Rak pęcherza moczowego

14 lat temu
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno. Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
11998 odpowiedzi:
  • 4 lata temu
    Czesc Wam przez jakis czas obserwuje wasze posty. Moj tato zostal w kwietniu zdiagnizowany z rakiem pecherza 3 stadium (guz z naciekami) po 3 cyklach chemii rak sie cofnal i guz jest o wiele mniejszy bez naciekow. Za miesiac bedzie mial operacje usuniecia pecherza czy ktos moze mi napisac jak ta operacja wyglada ? ile trwa ? ile sie lezy w szpitalu itd? wiem ze kazdy przypadek jest inny ale szukam tak ogolnych informacji
  • 4 lata temu

    Ada powodzenia, oby badania były dobre.

    Reja ja jeszcze nie wiem czego będziemy potrzebować. Jestem na razie "zielona" w tym tacie. Może akurat te worki będziemy używać. 

    Julka..mój tata też bedzie miał radykalną za miesiąc, dokładnie 20września więc nie powiem Ci nic z własnego doświadczenia. Dzisiaj właśnie na ostatnią, czwartą chemię. Są tu osoby, które na pewno wszystko wyjaśnią.

  • 4 lata temu
    Aisogg a gdzie bedzie mial operacje?
  • 4 lata temu
    Jula , mąz miał operację 1 kwietnia. Operacja trwała 5godzin. Leżał 2 tygodnie. Mąż miał rekonstrukcję pęcherza więc worki po operacji były, 6 dokładnie po 3 dniach został tylko 1 a po 11 dniach żaden.
  • 4 lata temu
    Witam Wszystkich po dłuższej przerwie :) U nas na razie względna stabilizacja tzn. staramy się żyć normalnie, ostatnio jeździmy z córcią na wycieczki jednodniowe pociągiem w góry, robimy wycieczki rowerowe i spacery. Mąż fajnie sobie radzi, minęły mu już napady gniewu, które na początku często się zdarzały jak tylko worek się rozszczelnił. Ogarnęliśmy już trochę to nasze rozszczelnianie, my po umyciu dawaliśmy sztuczną skórę z Brauna i chyba ona wchodzi w taką reakcję z moczem, że te worki szybko się rozszczelniały. Teraz po dokładnym umyciu szarym mydłem suszymy tylko skórę, nic nie nakładamy i naklejamy worek. Skóra jest fajna, nic się nie dzieje i na razie tak robimy. Tak naprawdę z kosmetyków używamy tylko spayu do odklejania. Mąż ma też już wyciągnięte sondy, które miał od operacji i wszystko fajnie pracuje, nic się nie zatyka. Codziennie pije sobie herbatę z żurawiny i kupuję też taki sok z żurawiny z Oleofarmu i wypija po kieliszeczku rano i wieczorem :) Ja cały czas wymieniam mu worki, on jeszcze nie próbował ale widzę, że jakoś ciężko mu się przełamać. Ma dość spory brzuch i to jest dość dużym problemem :( Ostatnio był też w ZUS-ie bo skończyło się 182 dni L4 i przyznali mu świadczenie rehabilitacyjne na rok. Ja czasami mam takie uczucie przytłoczenia i zastanawiam się czy to przetrwam, ale potem zbieram sie w sobie i ciągnę wszystko do przodu. Mega jestem zestresowana kolejnymi badania TK i ich wynikami. Bardzo bym chciała żeby nic się u nas nie wydarzyło. Ada bardzo mocno trzymam kciuki, napisz jak wyniki cystoskopii. Aisogg mam nadzieję, że do września jakoś wytrwacie a potem pójdzie już wszystko według planu lekarzy i Waszych myśli. Joasiu bardzo mocno Cię pozdrawiam, fajnie było znowu poczytać coś od Ciebie :) Julka23 mój mąż miał radykalną 13 maja (po 4 cyklach chemii), po 7 dniach był w domu ale niestety na początku