Rak płuca z przerzutami

13 lat temu
Witam Mój 62-letni tato zachorował na nowotwór płuca lewego, niestety było za póżno na usunięcie płuca i podjęli lekarze leczenie w postaci kroplówek z chemią. W chwili obecnej Tato jest po radioterapi klatki piersiowej, przy wipisie okazało się że są przeżuty na mózg i wątrobę ;0( Jestem załamana Tato słabnie nie czuje rąk i nóg boli go kręgosłup ma refluks...Jeśli ktoś spotkał się z tą chorobą u najblizszych proszę o rade jak mozna mu pomóc co ukoi ból
270 odpowiedzi:
  • 10 lat temu
    Marzenko to młody, silny organizm, który walczy! Trzymam za Was mocno kciuki, życzę dużo zdrowia, siły i wytrwałości! Z każdym dniem musi być lżej.
  • Mam taką nadziej . Dzisiaj temperatura mu zeszła do 37,2 super może się utrzyma w normie .i chyba się uda z tym zapaleniem płuc.oby ma silny organizm.
  • 10 lat temu
    Super, bardzo się cieszę! Informuj nas koniecznie na bieżąco! Ściskam mocno, wytrwałości!
  • Dziękuję za wsparcie czuje się coraz częściej po prosu beradna
  • 10 lat temu
    Marzenko, niestety jak my wszyscy. Są chwile, w których oprócz płakania w poduszkę nic nie jest nam w stanie ulżyć... Musimy przetrwać, ponieważ gdy jest bardzo źle, może być tylko lepiej. Jesteśmy z Tobą i z Twoim Mężem, pamiętaj! Jesteśmy tu po to, aby się wzajemnie wspierać. TRZYMAJ SIĘ KOCHANA MOCNO!
  • Powiem tak jutro mój mąż wychodzi ze szpitala, po naprawdę ciężkim leczeniu ma doła staram się go wspierać jak mogę. Boję się jak sobie dam radę bo sama nie jestem w najlepszym stanie psychicznym i nie chcę mu tego pokazać.Nie wiem co dalej nas czeka ?Mamy troje dzieci.Przy nich też muszę trzymać głowę do góry i żeby przede wszystkim pomóc mojemu facetowi,bo go kocham .a on mi gaśnie w oczach.
  • 10 lat temu
    Powrót ze szpitala do domu daje ogromny komfort psychiczny zarówno choremu jak i jego bliskim. Macie troje dzieci, więc tym bardziej zarówno dla siebie jak i dla nich musicie walczyć i za wszelką cenę wygrać z tym wstrętnym choróbskiem. Marzenko najważniejsze w tym wszystkim jest, że Twój Mąż jest w trakcie leczenia, bardzo istotne jest także to, że chemioterapia działa na ten rodzaj raka, trzeba się z tego naprawdę bardzo cieszyć! Dopóki jest szansa na wyleczenie i wyzdrowienie - jest nadzieja, której nigdy nie wolno tracić. Rak to naprawdę nie wyrok, a chemioterapia, choć to bardzo ciężkie i trudne przeżycie, jest skuteczna. Trzymam za Was mocno kciuki!
