Maba, mój mąż miał operację dokładnie rok temu 05.10.2016. Też był i jest dużym człowiekiem. W dniu operacji ważył 128 kg. Z punktu widzenia lekarzy, którzy go operowali to nie zbyt dobrze. Operacja trwała dłużej, była obciążona większym ryzykiem, związanym z znieczuleniem, zamykaniem powłok brzusznych, wybraniem odpowiedniego miejsca na wyłonienie stomii itd. Z kolei z moich obserwacji po operacji i w trakcie trwania wczesnej rekonwalescencji, mąż był znacznie silniejszy od osób bardzo szczupłych, znacznie szybciej dochodził do siebie, rany świetnie się goiły i nie odczuwał braku pożywienia przez kilka kolejnych dni. Pił bardzo dużo wody ok 3-4 litrów dziennie i to mu całkowicie wystarczało, zresztą obecnie też pije min 3 l wody dziennie i twierdzi, ze to najlepsze lekarstwo:) Maba, czytając Twoje posty odnoszę warzenie, że nasze historie są bardzo podobne. Przede wszystkim piszesz, że to mąż zawsze był i jest Twoim wsparciem. Podobnie było u mnie, ja szalałam, panikowałam, rozpadałam się codziennie na kawałeczki, a on NIC. zastanawiałam się nawet, czy to nie jest jakaś wewnętrzna depresja, załamanie. Nic z tych rzeczy. Po prostu musiał wszystko sam przetrawić, przewartościować swoje życie i nie uzewnętrzniać problemu. Dzisiaj wszystko jest w porządku, czuje się świetnie, nadal jest moim największym oparciem, bardzo szybko zapanował nad chorobą, workami. Jest wręcz niepoprawnym optymistą, czym czasami doprowadza mnie do szału:). To naturalne, że się martwisz, operacja jest bardzo poważna...ale niech to będzie jedyne Wasze zmartwienie. Nie analizuj przyszłości, wszystko samo się powoli ułoży i będzie naprawdę dobrze. Ściskam i trzymam kciuki za udaną operację.