Przepraszam, coś mi nie idzie dziś to pisanie, wysyłam wiadomości na raty. Co do schematu chemioterapii, onkolog chciała u taty zastosować leczenie skojarzone a przez kłopoty z żołądkiem zrezygnowała z tego, poniewaz istnieje duże ryzyko perforacji żołądka. Dlatego też wątpię w efekty leczenia. Tak bardzo liczyłam na " lepsze" leczenie i nie mogę winić onkolog o to,że nie chciała. Kolejny pech.
Moja Mama za pierwszym razem miała FOLFIRI, tez miała założony port naczyniowy w okolicy obojczyka. I faktycznie super rozwiązał problem „palenia” żył. Tylko potem trzeba jeździć go płukać co miesiąc jakimś roztworem. Jeśli tacie już po pierwszej chemii spaliło żyły to sprobuj użyć maści z kasztanowca, jest pomocna przy tego typu problemach.
Cześć Łukasz, dziękuję Ci za radę. Na szczęście nie popalila żył, zakładają port po to by się to nie stało. Ma tylko siniaka w miejscu gdzie chemia była podawana.
Czyli niezależnie od tego czy jest to chemia paliatywna czy uzupełniająca- podają te same chemie? Myślałam,że różnią się one od siebie.
cześć jak tam u Was ?
U nas leczenie przesunięte o tydzień przez biegunkę. Przez koronawirusa Mama nie będzie jechać za tydzień po tabletki, pojechać mam ja. Nie będzie wiec badania markerów ani innych badań. Tak dowiedzieliśmy się dzisiaj po telefonicznej rozmowie z lekarzem. Jak to wyglada u Was tez takie obostrzenia w związku z epidemia ?
Cześć, u nas póki co bez większych zmian. W sobotę tato skończył drugą serię. W poniedziałek ma mieć wszczepiony port, w środę implementacja ( czy jak tam to nazwali, nie pamiętam) i w czwartek kolejna seria się zaczyna. Nie wiem właśnie czy tatę w poniedziałek po wszczepieniu portu wypuszczą do domu czy już zostanie.
Strasznie nam ten wirus skomplikował plany bo mieliśmy do połowy kwietnia wprowadzić do taty a wygląda na to,że będzie to niemożliwe. Ja cały czas pracuje i jest ogromne ryzyko, że w końcu przyniosę go do domu. Jeśli się widzimy zachowujemy środki ostrożności, bardzo to męczące, dziewczyny tęsknią za dziadkiem eh. Jedynie tyle dobrze,że tato póki co nie ma żadnych skutków ubocznych i dobrze się czuje.
Łukasz, całe szczęście (jeśli tak to można nazwać), że Mama bierze chemię w tabletkach i nie musi jeździć do szpitala. Niech uważa na siebie.