  • Wiem że trzeba walczyć nie przyjmuje innej opcji!!! Pamiętam początek leczenie to było w czerwcu lekarka na oddziale powiedziała mi że ma raka ,Wówczas pytałam się z nadzieją że przecież rak to nie wyrok śmierci.Że przecież jest jeszcze leczenie,ludzie z rakiem żyją kilaka lat.Pani doktor powiedziała że jak wytrzyma pół roku to dobrze.to było na pulmonologi.Nie poddałam się pojechałam z mężem do Gliwic do kliniki.a jestem w Olsztyna pól polski .Onkolog powiedział że leczenie musi być na miejscu.Dobiłam się do trachochirurga ,tam się dowiedzieliśmy że jest napewno nieoperacyjny.Mąż wówczas bardzo żle się czuł.tlen nie dochodził do prawego płuca .Mąż podjoł leczenie na miejscu .Pani doktor z onkologi również zgasiła mój zapał .Powiedziała wówczas że mąż może nie przeżyć pierwszej, chemi dał radę!!!! chociaż ostatniego nie dostał ostatniego wlewu , zle znosił chemie miał wymioty.Ale jakoś to przedtrwaliśmy.nawet ładnie przytył z 71 na początku leczenia do 78 kg. dłuższe spacery robiliśmy, zakupy wspólne.Dawało to nam sporo radości.Dostał na naświetlania 30 ich miał.po całym cyklu zrobili mu tomografie.Niestety wykazała przeżut na wątrobe 3 cm guz.i jak by jeszcze tego było mało ,ten guz. na płucu powiększył się.Na cito dostał następny cykl chemi . Jakiś tydzień po wlewie dostał gorączki skaczącej z 37 do czterdziestu .Pogotowie wezwałam poszedł na odział.dowiedziałam się tam że guz na płucu się rozpadł , nie ma krwinek białych .na szczęście mocz był dobry.Leukocytu po zastrzykach i antybotykach powoli wracały ,cieszyłąm się.Ale nie po pięciu dniach leżenia na dodziale dopiero wykryli że ma zapalenie obustronne płuc koszmar.W piątek miał wyjść nie puścili jego .dzisiaj zobaczymy.Mąż po tym wszystkim jest wyczerpany fizycznie schudł mi znowu do 73 kg ,a przedewszystkim posychicznie siadł .Ja przy nim nie okazuje że boję się a jestem też wyczerpana tą sytuacją .Jedynie jak leży na podziale ja jestem w domu to po cichu w kącie żeby dzieci nie widziały popłaczę .Ale przy nim nie wolno mi.mam nadzieje że wyjdzie dzisiaj on mi dodaje w domu wiary samą obecnościa.nie poddam się .Tylko jest to ciężkie.poszłam nawet do szkoły żeby dzieciam i mężowi pokazać że żyć trzeba.Nasz związej jest naprawdę z miłości i zrobię wszystko co jest w mojej mocy żeby mu pomóc .Nie ważne jaka bedzie przyszłość są jeszcze nasze dzieci!! pozdrawiam jesteś naprawdę dla mnie bardzo dużym wsparciem!! z niki przecież nie mogę szczerze porozmawiać.
  • 10 lat temu
    Marzenko, sytuacja w jakiej się znaleźliście i cały proces leczenia przez który przeszliście do tej pory podczas gdy lekarze nie dawali nadziei, jest najlepszym dowodem na to, że wiara, samozaparcie i chęć do walki CZYNIĄ CUDA. Tworzycie piękną Rodzinę, której szczęście i beztroska zostały nadszarpnięte przez ciężką chorobę, ale macie siebie i to jest największy motywator w walce z chorobą! Czekam na kolejne informacje dotyczące stanu zdrowia i samopoczucia Twojego Męża. Jestem z Wami duchem i będę się za Was cały czas modlić! Pamiętaj Marzenko również, że nie jesteś z tym sama. Na tym forum są dziesiątki, setki i tysiące osób, które walczą lub wspierają w walce swoich bliskich. Jesteśmy tu po to, by wzajemnie "dawać sobie kopniaki" i podnosić się na duchu. Jak nie my, to kto? Medycyna XXI wieku naprawdę niesamowicie poszła do przodu, dlatego wszystko jest możliwe! Będzie dobrze Kochana, musi być! :)
  • 10 lat temu
    Marzenko, musicie oboje wierzyć, że pokonacie chorobę. Mój onkolog ciągle powtarzał, że i tak długo żyję po operacji płuca. Jestem przekonana, że wiara i modlitwa czynią cuda, Znam to z autopsji. Wcześniej pisałam o swoich problemach, zaufałam Jezusowi i czuję się dobrze. Miłość, która was łączy przetrzyma wszystko. Pozdrawiam i wierzę, że przetrwacie te najgorsze chwile. Basia


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat