Do MagdaU. Ja leczę się w ŚCO w Kielcach od 2012 roku. Trafiłam po operacji do dr Jolanty Smok Kalwat, która jest zastępcą ordynatora chemioterapii i przeszłam leczenie chemio i radioterapii. Doktor przyjmowała prywatnie na Zagórskiej 20 w poniedziałki i teraz też tak pisze w Internecie, więc myślę, że się nie zmieniło. Onkologia w Kielcach ma dobrą opinię, moje leczenie przebiegało dobrze i do teraz jestem pod ich opieką. Jeśli chodzi o czas po operacji to ja miałam głównie problem ze stomią, rany pryskałam octeniseptem i szybko się goiły. Jeśli chodzi o apetyt i uczucie pełności w brzuchu to trzeba dbać o prawidłowe wypróżnienia, nie można dopuścić do zaparcia i wzdęcia. Trzeba jeść regularnie i pić dużo wody. Powoli organizm wróci do normalnego funkcjonowania. Leczenie jest systemowe i pewnie w każdym ośrodku będzie wyglądało tak samo. Trzeba wybierać dobry ośrodek jak najbliżej domu, bo tych wyjazdów jest bardzo dużo. Mąż poradzi sobie z leczeniem i będzie dobrze. Pozdrawiam
Cześć MagdaU, przepraszam,że dopiero teraz odpisuję.
Tak, zgadza się, tato miał TK końcem stycznia, wynik to stabilizacja choroby. Węzły czyste ale tkanka tłuszczowa zajęta. Wiemy,że ten stan nie będzie trwał wiecznie więc cieszymy się z tego co jest. Tato najgorzej czuje się trzy dni od powrotu z szpitala, głównie ma problemy ze spaniem i brak apetytu. Potem jest w miarę ok. Wiadomo,że jest osłabiony ale daje radę. Oprócz chemii daje mu w kość duża przepuklina. Chodzi na krótkie spacery gdy tylko pogoda pozwala, robi małe zakupy itd.
Już dokładnie nie pamiętam ale taty gad jest śluzotwórczy.
Tato opowiada,że na oddziale jest wielu pacjentów przyjmujących ten sam schemat co tato. Niektórzy biorą chemię już dwa lata. Zobaczymy ile tato da radę. Póki co minął rok. Odkąd zaczął brać chemię było kilka momentów kiedy myślałam,że gad się bardziej rozsiał. Jak nie kaszel ( okazało się,że to jednak przeziębienie) to czkawki w nocy i ból (były to objawy refluksu). Tak to już jest w tej chorobie- cokolwiek się dzieje, jest strach,że to raczysko atakuje.
Nie staram się już o operację taty. Miałam po kolejnym tk dzwonić do profesora do Bydgoszczy,ale stwierdziłam po ostatniej rozmowie,że tylko niepotrzebnie mi narobił nadziei, gdy byłam tam osobiście. Prawda jest taka,że przy tak rozsianych zmianach operacja nie ma sensu a po drugie, musiałam to w końcu przyznać sama przed sobą, tato jest za słaby na tego typu operacje. Ma 70 lat, miażdżycę, tętniaka aorty, zakrzepicę i mogłabym tak dalej wymieniać. Może to źle zabrzmi,ale najzwyczajniej w świecie poddałam się.
Napiszcie co u Was.
Pozdrawiam Wszystkich.
Cześć Gruszka88, czyli mniej więcej tak samo długo już są na chemii. Tato bierze chemię wg schematu Folfiri. Celowanej nie udało się dostać, bo wyszła mutacja.
U nas doszedł Covid, dziś otrzymaliśmy wynik. Tato zaraził się na Onkologii, zamknęli pół oddziału. Póki co jedynym objawem były gorączki i biegunka, oby tak zostało i nie było gorszych powikłań. Tego by jeszcze brakowało, jakby człowiek był jeszcze za mało "uwalony" chorobami.
Trzymajcie się i uważajcie na siebie.