Witajcie,
Dlugo nie mogłam wysłać żadnej wiadomości :( stąd takie " spóźnienie"
Łukasz 93 bardzo się cieszę! Mam nadzieję,że uda się Twojej Mamie z tego wyjść. Jest w dobrych rękach, to widać od początku. Trzymam kciuki aby było dobrze.
Dziekuje Wam wszystkim za odzew i wsparcie. Zdaję sobie sprawę z tego, jak ciężka jest sytuacja taty. Gdy myślę rozsądnie, tłumacze sobie- przygotuj się na najgorsze, bo ten czas nadchodzi. Gdy zaś zaczynam znów pozwalać nadziei brać górę, jestem spokojniejsza. Jednak tych momentów jest coraz mniej. Od dwóch tygodni tato ma okropny kaszel, więc kto wie co tam dalej się dzieje. Dziś było tk, tak długo trwało,że nawet rejestratorka zapytała taty "co pana tak długo trzymali". Wyobraźnia wariuje. Ja zdaje sobie sprawę,że chemia nie zniszczy przerzutów do otrzewnej, jest to po prostu niemożliwe. Mam iskrę nadziei,że tych kolejnych 6 cykli powstrzymało chorobę i tym razem uda się tatę namówić na operację. Choć z drugiej strony, gdy widzę jak jest słaby, wątpię aby ktoś się jej podjął.
Kasik79, Jock dobrze czytać takie wieści! Oby tak dalej.
Trzymajcie się i do usłyszenia
Witajcie, chciałam zameldować,że mamy już wynik TK i nie ma progresji. Onkolog zadecydowała o kontynuacji schematu czyli to już będzie teraz 14 cykl wg tego samego schematu.
Mam ogromny mętlik w głowie. Chce wybrać się ponownie do Bydgoszczy i zapytać o ewentualną operacje. Z drugiej strony patrząc na tatę zastanawiam się jak miałby tata ją przetrwać. To nie ten sam człowiek co sprzed chemii. Może być też tak że pojadę, profesor powie,że wyniki pozwalają na to by operacje przeprowadzić a gdy zobaczy tatę- zmieni zdanie. Czytam opracowania na temat operacji przerzutów do otrzewnej i wszędzie pisze,że pacjent musi być w bardzo dobrej kondycji. A mój tato... Ciężkie to tematy. Zastanawiam się czy nie robię mu krzywdy trując o tej operacji. Może powinnam pogodzić się w końcu z faktami i cieszyć się z każdego dnia razem. Ci zrobilibyście na moim miejscu? Czy mimo wszystko dążylibyście do operacji?
Pozdrawiam Was wszystkich.