Rak z punktu widzenia "osoby wspierającej w walce"

13 lat temu
Bardzo się ucieszyłam, jak dzisiaj usłyszałam o akcji "Policzmy się". Dla mnie ta akcja, to swoiste wsparcie! Piszę jako wnuczka i córka osób chorych na raka.Najważniejsze w tej chorobie jest nastawienie, chęć walki, wsparcie i wiara w to, że będzie lepiej... Czasami bywa ciężko... Pamiętam dobrze, jak 2 lata temu musiałam powiedzieć Babci, że ma nowotwór, wtedy to było moje pierwsze osobiste zetknięcie się z tą chorobą... Obawiałam się tej rozmowy, jak to powiedzieć... Kupiłam szampana Pikolo i gdy wróciłam od lekarzy- babcia od razu wiedziała... Ze smutkiem i łzami popatrzyła na mnie i oczekiwała na potwierdzenie. W tym momencie otworzyłam szampana i powiedziałam - tak jest rak! ALE NIE MA PRZERZUTÓW! Minęły dwa lata, wszystko zaczęło się układać... aż tu nastał luty. Wtedy to u mojego Taty zdiagnozowana raka złośliwego tarczycy, już jest po operacji pojutrze jedziemy do szpitala i Tata zaczyna terapie w klinice medycyny nuklearnej. Zwracam się w swoim poście nie tylko do osób chorych, ale także do ich rodzin, do osób młodych takich jak ja jestem... że DAMY RADĘ! Nawet jeśli w tej WALCE, pielęgnując najbliższe nam osoby - mamy momenty słabości, nie możemy się obwiniać, że za mało robimy, za mało się troszczymy... Nas - najbliższych ta choroba też dotyka, ale miłością i wiarą można zdziałać cuda. Ja też zaczynam się bać, rak rakowi nie jest równy - czy będzie happy end. Wiele nocy przepłakałam, bojąc się co będzie jutro... Ale wiem jedno - wszystko co ludzkie nie jest nam obce... Dlatego nie wstydźmy się naszych czasem tych "słabszych odruchów". Nie obawiajmy się, jeśli coś nas gryzie-porozmawiajmy, popłaczmy co by ze zdwojoną siłą rano wstać i udowadniać, że pot i łzy nie idą na marne i wygramy! Drogie "osoby walczące" i "osoby wspierające w walce" jesteście CUDOWNI!
16 odpowiedzi:
  • 13 lat temu
    Tak masz racje jest to potworna walka i również walka z samą sobą :)))
  • 13 lat temu
    Zazdroszczę Ci takiej siły i wiary! Moja mama ma raka płuc - dla mnie to koniec świata, a mój dziadzio zmarł miesiąc temu na białaczke, chorował trzy tygodnie:-( Moją mamę może uratować tylko cud a podobno w medycynie cudów nie ma:-(
  • Kate!!!!
    Musimy myśleć, że dobre rzeczy się i Nam przydażą! A nóż się uda???
    Moja Droga ja też mam chwilę zwątpienia, czasami momenty wieczornego płaczu. Jednak wiem, że muszę się trzymać, a jak już nie jestem w stanie wytrzymać sama ze sobą, spotykam się z kimś, komu mogę się wypłakać... Cieszę się, że jest taka strona jak ta, gdzie możemy porozmawiać i podładować akumulatory! Ja od wczoraj mam b. dobry humor, pomimo tego, że jutro jadę z Tatą do centrum Onkologii i bardzo, ale to bardzo się boję!

    Życzę Tobie WIARY i SIŁY! Nie dopuszczaj do siebie złych myśli!!!!!! Ok???? !!! ;-) A jeśli chcesz "optymistyczny zastrzyk" pisz do mnie! DAMY RADĘ!!!!!

