witam serdecznie wszystkich na tym forum.
Założyłem ten profil, bo chyba od zebranych tutaj członków więcej uzyskam informacji bądź wsparcia psychicznego.
Opisze więc sytuację mojego taty:
W kwietniu miał operacje laparoskopowo wycięcia guza gruczolakaraka śluzowego - usunięto esice i przednią ścianę odbytnicy została wyłoniona kolostomia. W trakcie operacji okazało się, że był naciek na kość ogonową, która podobno oczyszczono...
Badania histopatologiczne wykazały rak gruczołowy śluzowy stopień pT3 pN1c R0 grupa prognostyczna IIIB za bardzo nie wiem co to oznacza.
Tata jakoś dochodził do siebie i zakaceptował tą stomię. Schudł 20 kg. Miał zacząć chemię w lipcu, ale trochę to wszystko się inaczej potoczyło...
Między czasie miał TK wykazało one liczne lite guzki w prawym płucu. Lekarz opisał, że mogą to być zmiany o charakterze meta.
Na początku lipca zaczął mieć problemy z wypróżnianiem się, lewatywy nie pomogły. TK wykazało zalegania w jelicie cienkim, zapadniecie się jelita grubego. Więc w szpitalu postanowili Tate otworzyć.
Stwierdzono rozsiew nowotworowy wewnątrzotrzewnowy z pętlami jelita cienkiego wciągniętymi w naciek nowotworowy w miednicy powodujący niedrożność. Wyłoniono teraz ileostomię. Tata jest załamany tymi dwoma workami. Wszystko przechodzi przez niego bardzo szybko bardzo często musi oprożniać worek co uniemożliwia mu w miarę normalne życie. Schudł kolejne 10 kg czyli od kwietnia zrzucił ponad 30 kg.
Nowe badanie histopat. po tej operacji materiał pobrany z otrzewnej-trzewnej wykazał naciek gruczolakaraka śluzowego.
Trudno mi to wszystko zrozumieć. Czy to oznacza, że tata ma kilka przerzutów? Na kość miednicy, ogonową, która go boli do dzisiaj. Do otrzewnej? Z tymi płucami też nie wiemy co to jest czy przerzut czy może te guzki są po zapaleniu płuc, a może astmie.
Chirurg po ostatniej operacji tylko tyle mi powiedział, że te obie stomie będzie miał do końca i że rak jest bardzo zaawansowany.
Onkolog dał tacie chemie Folfiri czy jakoś tak czyli to chemia paliatywna jak rozumiem. Czyli szans na wyleczenie nie ma?. Tylko łagodzenie bólu, zwolnienie rozrostu guzów???
Wiem, że rokowania są różne i wszystko zależy od organizmu chorego ale czy ktoś z państwa był w podobnej sytuacji. Ile to wszystko może trwać.
Psychicznie ja i mama zaczynamy padać, ciągłe napięcie i niepokój...
Pozdrawiam
Kuba
Sytuacja taty jest trudna, tak jak lekarz powiedział, nowotwór jest z przerzutami, zaawansowany. Pozostaje leczenie paliatywne, ale jak długo ono potrwa to nikt nie wie. Każdy inaczej reaguje na chemię i niektórzy biorą kilka miesięcy a inni kilka lat. Musicie pomagać tacie w chorobie na tyle by mógł przyjmować kolejne wylewy, dieta, leki przeciwbólowe itp. Ale sami musicie pomyśleć o sobie i znaleźć czas na własne życie. Cieszcie się każdym dniem razem spędzonym i uwierzcie, że tych dni może być jeszcze bardzo dużo. Nikt z nas nie jest Bogiem a tylko On wie jak długo zostaniemy na tej ziemi. Ja też miałam III B i już w tym miesiącu minie 9 lat od operacji. Też mam kolostomię i nie jest to prosta sprawa. Ale nie ma wyjścia trzeba przyjąć to co jest i cieszyć się każdym dniem. Pozdrawiam
Witam Was wszystkich serdecznie, długo się wahałem czy napisać o sobie na forum. Jednak ostatni stres i niepewność, dodatkowo chęć oparcia się na Waszym doświadczeniu skłoniło mnie do napisania kilku słów.
Mój problem z „układem pokarmowym” trwa już dosyć długo, obecnie mam 34 lata. Około 10-ciu lat temu zaczęły się problemy, na początku była to ciągła zgaga oraz praktycznie ciągłe luźnie stolce ze śluzem (od czasu do czasu dochodziły biegunki), które występowały praktycznie bez ustanku. Były to nagłe i bardzo silne potrzeby wydalenia połączone z bólem, po czym przychodziła ulga. Leki typu ranigast, ipp, czy później helicyd przynosiły poprawę. Muszę się przyznać że unikałem lekarzy, ciężko mi w tym momencie powiedzieć dlaczego. Do dolegliwości się przyzwyczaiłem – dało się z tym w miarę normalnie funkcjonować. Tak mijały lata, po drodze przypałętał się zawał serca oraz choroba wieńcowa, jednak udało się z tego jakoś wyjść jakoś bez większego szwanku. Kiedy wziąłem ślub i w moim życiu pojawiła się córka do swoich dolegliwości podszedłem poważniej i zapisałem się do gastrologa na NFZ, jednak po kilku wizytach (każda kolejna przy nasileniu objawów) skutkowały tą samą diagnozą, czyli IBS. Zaznaczę, że do pewnego momentu nic „poważniejszego” się działo, wszystkie wyniki były wręcz idealne – próby wątrobowe, trzustkowe, morfologia, mierniki zapalne, krew utajona itd..
Po kolejnym nasileniu objawów oraz pojawieniu się nowych (było to około 2 lat temu) wybrałem się prywatnie do (podobno bardzo dobrego) gastroenterologa. Na początku byłem leczony tribuxem, pierw skutek był dobry, wystarczyło na jakieś pół roku, kolejne zaostrzenie, następnie były dwie terapie xifaxanem, efekt był bardziej niż zadowalający, stolce unormowały się praktycznie do formy zdrowej, prawie zniknął śluz. Było ok, do momentu jak nie przypałętał się koronawirus, kilka zmian antybiotyku na zapalenie płuc. Od tego momentu jest już tylko gorzej. Na chwilę obecną stolce w 70% są luźne, 20% to biegunka a 10% jakoś w miarę uformowane i grubsze, co kilka tygodni pojawiają się stolce grubości sznureczka (bardzo cienkie). Za każdym razem pojawia się śluz. Do tego jakieś skurcze, wzdęcia i bóle w różnych miejscach brzucha. Dodam że wszystkie możliwe badania nie wykazały kompletnie nic, wykonywałem wielokrotnie (co kilka mieś) test na krew utajoną, USG, per rectum, badania na pasożyty, lamblie, morfologię, elektrolity, ob, crp, próby wątrobowe, trzustkowe, markery nowotworowe, nigdy nie pojawiła się w stolcu krew, nie chudnę. Jest możliwe, że przy raku jelita stolce ołówkowate występują naprzemiennie ze zwykłymi? Przy ostatniej wizycie lekarz zdecydował o wykonaniu kolonoskopi (mimo że w dalszym ciągu jest prawie pewny bardzo wrednej wersji IBS), zaplanowana jest na drugą połowę września. Nie ukrywam, że bardzo się boję i chciałem Was zapytać, z waszego doświadczenia czy przy takich wynikach badań jest możliwe wystąpienie raka jelita? Nie szukam tutaj diagnozy, może trochę otuchy i wymiany doświadczeń (może ktoś z Was coś doradzi). Z góry dziękuję za każdą odpowiedź i życzę zdrowia przede wszysktim.
Wg mnie masz nerwicę, wyniki nie wskazują na nowotwór, dlaczego tak twierdzę? Każdy nerwicowiec bardzo skupia się na objawach, chcę wszystko kontrolować, a nawet wywołać sobie objawy fizyczne choroby (wiem to z autopsji), taki dokładny opis objawów świadczy o tym, że zajmujesz się tymi objawami i masz naturę lękową. Oczywiście trzeba się badać, ale tak długi czas takich objawów dawno by pokazał coś w badaniach, np. anemię, chudnięcie itp.