Rak trzonu macicy
Ktoś może coś na ten temat powiedzieć?? Jestem 2 lata po operacji i radioterapii. Jeżdże na kontrole do Instytutu Onkologi ale żadnych badań poza ginekologicznym nie mam zlecanych dlatego jestem zaniepokojona. Po 6 miesiąsach miałam badanie na markery ale nikt i nic mi nie powiedział i nie wytłumaczył a teraz nic żadnych informacji. Jestem jeszcze chora na inne choroby czasem byłam w szpitalach rechabilitacyjnych lub w sanatorium a teraz podobno nie mogę bo rak jest przeciwwskazaniem do rechabilitacji tak się dowiaduje od rechabilitantów. Zastanawiam się dlaczego lekarze na onkologi tego mi nie powiedzieli.
-
Luiza, mama na wypisie miała tylko zalecenie żeby zgłosić się do poradni K. Nawet nie miała informacji kiedy i gdzie zgłosić się na zdjęcie szwów. Chodziła z nimi miesiąc, w końcu same wyszły.
Aneta, czy Twoja mama nie przeszła dalszego leczenia w postaci radioterapi lub brachyterapii?
Ja się tez obawiam o moja mamę, że mogą się pojawić przerzuty jeśli dalej się nie będzie leczyć.
-
Witam Was kochane,czytam Wasze wypowiedzi i cieszę się że macie już wszystko za sobą i jest wszystko dobrze.Ja właśnie czekam na telefon z Kliniki Onkologicznej we Wrocławiu bo oczekuję tam na miejsce.Może to być około 20 listopada.Mój wynik histo to adenocarcinoma g1,nowotwór złośliwy trzonu macicy ,czyli macica i przydatki do usunięcia.Bardzo się denerwuję bo nie ma nic gorszego jak oczekiwanie,ale jestem dobrej myśli że i mnie uda się wyleczyć.trzymajcie za mnie kciuki,pozdrawiam Was serdecznie.
-
Gudzia masz rację,czekanie na operację jest straszne ale dla mnie najgorsze było czekanie na wyniki,potem już jak po sznurku ,operacja,radioterapia,brachyterapia i nadzieja że będzie dobrze.Do instytutu onkologii jeżdżę co kwartał,zawsze z duszą na ramieniu,teraz będę miała usg i badanie krwi no i lekarza i tak już czwarty rok.Spokojnie idż do szpitala,obok ciebie będą osoby już po operacji to cię trochę uspokoi,po operacji leczenie onkologiczne,da się przeżyć i to minie.Cały okres naświetlań normalnie się kąpałam pod prysznicem,unikając pocierania gąbką naświetlanych miejsc,mieszkałam u brata wGliwicach a w piątki jechałam na weekend do domu aż pod Zwardoń,na sraczkę był stoperan i dało się żyć.Bedę ci kibicować przez cały czas ,tylko odzywaj się i przestaań się bać i zanim pójdziesz na tą operację to zrób sobie profil(ja też jeszcze nie mam)Uściski serdeczne
-
Dorota ma racje najgorsze, są pierwsze dni, ten szok który przestawia całe nasze dotychczasowe życie ale potem już jest coraz łatwiej Jasne że jest zawsze niepewność przychodza doły ale można to przeżyć!
-
Chyba już zawsze zostanie strach przed każdym oczekiwaniem na wyniki,piszesz że można przeżyć,no jasne,nie mamy innego wyjścia ale jaka ulga kiedy słyszymy że jest dobrze,że nic nie grozi.Zauważyłyście jak trudno było naszym zdrowym znajomym rozmawiać z nami kiedy poznali diagnozę,wszyscy mówili "będzie dobrze bo musi być"denerwowało mnie to bo nikt nie wiedział czy będzie dobrze ani wogóle jak będzie,jedynie brat mi powiedział że trzeba zbierać siły do walki bo pokonać cholerstwo nie jest łatwo.Teraz jakoś wszysto unormowało się,nie myślę o chorobie na codzień i o to chodzi.Gudzia,jak już będziesz znała termin operacji to daj znać,Obie z Emmą będziemy trzymać kciuki
-
Gudzia71 - pamiętaj jesteśmy z Tobą. My wszystkie chorujące.
Wszystko da się przeżyć ,a potem już tylko do przodu.
Pozdrawiam.
-
Do trzymania kciuków też się dołączam.
-
Asiek gratulacje! Gdzie byłaś leczona?
-
Asiek
Cudnie ,że pokonałaś gada.A problem macierzyństwa na pewno inaczej rozwiążesz czego Ci z całego serca życzę.
Pozdrawiam.
-
Bardzo cieszą takie wiadomości,że są placówki zdrowia życzliwe pacjentowi.
Teraz niestety różnie z tym bywa.
Ja też miałam to szczęście,że oddział na którym leżałam miał i ma tak oddaną pacjentowi załogę.
Jestem im też dozgonnie wdzięczna.