Zdrowe już ciało a myśli chore..

12 lat temu
Witam,jestem pierwszy raz tutaj,mam 33 lata jestem prawie 9 lat po chorobie,złosliwym raku skory ktory okaleczyl mnie na cale zycie,mam amputowane małzowine uszną i ucho wew,,nie słysze.,,nosze wiecznie rozpuszczone włosy by ukryc kalectwo,lekarz powiedział ze gdyby mnie to spotkało 10 lat temu nie byłoby dla mnie ratunku, bo rak był tak atypowy i niesklasyfikowany dokładnie, ze zeby moc cos zaczac robic ze mna lekarze odesłali mnie na 2 tyg.do domu żeby sie konsultować z lekarzami ze stanow .Jestem pod kontrola i wszystko jest dobrze ale moja psychika ucierpiala bardzo,świadomość co za mna dławi że może to wrocić,operacja uszkodziła mi narząd rownowagi-błędnik(było to nieuniknione)co daje mi dyskomfort ogromny w codziennym życiu,częste zawroty głowy,bołe,osłabienie,brak sił,,dobijające drobiazgi,,cieszę się że żyje i dziekuje Bogu i lekarzom,ale nie umiem sie pogodzić z tym jak choroba mnie''zniszczyła''....jest ktos z podobnymi problemami po operacji,,,pozdrawiam wszystkich
26 odpowiedzi:
  • 12 lat temu
    Agatko ale poza operacją może być jeszcze radioterapia lub chemia. To tez sa metody leczenia, co więcej skuteczne!!
  • 12 lat temu
    kochana,tak mi przykro,,tak bardzo mi przykro!!nie bede cie pocieszac,mowic ze trzeba sie trzymac i cieszyc tym co zostalo i dobrze wykorzystac ,to banał...czas sam pokaze jak macie to ''przezyc''jedyne co moge doradzic to modlitwe,prosic Boga zeby dał siłe....ja sie pomodle za twoja mame,ciebie i wasza ,,jednak pamietaj,nie kazda diagnoza to wyrok ,,CZASEM TRZEBA WIERZYC W CUDA ZEBY MOC ZYC''
  • 12 lat temu
    zywa9 dzis dzwonil ordynator, ktory mial Mame operowac-wynik histopatologiczny juz jest, jedyne co powiedzial, to ze guz jest nieoperacyjny a co to oznacza-wiadomo-to wyrok. Prosil o spotkanie w poniedzialek, bo to nie na telefon, ale co innego moze wymyslec jak juz operowac nie mozna...Jestem zalamana...
  • 12 lat temu
    Żywa masz racje my mamy inne spojrzenie na to co niesie ta choroba ale zrozummy /co za słowo?:)/ tych którzy działają w dobrej wierze i też chcż nam pomóc i odnaleźć się w tej sytuacji.
  • 12 lat temu
    z tym dobieraniem klucza jest roznie,wiem napewno ze kazdy,,tak jak mamaAgatki80 i kazdy chory,przed operacja sie boi,wiec trzeba tych kluczy probowac zeby jakos mu pomoc,ulzyc w strachu,bo mysle kto nie doswiadczyl takiego leku,zwiazanego z choroba nowotworowa nie ma pojecia jak to ''smakuje,,,,,piszę troche czasem do szuflady i teraz przypomniala mi sie taka moja mysl ''ZEBY CZLOWIEK MOGŁ POWIEDZIEC ZE SIE NIE BOI,NAJPIERW MUSI UMRZEC ZE STARCHU'' Dobranoc...
  • 12 lat temu
    Dziewczyny zgadzam sie z Wami w 100%.
  • 12 lat temu
    No tak tylko różni ludzie różnie reaguja na takie same sytuacje. Cała sztuka żeby dobrać odpowiednii klucz do odpowiedniego zamka:)
  • 12 lat temu
    powiem wam ze rozumiem gdzies tam mame Agatki80,,ja jak chorowalam to brzydko powiem posrana bylam ze strachu,przed operacja,po,,jak na wyniki czekalam,,caly czas myslalam czy bede zyc,czy bedzie bolec,czy bede kaleka,,ale jak ktos probowal sie nademna rozczulac to mialm ich ochote lac po mordzie,,okropnie znosilam slowa typu''nie martw sie,bedzie dobrez''a gowno dobrze,,mialam raka,ucieli mi ucho wypatroszyli pol glowy,,,co oni mogli wiedziec o mojej sytuacji,,wiec denerwowalo mnie strasznie pocieszanie,,ale czasem jest tak ze nie trezba nic mowic,,bliskosc ,obecnosc,,drobne gesty,,,daja czlowiekowi sile i to raczej mialam na mysli,,,w takiej sytuacji zaden chory nie chce byc sam,gwarantuje wam to nawet jak mowi''po co przyjechaliscie''w duszy sie cieszy bo am wie4cej sily,,a ze nie okazuje emocji,,to taka maska,,,ja tez tak mialm,,,myls ze jak ja sie musze z tym zmierzyc,bać i trzas sie to nie bede tym innych obarczac,,,ale czasem wystarczla usmiech kogos bliskiego,poglaskanie mnie po opatrunku na glowie czy pusczone oczko i byl to miod na moje serce,,,,,,,, ''CZASEM CISZA WYPOWIADANA DUSZA NAJGŁĘBIEJ TRAFIA DO LUDZKICH SERC''
  • 12 lat temu
    Carla dzis przyznala, ze napiecie rosnie i strach razem z nim, w srode ma dzwonic do szpitala, w ktorym maja usuwac pecherz i reszte i powoli zbliza sie ten czas. Tak naprawde to nie wiadomo co wtedy mowic, jak rozmawiam z nia z troska i probuje pocieszac, to tez sie rozczula i wychodzi na to, ze martwie sie, bo moze tego nie przezyc (oczywiscie w rozumowaniu Mamy), jak opowiadam o innych ktorzy z tym zyja, mowi o strachu, obawach i boje sie, ze znow na krotko przed bedzie sie chciala wycofac. Prawda jest taka, ze i my jako dzieci i nasi rodzice, wszyscy chcielibysmy sobie wielu rzeczy w zyciu oszczedzic a niestety jest to niemozliwe i na dobra sprawe, sama jestem strachliwa w temacie tego typu chorob, wiec dawanie dobrych rad jest o wiele prostsze jak bycie w tej sytuacji...Jak to moj Tata mowi "Jakby sie nie obrocil, tylek zawsze z tylu":P Pozdrawiam serdecznie i zycze zdrowka:D
  • 12 lat temu
    To jest chyba taki mechanizm obronny u naszych rodziców. Oni nie chcą nam stwarzać problemów wiedzac że mamy ich pod dostatkiem a sami się gryzą i udają " twardzieli"


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat