jak pisalam w innym poście u mojego partnera w poniedziałek wykryto guza nerki prawej. Miał najpierw zrobione usg gdzie wyszedł cień na nerce, z tego powodu wysłano go na TK (za jednym zamachem zrobili całe ciało), wszystko wyszło czyste poza ta jedna cholera w nerce. Lekarz zadecydował o wycięciu całej nerki laparaskopowo, bo ponoć guz jest za duży na czesciowke ( nie widziałam wyników, wiec nie mogę więcej powiedzieć), ale ogólnie jest bardzo pozytywnie nastawiony i potwierdził, ze druga nerka pracuje bez żadnych zarzutów. Czekamy teraz na termin operacji, ponoć standardowy czas oczekiwania tu gdzie mieszkamy to 31-60 dni. Najciekawsze w tym wszystkim jest to, ze on nie ma żadnych objawów i czuje sie dobrze, a raka wykryto zupełnie przypadkowo przy badaniu, na które poszedł tylko dlatego, ze częściej niż normalnie chodzil do toalety (wiec myślał, ze cukrzyca, ale to zostało wykluczone). Wprawdzie 1 badanie moczu wykryło mikroskopijne ilości krwi i możliwość infekcji, dlatego dali mu antybiotyk, po którym wszystko było zupełnie czyste. Skoro guz jest duży to pewnie ma go już w sobie od jakiegoś czasu. Lekarz był zdziwiony, ze mój partner nie odzywa żadnego bólu, ale jak pisałam wcześniej gdyby nie przypadek, to byśmy nie mieli bladego pojęcia, ze cos jest nie tak. Wiem, ze po operacji jeszcze musimy czekać na histopatologia i dopiero wtedy będziemy o wiele mądrzejsi, ale czy myślicie, ze jest możliwe, ze to ciagle wczesne stadium mimo dużego rozmiaru i jest szansa, ze wszystko sie szczęśliwie skończy.
Dla większości guz nerki,i nie tylko nerki, to szok, zwłaszcza gdy się nie ma żadnych objawów .Wynik histopatologiczny pokaże z czym macie do czynienia. Mnie bardzo pomoglo to forum, znalazlam odpowiedzi na wiele pytań, które sobie zadawałam, więc może warto poczytać?
Jedno jest pewne, moje życie się zmieniło .....
Pozdrawiam Jagoda
Jagoda62 dziekuje za odpowiedz. Forum w większości przeczytalam, dlatego zdecydowałam sie cos napisać, choć z drugiej strony ciagle myślenie o tym doprowadza mnie do szaleństwa. Mój facet jest bardziej pozytywnie nastawiony, bo rozmawiał z lekarzem osobiście i ten mu przedstawił co i jak. Ja sie po prostu najzwyczajniej w świecie boje, chociaż wiem, ze on będzie walczył i sie łatwo nie podda. Ja będę walczyć z nim, będę silna dla niego, tylko muszę sie z pierwszego szoku otrząsnąć, co nie jest takie proste, ale co nas nie zabije, to nas wzmocni ponoc. Najgorsze jest to czekanie na operacje, a potem histopatologie (to drugie chyba nawet będzie gorsze). Poczytałam Twoje posty tez i tacy ludzie jak Ty i pare innych osób na tym forum swoimi historiami dodają mi otuchy, ze rak to nie wyrok i można z tym walczyć i wygrać. Cieszę sie, ze jest takie forum, gdzie można sie podzielić swoimi obawami i zwyciezstwami z ta cholera. Życzę dużo zdrowia i uzbrajam sie w cierpliwość co do terminu operacji.
z listu potwierdzającego diagnozę wynika, ze duży wzmacniający sie guzek prawego dolnego bieguna nerki, brak dowodów na powiększenie węzłów chłonnych, nie ma wyraźnych przerzutów. Trochę większym optymizmem mnie to napawa, ale niech ktoś mądrzejszy sie wypowie. Niestety nadal nie wiem jak duży jest ten cholernik, ale mam nadzieje, ze operacja w większości zakończy ten koszmar. Tak wiem, ze potem jeszcze histopatologia, ale to będziemy sie martwić potem.
Sławek1975 napisał:To jest jeden ze schematów monitoringu.
przez pomyłkę wkleiłem,
przez pomyłkę wkleiłem,
przez pomyłkę wkleiłem, Anna84 pytała.