Emka83 nie możesz myśleć że to już koniec trzeba walczyć są ludzie którzy byli w takiej sytuacji i wyszli z tego.Najważniejsze to wierzyć,że wszystko będzie dobrze.Pozdrawiam
Emka83 Moniczka74 napisała Ci bardzo szczerze.Trzeba walczyć nie odpuszczać choróbsku.Na co dzień starać się normalnie żyć .Na ile jest to możliwe ,,spełniać mamy marzenia ,bywać w miejscach o których śniła ,że je kiedyś odwiedzi ,zapraszać pozytywnych znajomych i rodzinę bywać u nich.Nie smucić się przy Niej ,nie pytać ciągle jak się czuje.Ten czas wykorzystać jak najpełniej ,jak najszczęśliwiej ,by można było powiedzieć iż był to dobry czas pomimo choroby.
Tak My robimy ,nie wiemy czy choroba męża powróci ,zaatakuje ponownie ,żyjemy pełnią życia i żyjemy szybciej ,tak szybciej zwiedzamy Polskę robimy różne rzeczy na które kiedyś nie mieliśmy czasu .Jeśli dane nam będzie długo cieszyć się życiem razem będzie to nasza wygrana,jeśli krócej też wygrana ,bo radosna i szczęśliwa pomimo ciężkiej choroby. :D
Ps Za oknem już prawie wiosna ,może umalować mamie w Jej mieszkanku scianę lub dwie na wiosenny kolor wstawić nowe świeże kwiaty zmienić dywanik?To pomaga Emko żyć i chcieć walczyć <3
No ,no sierotka aż się wzruszyłam,tak pięknie to napisałaś <3To prawda że korzystać trzeba z życia ile się da i nie zamartwiać się aż tak .Należy wykorzystać każdą chwilę jak najlepiej by potem móc wspominać ile dobrego zrobiliśmy dla kochanej osoby.Więc więcej entuzjazmu dla Emki83.Pozdrawiam :D <3
Emka bardzo mi przykro, Moja Mamusia odeszla od nas w piatek:( Walczyla dzielnie do samego konca. Sierotko troche sie z Toba nie zgodze kiedy wykryto u mamy chorobe i pozniej do jej nawrotu bylo wlasnie tak jak piszesz, ale ostatni rok byl naprawde trudny i dla niej i dla nas, oczywiscie korzystalismy z tego czasu tak bardzo jak sie dalo latem jezdzilismy na wycieczki chodzilismy na spacery, jeszcze w swieta bylo w miare dobrze. Piszesz o podrozach wycieczkach uwierz ze dla tak chorej osoby marzeniem jest wyprawa do sklepu,Przed smiercia mama wkrecila sie w robutki na drutach zaczela robic sweterek dla mojego synka niestety go nie skonczyla. Nie zgadzam sie z tym zeby nie smucic sie przy chorej czy nie rozmawiac o chorobie ja najbardziej zaluje teraz ze nie rozmawialam z mama o smierci ze tak bardzo wrecz na sile prubowalam ja zatrzymac z nami do samego konca do ostatniej minuty chcialam ja zatrzymac a to chyba nie o to chodzi. Emka jak bedziesz chciala porozmawiac napisz na priv
Malutka8712 Każdy przypadek jest inny .Nie piszę ,że zwiedza się Polskę z kimś kto nie może chodzić .Trzeba swoją sytuację rozważyć i wybrać to co najlepsze. :D :DPozdrawiam .
Witajcie,
szczere wyrazy współczucia malutka8712. Płakać się chce, kiedy to czytam i potrafię wyobrazić sobie jak bardzo Ci teraz smutno.
Myślę, że masz rację, pisząc, iż z chorym trzeba czasem rozmawiać o raku. Grunt, by nie robić tego cały czas. Ja nakrzyczałam na ojca, gdy zaczął opowiadać, że musi w końcu postawić nowy płot wokół domu, bo za rok już może nie żyć. Przez trzy dni wbijałam mu do głowy to, o czym tutaj piszecie, że rak to nie wyrok, że to choroba, którą się leczy, że z takim podejściem tylko się wykończy i przy okazji nas wszystkich wokół. Dziś (tydzień po postawieniu diagnozy) Tato wydaje się już bardziej pogodzony z perspektywą leczenia, jednak nie wiem, na jak długo mu się to utrzyma (od kilkunastu lat leczy się na depresję).
Dziś odbyło się konsylium lekarskie w sprawie Taty leczenia. Z krótkiej telefonicznej rozmowy z Panią koordynator onkologii dowiedzieliśmy się niewiele, jedynie, że tomografia i prześwietlenie nie wykazały nic niepokojącego, że torbiele na wątrobie są niegroźne i Tato został zakwalifikowany do operacji. Pojutrze ma zadzwonić, by dowiedzieć się kiedy ma stawić się na oddział. O radioterapii nikt nic nie wspomniał..... a guz nie jest chyba znowu taki malutki, skoro zajmuje połowę obwodu jelita (taki zapis znajduje się w wyniku kolonoskopii)...
Nie wiem, co o tym wszystkim myśleć; nie chcę fundować Tacie dodatkowego stresu upierając się, by domagał się naświetlania. W szpitalu twierdzą, że im szybciej guz zostanie wycięty, tym lepiej, Ty Stokrotka z kolei twierdzisz inaczej.....
Co radzicie?
Malutka 8712 :(Wyrazy współczucia.Majo ja myślę że powinnaś w sprawie taty zdać się na lekarzy oni wiedzą co robią.Pozdrawiam :)
I to są sytuacje kiedy ,najbliżsi muszą sami podejmować decyzje .Ale Majo chyba guz taty to G2 to powinno byc dobrze. :D
Przedoperacyjna radioterapia i radiochemioterapia
Tutaj jest ciekawe wyjasnienie :
http://lubikowski.pl/rak_odbytnicy.php
majo jesli guz jest duzy to im szybciej go wytna tym lepiej, nie ma na co czekac i sie zastanawiac. Zreszta z ta radioterapia to nie jest tak ze kazdy moze ja dostac, moja mamusia miala tak zlokalizowanego guza ze o radio nie bylo mowy. A druga sprawy w wyniku naswietlania guz moze sie rozpasc a jesli jest duzy taki rozpad moglby zakonczyc sie smiercia. majo zycze ci spokoju ducha wytrwalosci i wiary, jesli usuna to w czasie operacji to bedzie dobrze. Nie zapomnijmy ze raka jelita grubego moze wyleczyc tylko operacja i nic innego