    Ściskam Cię serdecznie!
  • 13 lat temu
    Dziękuje za ciepłe słowa. Ja też wiem, że muszę się trzymać, ale to wszystko mnie przeraża i nawet już nie mam siły płakać. Jeszcze niedawno byłam taka szczęsliwa a w ciągu czterech miesięcy tyle przykrości mnie spotkało, smierc dziadzia, choroba mamy, która jest jeszcze taka młoda. Teraz mama jest po radioterapii i tak bardzo zle to znosi a ja nie mam siły patrzec na jej cierpienie ale wiem że musze byc silna dla niej i ją wspierać. W chwilach zwątpienia będę pisać.
    Pozdrawiam i życze duzo sił dla Ciebie i zdrowia dla Twoich bliskich.
  • Kochana, ja "patrzę na raka" już od 2 lat! Dużo się w moim życiu zmieniło, czasami myślałam, że mi serce pęknie.... Ale jakoś tłumaczę sobie, że już niedługo będzie dobrze! W chwilach zwątpienia i radości pisz, będzie mi miło! Dzięki bardzo i dużo zdrówka dla Was!!!! Do napisania się!
  • 13 lat temu
    Witaj edysieczko ,dzięki za miłe słowa .Wspieraj tatę jak możesz jest to tak bardzo ważne w tej chorobie i ważne aby tata nie myślał że to koniec ,niech myśli w tej kategorii ;jestem uprzywilejowany i mam jeszcze cisik zrobić ,może w młodości coś mi uleciało :)) mówię Ci ja sobie tak tłumaczę i jest mi lepiej .Pozdrawiam cieplutko Ciebie i tatę ,trzymajcie się:)))

  • Witajcie kobietki:)
    Widzę, że bardzo przeżywacie chorobę u Waszych bliskich i jest to normalne, ale dajcie im jak najwięcej uśmiechu i radości, żeby nie myśleli o chorobie. Ja leczę się od 8 lat, miałam kilka operacji w ciągu 5 lat i jak już miało być ok. okazało się, że jest gorzej. I wiecie , zastanawiałam się czy mówić o tym swoim dzieciom, żeby ich nie martwić. To ja pocieszałam dzieci, rodziców , męża i całą rodzinę, ja mówiłam, że będzie wszystko dobrze bo nie może być inaczej i tak jest:).My rodzice wiemy, że nasze dzieci chcą żebyśmy żyli długo , w zdrowiu patrząc jak nasze dzieci są szczęśliwe i radosne.
    Minęły 3 lata od bardzo poważnej operacji i jak do tej pory jest ok. Nie dopuszczam nawet myśli, że może być inaczej.
    Trzymajcie się i bądźcie silne jak my - chorzy :) i traktujcie nas jak normalnych ludzi, a nie śmiertelnie chorych:)))
  • Hej Czarownica :)

    Oczywiście, że traktujemy normalnie- motywujemy do normalnego jak przed chorobą trybu życia! Moim zdaniem, nie ma co ukrywać przed dziećmi ( w zależności też w jakim są wieku) kolejnych wyników badań. Czasami trzeba huknąć mocniej, aby rodzic się "odnalazł" i nie zachowywał się w stylu - umieram...

    Powodzonka dla Ciebie i dużo zdrówka!
  • edysiaczka i tak właśnie ma być , nie można się załamywać. Już nie ukrywam przed dziećmi niczego, mówiłam im, że zastanawiałam się czy im mówić czy nie, oni zdecydowanie chcą wiedzieć wszystko.
    Chyba każdy chory nie chce myśleć o umieraniu, ale czasami ludzie słysząc, że to rak stawiają krzyżyk.
    Ja muszę być zdrowa i na pewno będę:)))
    Pozdrawiam:)
  • 13 lat temu
    Dziewczyny!
    dziękuję za mnóstwo pozytywnej energii.. w waszych postach jest tyle dobroci i ciepła.. a ja powiem tyle - chciałabym móc z każdym porozmawiać o moim czerniaku, ale boję się.. powiedziałam kilku osobom, i zobaczyłam strach, litość, dystans.. przecież rak to nie jest wyrok śmierci.. a sporo ludzi od razu walczącego odsyła w myślach na tamten świat.. to tak nie jest - MY WALCZYMY. najgorzej jest, gdy chcę porozmawiać ze znajomymi, ale boję się, że się odsuną, że będą się litować.. tego nie chcę.. a rozmowa jest potrzebna, trzeba się wygadać jeśli jest taka potrzeba.. to naprawdę pomaga..
    więc wspierajmy się w walce, wspierajmy się w trwaniu przy bliskich - moja mama miała raka tarczycy, teraz jest dobrze, ja mam czerniaka złośliwego, i też będzie dobrze :)


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat