rak piersi
6 maja dowiedziałam sie,że mam maleńkiego guzka w piersi ,biobsja wykazała nowotwór złosliwy .mammografia wyszła wspaniale,czekam na operacje części piersi(oszczędnościowa ) 31 maja 2010r .Mówiono mi o lampach na razie.W trakcie operacji maja zbadać jeszcze guzka i węzły.Jak długo może potrwać leczenie? czy te naświetlania są do zniesienia ? i jest szansa na wyleczenie? czy trzeba bedzie jesazcze inne leczenie przejść ? mam 54 lata ,wszystko przede mną jeszcze. Tak pięknie się tu wypowiadacie to dla mnie ważne i pomaga mi.
-
Podejrzewam,że mnie też rozsypią sie kosci!!Już to czuje.Ciągle bola nogi,stawy....to efekt chemii niestety
-
Ja przy pochyleniu się złamałam sobie żebro i gdyby nie rutynowe prześwietlenie płuc to chodziłabym z bolącym żebrem
-
-
Spicie koleżanki razem ze swoimi skorupiakami???
-
Obudziłam się,ale nie wiem czy wyleśc z łużka.Zimno ,paskudnie i do d....
-
Pogoda paskudna!!Ja muszę pocwiczyc i też mi się nie chce1!Miłego dnia!!
-
Cwicz za mnie i za siebie.Całuski Gośka
-
Witam , miała mastektomię w roku 2004 a w roku 2007 rozpoczełam operację odtwórczą z własnej tkanki , która ciągnie sie jeszcze. Przewiduję zakończenie po wakacjach.
Wiadomośc , że mam raka spadła na mnie jak grom z nieba. Byłam zdruzgotana , nie przerwałą pracy. W pracy nie myślałam o tym wszystkim. Przeszłam radioterapię. Nadal biorę Tamoxyfen, Przez trzy lata dostawałam Zoladex. Pozdrawiam wszystkie Panie
-
Witam.Ja też brałam Zoladex przez 2 lata.I jak się pani czuje po tych zastrzykach?Ja już jestem po rekonstrukcji i też z własnych tkanek.Pozdrawiam
-
Witam serdecznie. Odpukać nie będę pisać o sobie tylko o mojej mamie choć nie wiem czy nie wolałabym być ja chora zamiast niej. Wszystko zaczęło się około 11 lat temu. Wtedy to po raz pierwszy moja mama zachorowała -rak piersi. Do tej pory pamiętam jak to nam oznajmiła i jak to strasznie przeżyliśmy, ale trzeba było się wziąć w garść dla niej. Nie obyło się bez operacji i amputacji piersi. Lekarze mówili, ze jeżeli do 5 lat będzie wszystko ok to prawdopodobieństwo dalszego zachorowania jest małe. Brakowało do tych 5 lat kilku miesięcy i rak znów się odezwał. Tym razem zaatakował drugą pierś. Znów zaczęła się chemia i amputacja drugiej. Myśleliśmy, że zła passa się skończyła, a tu rok temu zdiagnozowano raka kości. Mama ma podawane wapno co miesiąc, bierze leki jeździ na naświetlania i znów przezywamy horror. Takie życie , nic się nie poradzi... Ale ciągle nasuwają się pytania dlaczego aż po raz trzeci to ją dopadło?I dlaczego ją... takiego dobrego człowieka!...