Rak jelita grubego
Rzadko czytam wypowiedzi na temat raka jelita grubego, nie wiele o tym wiemy :( Spadło jak grom z jasnego nieba :(
-
Kate77 nic nie możesz zrobić. Jakby nie było nasi rodzice to dorośle osoby. Mój tato potrafi być naprawdę uparty ale coraz częściej się mnie słucha :) wydaje mi się, że najważniejsze, że wiedzą, że mogą na nas liczyć a reszta juz zależy od nich samych.
Proszę nie martw się tym SUV, jestem pewna, że gdyby były przerzuty to byś wiedziała. Poza tym Twoja Mama przeszła terapię wiec tym bardziej jest duża szansa, że jakieś "zagubione "komórki zostały wybite. Mój tato chemii nie dostał wiec strach większy :(
Trzymaj się dzielna Dziewczyno :)
-
Monika1 bardzo mi przykro :( tak szybko to dziadostwo wróciło :( dobrze, że jest możliwość operowania. Bardzo dobrze. Zdarza się, że pacjent nie ma tej możliwości :( Będzie dobrze
-
Izabela mam dziś totalny dołek. Mama jest słaba jak mucha, większa cześć dnia przesypia. Nie umie siedzieć, bo taka ma wielka ranę i bardzo duży ból. Co chwile ma niekontrolowane wycieki z jelita. Przykre to, strasznie gdy widzi się matkę w tak złym stanie. Pomogłam umyć jej głowę, tak niewiele włosów zostało....Dziś mi powiedziała, ze chce umrzeć.....Jeżdżę do niej codziennie i zawożę obiad, bo ona niewiele chce jeść. Ale jak coś zasmakuje to wcina. Przy niej się trzymam, to ja jestem ta mocniejsza. Ale w domu się rozsypalam. Chodzę i wyje. Taka mam rozpacz o to wszystko. 12 maja mama ma wizytę u onkologa. Nie wiem jak da rady, badanie krwi a potem czekanie pod gabinetem. Przecież ona nie siedzi!!!! Nie sadze by to się zmieniło do tego czasu.
Obiecałam sobie, ze jak zrobi się cieplej wezmę ja na spacer. Nie wiem jeszcze jak, bo będzie nawet problem z założeniem bielizny.
Chciałabym by było jak dawniej. Ale tamto życie już nie wróci niestety.
-
Witam wszystkich
W styczniu tu pisałam o moim tacie, jak to po raku miał zrosty potem sepsę i cudem ocalał.Bronię się przed tym forum i proszę nie odbierajcie tego personalnie ale tak bardzo bym chciała aby te sprawy były już za mną, nawet z najbliższymi przyjaciółmi nie mam siły rozmawiać. Niestety tata miał wzrost cea do 25, następnie po tygodniu do 39. Wynik tK - jest wznowa. Nikt nie będzie go operował, tato praktycznie od stycznia nie ma powłok brzusznych- po ostatniej operacji.Ja straciłam nadzieję.Słabnie w oczach , ma okropne poty nocne. Została chemia dziwne bo trzy tygodnie temu onkolog powiedział, że tata jej nie przetrwa. Jest cieniem samego siebie , przerażonym staruszkiem.A ja tak egoistycznie chcę go zatrzymać...... Lecz czerpię z każdego jego słowa,uczę się na pamięć jego gestów. Boże ! Wiem młodzi ludzie, dzieci ....wszyscy chorują, tyle cierpienia. Jak żyć? nam towarzyszącym? Czy wypada?
-
Moja mama miała kilka lat temu stwierdzony na tK guz płuc z przerzutami do kilku płatów przy operacji okazało się, że to gruźliczaki, piszę o tym ponieważ na tK były wyraźnie opisane węzły chłonne- więc nawet nie " rakowe" są widoczne.
-
Dkmkasia bardzo mi przykro :( nawet nie wiem co napisać :( czyli nie można Taty operować ze względu na poprzednie powikłania? To jest właśnie najgorsze w tej chorobie, to że to świństwo może wrócić w każdej chwili :( życie z tym strachem jest okropne :(
-
Tak tata od marca ub. roku był cztery razy otwierany. Najpierw w marcu ogromny tętniak aorty brzusznej, w kwietniu diagnoza rak esicy i kolejna operacja z wyłonieniem sztucznego odbytu. Potem radioterapia powikłaniem której były zrosty powodujące niedrożność jelit- więc kolejna operacja po której dostał tato sepsę i zapalenie otrzewnej. W styczniu był tydzień w śpiączce, stan krytyczny i w tym czasie ponownie go otworzono by oczyścić jamę brzuszną. Dodatkowo w tym czasie nabawił się super bakterii tzw.new dehli( czy jakoś tak) odporna na wszystkie antybiotyki. Cudem wyszedł z tego stanu , odłączyli go od respiratora i 8 lutego wrócił do domu. Niestety zamiast nabierać sił to słabł . W tK wyszedł naciek, ale był kojarzony ze zarostem, który wywołał niedrożność jelit. Kontrolne markery wyszły bardzo zawyźone, potem jeszcze bardziej.Kolejne tk ukazało, że ów naciek to wznowa. Tata miał miejscowo 4 stopień zaawansowania, guz powodował perforację jelita i naciekał tkanka tłuszczową ale co dziwne węzły i wszystkie inne organy były czyste. W tym była moja cała nadzieja. I cóż z tego jak odrasta od kikuta odbytu w stronę kości krzyżowej.Masakra
-
Wszystkie wiemy co to strach, jak każda drobna radość gaszona jest tą jedną myślą, że ktoś tak ważny i kochany właśnie teraz cierpi, lęka się walczy o każdy dzień.I nagle nic już nie cieszy.... To straszne
-
Tak wiele przeszedł Twój Tato :( i jak by tego było mało -wznowa :( Radioterapia miała pomoc zapobiec wznowie a tu okazała się być całym złem :( Mój tato tez miał węzły czyste ale guz również naciekal tkankę tłuszczową wiec przy tej wiedzy, która posiadam, wiem, że czyste węzły niczego nie gwarantują. Twój Tatuś jest tego przykładem.
Doskonale to opisałaś -dokładnie takie uczucie cały czas mi towarzyszy. Boje się cieszyć z drobnostek a chwile szczęścia momentalnie zostają przesloniete przez strach. Tak bardzo mi żal naszych chorych bliskich :(
-
Dkmkasia czytam historie Twojego taty i nie wierze , ze tyle można przejść. Ta choroba potrafi zabrać całe normalne życie. Najgorsze w tym wszystkim jest to, ze, człowiek walczy i chce żyć a to świństwo uparcie nawraca. Nawet nie wiem co Ci napisać, jak pocieszyć. Tu nie da się nic napisać sensownego. Zycie jest okrutne. Jedynym co można zrobić to towarzyszenie kochanej, najbliższej osobie do końca i chowanie swojego bólu w najgłębszym zakamarku, by nie martwić chorego. Mocno Cię tule i trzymam kciuki by jednak lekarz się pomylił w swoich rokowaniach a tata okazał się silniejszy niż myślicie.