czerwca pojawiły sie komplikacje tzn. najpierw w miejscu po pęcherz zrobił się obrzęk limfatyczny a potem zapchały się sondy, które miał wyprowadzone z nerek do stomii. Objawy jakie pojawiły się u niego to przede wszystkim wysoka gorączka. Jeżeli coś takiego u Was się pojawi nie czekajcie z niczym tylko szybko na SOR, oni tam zaraz podają antybiotyk i opanują sytuację. Mój mąż za pierwszym razem myślał, że gorączka zejdzie i absolutnie nie chciał jechać, czekaliśmy za długo i efekt był taki, że potem w szpitalu był dłużej niż bezpośrednio po samej operacji. Na dzień dzisiejszy w miarę jesteśmy już ogarnięci chociaż cały czas czuję ucisk w żołądku jak tylko myślę o kontrolnej TK i wynikach. Ja jestem okropną pesymistką i czasem trudno mi si z tym żyje. Aha korzystaliśmy też z pas brzusznego do wstawania po operacji, mąż mówi, że bez tego to w ogóle nie wstał by z łóżka. W naszym szpitalu przychodził rehabilitant i pomagał pacjentom po operacji (u niego też kupiliśmy ten pas). Pozdrawiam
  • 4 lata temu
    Tośka...jak dobrze wiedzieć ,że u Was życie wróciły na niemal normalny tor,byłam pewna,że uda Ci się wszystko sprawnie ogarnąć:).Super pomysł z tymi jednodniowymi wycieczkami w góry,nie są zbyt męczące ,a mężowi taki ruch pewnie wskazany..Teraz musi już być dobrze,innej opcji nie ma:)A macie kontakt z Jackiem?wszystko u niego w porządku?? Ado,jak wyniki Taty? Pozdrawiam bardzo ciepło wszystkich
  • 4 lata temu
    Witam wszystkich i chciałam podzielić się z Wami moim szczęściem, dzisiaj byłam na onkologii po coroczne wyniki i wszystko jest w porządku, cieszę się strasznie bo każde takie badanie to wielki stres dla chorego i rodziny, ja jestem 7 lat po radykalnej ale stres będzie zawsze nam towarzyszył bez względu na to ile minie lat, pozdrawiam wszystkich chorych i ich rodziny i walczcie z gadem bo da się z nim wygrać, życzę zdrówka .
  • 4 lata temu
    Witaj Dona, Twoje szczęście bardzo nas cieszy . Takie wiadomości są potrzebne na tym forum, podnoszą na duchu i dają siłę do walki z gadem. Pod koniec sierpnia minie 5 lat od radykalnej u mojego męża. Wszystko jest w porządku, coroczne badania odbędą się we wrześniu. Masz rację, że to zawsze jest stres, bez względu na to ile lat minęło. Pozdrawiamy Cię serdecznie.
  • 4 lata temu
    Witaj Kama, fajnie że się odezwałaś bo jest nas na tym forum dosyć dużo ale mało kto się odzywa z tych którym się udało wygrać walkę z gadem a sama wiem jak byłam przed i po operacji jak szukałam wiadomości ile mi jeszcze zostało czy są ludzie którzy żyją dłużej i każda dobra wiadomość od ludzi którzy wyzdrowieli była dla mnie pociechą i nadzieją że i może mnie się uda, dlatego czasem piszę o tych ważnych dla mnie sukcesach ,może i one komuś dodadzą sił do walki o zdrowie i o życie ,życzę Tobie i mężowi również dobrych wyników i obyśmy tylko takie dostawali jeszcze przez wiele wiele lat, pozdrawiam serdecznie i życzę zdrówka.
  • 4 lata temu

    Donna, Kama...wspaniałe wieści, podnoszące na duchu. 

    Joanna super że mąż jest aktywny I tak świetnie sobie radzi. Z nadzieją patrzę w przyszłość I mam nadzieję że mój tata też sobie poradzi...no I my!!!



Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat