Na dziś miałam wyznaczony termin przyjęcia do szpitala. Zgłosiła się o 9.00 tak jak wskazano. Jest godz. 11..25 a ja dalej czekam bo nie mam łóżka. Panią jedną położono na korytarzu. Jestem załamana bo nie mam ochoty leżeć w korytarzu. Brak poszanowania godności i intymności, dyskomfort psychiczny. Co radzicie?
Może jako dowcip 😉?pytam dzisiaj rodzinnego czy puls 105 na min zagraża życiu a On mi powiada ,ze nie ,a kardiolog ze zagraża i trzeba wezwać karetkę jak pacjent ma taki puls i złe się czuje ,a ja tak właśnie źle bardzo się czułam .Zgadnijcie kto ma rację ?bo ja zglupialam 😠
Też tak uważam, rodzinni są od wszystkiego a to znaczy, że tak naprawdę od ...niczego konkretnego. Co specjalista w danej dziedzinie to specjalista. Sierotka do kardiologa marsz a potem sanatorium o którym mi pisałaś. Ja dla odmiany mam niskie ciśnienie więc bez espresso ani rusz ....i w razie "w" poszłabym do kardiologa niż do rodzinnego. Pozdrawiam
Viomi o właśnie o to powinno się zapytać eh ,zdziwiona byłam tą wypowiedzią ,kiedy pan siedzący na poczekalni obok mnie a chory na serce mówił ,ze taki puls jest groźny .Agnieszko tak słucham kardiologa teraz i nawet tych pacjentów co taki stan jest im znany .Czasami jestem zasmucona ,ze lekarz nie uwrazliwic pacjenta ,tylko robi olewke . A zna mnie przecież i wie ,ze panikarą nie jestem i czego takie zachowania uczą ?by pytać pacjentów ,czytać net ,a przecież lekarze odradzają taką ścieżkę zdobywania wiedzy .Załamka .
Zainspirowaliście nas w tej dyskusji do takiego artykułu: Pacjenci onkologiczni negatywnie oceniają rolę lekarzy rodzinnych w diagnozowaniu raka. Zajrzyjcie do Magazynu i w komentarzach piszcie też o swoich doświadczeniach. Zachęcamy :)