Witam, piszę tutaj bo niedawno straciłam rodziców Mama55
zmarła na tocznia który zaatakował jej płuca a Tata54 na raka trzustki, w przeciągu miesiąca straciłam Ich Obu, żyję z dnia na dzień myśląc, że można może było zrobić więcej. Pamiętam jak w lutym dowiedziałam się o chorobie taty jak świat się zawalił, nie da się tego opisać, później wiadomość o tym, że i Mama jest nieuleczalnie chora. Teraz często zastanawiam się nad sensem życia, jakie to życie jest niesprawiedliwe. Tak naprawdę z nikim jeszcze nie rozmawiałam na temat tego co się stało, wiadomo trzeba było wrócić do życia, bo życie dalej się toczy, ale co to za życie bez rodziców którzy byli dla mnie całym światem, dobrze się mówi tym co bladego pojęcia nie mają o tragedii jaką jest ciężka choroba najbliższych. Może to głupio zabrzmi, ale to Rodzice właśnie byli dla mnie największym oparciem w ich chorobie. Chciałabym życzyć wszystkim chorym powrotu do zdrowia, siły walki z tymi wszystkim strasznymi chorobami, rodzinom chorych siły w walce z chorobą bliskich. Każdy z nas powinien brać z życia co najlepsze. Pozdrawiam
-
Ja też straciłam rodziców, ale w wypadku samochodowym.:( Wiem jak to jest nie mieć mamy i taty. Sama przechodziłam przez depresje i całodzienny smutek. Myślałam ze życie bez najbliższych Ci ludzi nie ma sensu ale się miliłam. Poznałam wspaniałych ludzi i wyszłam z depresji bałam się że wszyscy będą mnie się pytać o śmierć rodziców, ale tak nie było. Wiem jak się teraz czujesz ja tez jestem sama na tym świecie
-
Witam @rzandelak bardzo Ci współczuję ... cieszę się że tu natrafiłam,może ktoś nadal tu pisze. Podzieli się swoją historią , czy jest ktoś kto na prawdę może mieć gorzej ? Może zacznę od początku ... Lat 19 sama z tatą który choruje na nieoperacyjnego zaawansowanego raka płuc (do tego leczenie nie przynosi żadnych rezultatów) w Wielkiej Brytanii . Sama z wszystkim , mama zmarła gdy miałam 6 lat ... najukochańsza babcia trafiła 3 dni po diagnozie taty do szpitala ( udar mózgu i zgon ) czy to życie jest tak na prawdę do dupy ? Jak je do cholery przeżyć ? Czy ktoś da mi jakąś wskazówkę ? Nie mam sił
-
Niestety życie pisze różne scenariusze -dla każdego inny. Można się przeciw temu się buntować ale czy to coś da poza frustracją? Lepiej chyba mimo wszystko patrzeć w przyszłość i układać sobie życie na nowo w nowych realiach po stracie bliskich. Tak wiem że trudne ale nie niemożliwe i chyba jedyne jako konstruktywne rozwiązanie.