"Wyhodowała pani raka". Uczą jak (nie) informować o chorobie

6 lat temu

"To słowa, które brzmią jak wyrok. Niestety, padają często, bo nowotworów w Polsce jest mnóstwo. Jak powiedzieć matce, że dziecko ma raka? To wiedza równie ważna jak ta medyczna. Dlatego ruszają specjalne szkolenia. Mateusza Burdzińskiego spotykamy w Instytucie Matki i Dziecka. Walczy z nowotworem od dwunastego roku życia. Pamięta dzień, kiedy rodzina dowiedziała się, że jest chory. To był prawdziwy koszmar. - Mama poszła na rozmowę z panią ordynator z pewnej placówki, która powiedziała jej: wyhodowała pani raka. No i mama wyszła zapłakana. Później się obwiniała za to, że to ona spowodowała, że ja mam nowotwór - wspomina 19-letni obecnie Mateusz. Ludzie często dowiadują się o tym, że są chorzy na raka w przypadkowych okolicznościach, w nerwowej atmosferze, z opisu badania, na korytarzu. I często zostają z tą wiedzą sami. Teraz ma się to zmienić. Szkolenia dla lekarzy - Najważniejsza jest uwaga, brak pośpiechu, wsparcie psychologiczne, otwartość - mówi Aleksandra Tobota, Certyfikowany Superwizor Psychoonkologii z Instytutu Matki i Dziecka. Dlatego ruszają pierwsze szkolenie dla lekarzy, pielęgniarek, fizjoterapeutów i sekretarek medycznych przygotowane przez Instytut Matki i Dziecka. Kolejne poprowadzą specjaliści z Instytutu i z Wielkopolskiego Centrum Onkologii. Finansuje je Ministerstwo Zdrowia. - Właściwie o to chodzi w tym szkoleniu, żeby bardzo trudne rzeczy móc powiedzieć w sposób taki, żeby pacjent mógł funkcjonować i leczyć się - tłumaczy prof. Anna Raciborska z Instytutu Matki i Dziecka. Eksperci podkreślają, że dla pacjenta po prostu trzeba znaleźć czas. A jest to trudne, kiedy właśnie brakuje czasu, a także ludzi do pracy i odpowiednich pomieszczeń na rozmowę. Według psychoonkologów każdy pacjent potrzebuje nie tylko skutecznej terapii, ale też zwyczajnie okazania serca. Co w leczeniu jest równie ważne. Wie o tym Karolina Tłuchowska, która od roku walczy z rakiem. Obecnie przechodzi kolejny cykl chemioterapii. Na szczęście obok niej są ludzie, na których może liczyć.  - Rodzice, którzy nie mają "doła", są uśmiechnięci, też lekarze, którzy są uprzejmi i dają nadzieję - wymienia 14-letnia Karolina Tłuchowska. Autor: Marek Nowicki / Źródło: Fakty TVN (http://www.tvn24.pl)

10 odpowiedzi:
  • Swietny artykuł ,dobre szkolenie wreszcie.

  • I tu wtrącę swoje trzy grosze. Wiadomość że to jest prawdopodobnie rak otrzymujemy natychmiast po otrzymaniu wyniku USG, TK, dopiero po otrzymaniu wyniku histo wiemy że jest na pewno. Lekarze używają między sobą swojego żargonu bo jesteśmy tylko kolejnym przypadkiem. Często swoim żargonem przekazują informację choremu i staje się to nie przyjemne.

  • 6 lat temu

    Potrafią powiedzieć bez uprzedniego poinformowania i przygotowania pacjenta " jutro operacja albo pół roku życia" i co wtedy ma myśleć pacjent. Przypadek z własnego doświadczenia.

  • No nie wiem Viomi jak innaczej można przygotować pacjenta. Myślę że taka informacja i jej odbiór zależy od odporności chorego. Mój lekarz powiedział mi wprost - jeśli nie poddam się operacji to się wykrwawię, jeśli poddam się operacji to będzie ona wyglądała "tak a tak" ale mogą nastąpić komplikacje  pooperacyjne a może być i zejściem. 

  • 6 lat temu

    PInokio co innego jak już wiesz, sam piszesz, że byłeś świadomy rozpoznania. A co  innego jak jesteś na badaniach w szpitalu.  Leżysz nie poinformowany o wyniku twoich badań i nagle  na wejściu do sali w trakcie  wizyty lekarskiej rano   ordynator podchodzi do ciebie, pośród wszystkich pacjentów i w ten sposób mówi z nienacka. Dalej nie wiesz o co chodzi, jesteś w szoku. To nie w ten sposób wygląda powiadamianie pacjenta, że coś u niego wykryto!!!!!   A przede wszystkim wpierw się informuje, że coś jest nie tak, że coś wykryto i należy to oznajmić w sposób delikatny a nie taki szoookowy.  

  • No tak teraz przyznaję Tobie rację, takich rzeczy nie mówi się podczas obchodu przy innych pacjentach. W moim przypadku podczas obchodu ordynator powiedział do mojego lekarza - co kolejny naćpany - było to dla mnie jak szpila w bok

  • 6 lat temu

    Przede wszystkim brak u lekarzy empatii, zdolności zrozumienia co może przeżywać człowiek, który nagle otrzymuje taką informację. Przekazanie diagnozy powinno odbyć się naprawdę bardzo delikatnie wobec pacjenta a nie zaraz z tobą będzie koniec, to nie o to chodzi.

  • Zajecia z pracy z pacjentem powinny być na każdym roku studiów obowiązkowa dla studentów uniwersytetu medycznego 

  • 6 lat temu

    Znam przypadek gdzie doktor obecnie profesor z Kliniki Onkologicznej w Krakowie nie wydawał skierowań z przychodni  ak pacjenci do niego zgłaszali się do kliniki a jedynie w trakcie  wizyty mówił, że o godz. 15.00 proszę się zgłosić do mojego gabinetu, gdzie przeprowadzę USG. Wizyta + USG 300 zł. Z doktorem w ogóle nie można było porozmawiać chamski, niedostępny i tylko ryczący na pacjentów i to chirurg - onkolog. Osoba po raku nerki przez 5 lat nie miała w ogóle przeprowadzonego TK bo on nie zlecał. Nie mówiąc, że skierowań na badania krwi i moczu także nie wypisywał.

  • Witajcie i tak można mnozyć przykłady ,te niechlubne .Dlatego warto natychmiast zmieniać lekarza ,jeśli ten do którego trafiliśmy po spojrzeniu w oczy mowi opercja ,jak pisała Viola inny mowi chemia ,inny mowi ma pan pani pół roku zycia a podaje wizytówkę do gabinetu prywatnego .

    Zawod lekarza trichę się zeszmacił ,o brzydkie słowo no ale .

    Prawdziwych doktórów Darków 😊 z sercem na dłoni jest jeszcze wielu ,ale chyba wiecej jest karierowiczów obliczonych na ....muszę mieć na posesji basen by nie odstawać od reszty ,bo przestaną się celebryci lekarscy ze mną liczyc.

    My mamy jednak szczęście do lekarzy od początku leczenia ,może to przypadek? ale są ok .No z dwoma wyjatkami ,czyli jednak no to ich szybko zmienilismy i juz 😊



Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat