Jak walczyć z rakiem
Witam.
Doskonale wiem, człowiek reaguje jeśli słyszy diagnozę ‘rak”, bardzo ważne jest wsparcie najbliższych i nie tylko. Piszę do Was, ponieważ moja mama została dotknięta tą chorobą dla mnie był to szok nie wiedziałam jak sobie z tym poradzić. W tym momencie spotkałam ludzi którzy mi pomogli dzisiaj ja pomagam innym. Moja mama wygrała tą walkę trwało to trzy długie lata.Pamiętam do dziś słowa lekarza-onkologa „ .... Pan Bóg nad panią czuwa nie wiem co się stało ale guza nie ma. przerzutów też nie ma i markery są dobre .....”Gdyby ktoś był zainteresowany może się ze mną skontaktować i pomogę mu anna_ciurkot@wp.pl
-
Czy na długo tam wracasz?
-
Z poprzednich doświadczeń, na co najmniej 4 tygodnie, w tym co najmniej 2 tygodnie w izolacji kontaktowej.
-
No to sił Ci zycze, wszelkich:) czytałam własnie Twoje wypowiedzi tutaj. Widze, ze jestes silna i tak trzeba trzymac ;) Ja nie byłam w szpitalu dłuzej niz 2 dni. I to nie teraz a na własne zyczenie ;) Kiedys myslałam, ze rak jest jeden. A to nie takie proste jak i człowiek jes b skomplikowany. Pisz jak bedziesz mogła, dawaj znac jak sie walczy i wygrywa:) Wazne dla Ciebe i dla nas;) Pozdrawiam
-
I jesli trzeba Ci w czyms pomoc dawaj znac. Chyba po to jest forum ;) Ja tak wlłasnie z niego korzystam. Dobrych mysli :)
-
Będę pisała, jak będę miała siły. Teraz czeka mnie znów ciężka chemia i na pewno będzie spadek siłki. Pozdrawiam.
-
O podtrzymywanie na duchu bardzo proszę (oprócz chemii, to i izolatka daje 'popalić', w izolatce psychika 'siada'). :)))
-
To nie wiele chyba wymagasz choc to róznie bywa... Nie mam pojecia jak potrzymuje sie na duchu ale wiedz, ze chce to zrobic dla Ciebie tylko nie wiem jak. Czasami warto nie dac sie rozkleic (choc i łzy sa wazne bo podobno oczyszczaja organizm ;)) a wrecz na cos sie zdenerwowac i chęć walki sama wraca. Ja teraz tyle naczytałam sie o raku \, ze juz mi głowa paruje..;)
-
A jak byłam leczona to niewiele wiedziała o tej chorobie. Zaufałam lekarzom. Jak dotychczas twierdze iż sa zazwyczaj małomówni to mam do nich szczesie. Tzn w szpitalu onko..bo lekarza pierwszego kontaktu nadal szukam ;) Zaufanie i wiara iz chca dobrze..moze czynic cuda :) Jeszcze jedo. Ja nie byłam leczona w szpitalu ale i talk przechodziła swoje 5 min szpitalnego sierpienia. I nie mysle tu o chemi bo choc to były 3 godz ale o (niby) 15 min brahyterapii. Łzy same płyneły. Wtedy sama szukałam ratunku dla siebe. Nie jestem świeta ale modliłam sie. a Ty pewnie sama znajdziesz cos co pomoze Ci przetrwac te izolatki itp. Czasami czlowiek sam nie wie ile potrafi wytrzymac. Dowiaduje sie jak wygra :)
-
I jeszcze mi sie przypomniało jak podczas przygotowan do brahy... mnie na chwile usypiali. Pani anestozjolog przed zasnieciem radziła mi myslec o czyms przyjemnym, pytała o wakacje... a ja taka zdenerwowana mysłałam "o czym ona gada ja tu leze chora..." ale i tak zasypiałam :) ja miałam swoj sposób na zasniecie :) Jak zazwyczaj radziłas sobie z przetrwaniem? Bo jak doczytałam sie to nie Twoj pierwszy raz... I jeszcze nam sie wydaje, ze jestesmy słabi a siła tkwi w nas :)
-
W izolatka już byłam parę razy. Chyba ze 6 razy. Najdłużej ok. 5 tygodni.
Jak to przetrwałam to sama nie wiem. Zwłaszcza, że na czytanie nie miałam siły. Jest TV, ale po pewnym czasie ciągłe oglądanie TV też się nudzi. Mam radyjko i internet (choć na internet też nie zawsze mam siłę). A czasami jestem tak słaba, że leżę w zupełnej ciszy.