powiem wam ze rozumiem gdzies tam mame Agatki80,,ja jak chorowalam to brzydko powiem posrana bylam ze strachu,przed operacja,po,,jak na wyniki czekalam,,caly czas myslalam czy bede zyc,czy bedzie bolec,czy bede kaleka,,ale jak ktos probowal sie nademna rozczulac to mialm ich ochote lac po mordzie,,okropnie znosilam slowa typu''nie martw sie,bedzie dobrez''a gowno dobrze,,mialam raka,ucieli mi ucho wypatroszyli pol glowy,,,co oni mogli wiedziec o mojej sytuacji,,wiec denerwowalo mnie strasznie pocieszanie,,ale czasem jest tak ze nie trezba nic mowic,,bliskosc ,obecnosc,,drobne gesty,,,daja czlowiekowi sile i to raczej mialam na mysli,,,w takiej sytuacji zaden chory nie chce byc sam,gwarantuje wam to nawet jak mowi''po co przyjechaliscie''w duszy sie cieszy bo am wie4cej sily,,a ze nie okazuje emocji,,to taka maska,,,ja tez tak mialm,,,myls ze jak ja sie musze z tym zmierzyc,bać i trzas sie to nie bede tym innych obarczac,,,ale czasem wystarczla usmiech kogos bliskiego,poglaskanie mnie po opatrunku na glowie czy pusczone oczko i byl to miod na moje serce,,,,,,,, ''CZASEM CISZA WYPOWIADANA DUSZA NAJGŁĘBIEJ TRAFIA DO LUDZKICH SERC''