Witaj Lukasz oj to troszke smutne.Cóż na chemii sie nie znam ,niestety i nie mielismy jej tzn mąż ,ale chemia powoduje te wszystkie przykre rzeczy .Czy oby na pewno trzeba ja kontynuować? Pozdrów mamę i trzymaj się ciepło. :D
Tak, Malutka, lekarz powiedzial to wprost.nie mamie, tylko mojej siostrze.podczas operacji w grudniu, po otwarciu, stwierdzil, ze guz jest zbyt duzy i naciekajacy do krzyza i pecherza.wylonili stomie i zamkneli.potem wpisali w dokument., ze guz nieoperacyjny a siostra zostala poinformowana, ze teraz zostaje tylko chemia paliatywna.mama bedzie miala robione badania ( tk i pet chyba ) po skonczeniu chemioterapii w lipcu.a my mamy wciaz nadzieje, ze guz sie zmniejszy i mozna go bedzie wyciac..
Lukasz, bardzo mi przykro, ze Twoja mama tak zle to znosi.nie wiem, co pisac..
Pozdrawiam was wszystkich i sciskam Evelyne, bo mam nadzieje, ze zaglada tu czasami.
Lukasz chyba nie ma lekkiej chemii, moja mama przy pierwszym rzucie choroby miala przerwe jakos w polowie wlasnie, moze jedna przerwa by pomogla? emka trzymam kciuki zeby badania wyszly dobrze. Moja mama dostala folfox, kiepsko sie czuje ma okropne bole brzucha. Mam do was pytanie jak wygladaja wasze relacje z innymi ludzmi? Ja nawet nie mam ochoty sie z nikim spotykac, a druga sprawa ze przestalam rozumiec ich problemy jesli nie sa zwiazane ze zdrowiem, zyciem to wydaja sie takie male..
Mama dziś zaczęła chemię, mam nadzieję że bd dobrze. Mama chce skończyć tą chemię jak najszybciej, wyniki ma dobre, oby to szybko zleciało. Malutka odnośnie relacji ze znajomymi to na początku było bardzo trudno, unikałem wszystkich. Po jakimś miesiącu znajomi stali się odskocznią od choroby, my jako wspierający nie możemy się zadręczać, musimy mieć tyle siły żeby poradzić sobie samym i dodatkowo wesprzeć chorych. Dodatkowo moja mama nie była zadowolona że się wycofałem ze spotkań ze znajomymi. Z problemami innych to faktycznie tak jest, że sobie myślę ile ja bym dał żeby mieć takie problemy... Myślę że nie możemy się całkowicie zamknąć na innych ludzi, czasem też musimy "wyczyścić głowy" i choć na chwilę zapomnieć.Trzymam kciuki za Was wszystkich :) Avietta, Dominika co u Was ?
Z problemami jest tak, ze zawsze nasze się wydaja najgorsze. Choroba nowotworowa powoduje sporo zmian u najbliższych. Jednak myślę już z perspektywy czasu i wiele bym dala za to by mój tata jeszcze żył. Śmierć najbliższych to najgorsze co może człowieka spotkać.Świadomość, ze już nigdy się tej osoby nie zobaczy, nie przytuli i nie porozmawia. Ta świadomość ze tyle wycierpiał i ze nic już nie można było zrobić. Albo ze można było zrobić, bo tyle się teraz czyta o naturalnych metodach oczyszczania, odtruwania itd.Ubolewam nad tym ze lekarze nie lecza kompleksowo, tylko skupiają się na jednym, a potem okazuje się ze w innej części organizmu coś się dzieje.
Cześć. U nas ogólnie ok. Tata wyciągnął motor i zamierza jeździć (ścigacz, 300kg), chemię znosi dobrze. Wczoraj miał TK, czekamy na wynik. Martwię się, ale mam nadzieję, że będzie znośnie. On ma tyle siły i energii. Pozdrawiam.
Witajcie Kochani.
Tak płakaliście, że ludzie zdrowi albo raczej "zdrowi" uciekają stąd, że wpadłam zobaczyć co u Was.
Avietto , ten lekarz coś pieprzy. Polipy się wycina i jesli histopat jest ok to faktycznie nic się nie robi poza powtórka z rozrywki. Mnie dwóch różnych gastrologów kazało przyjść za rok. Więc taka jest procedura o ile histopat jest prawidłowy. Pozdrawiam Tatę, gdyby coś to zostawię Ci swój nr tel na priv, gdyż jesteśmy obie z Krakowa może do czegoś Ci się przydam.
Sierotko ściskam, Twojego Mężusia też. Jak miło Was widzieć prawie wszystkich w komplecie, tzn że być może tylko jedna osoba ubyła nam odkąd ja się tu zaplątałam.
U mnie wszystko ok, jestem po litotrypsji w Szpitalu Żeromskiego , idę na kontrol w I połowie maja, czuję sie dobrze tylko dreszcze przeszły w mrowienia i nikt za bardzo nie wie co to jest i skąd. Może być od kamicy, może być od podwyższonej insuliny, może być zainfekowany jakiś nerw bakterią (tak podejrzewają urolodzy ze szpitala). Jeden ginekolog jest pewny że to jeszcze nie ten pieprzony klimakter-).
Ściskam i to następnego razu.
O Mój Boże Evelyne...przeglądam forum od tyłu i dowiedziałam się....Nie ma słów żadnych aby to wszystko ogarnąć i coś sensownego napisać. Dbaj o siebie jak tylko możesz.
Twoja Mama była wspaniała i wrażliwa a nie słaba i chora psychicznie jak chce głupi psycholog. Odeszła z podniesioną głową, jak chciała. Wspaniała kobieta, możesz być z Niej dumna. Nie dotknieta przez upokarzającą chorobę,która nie zdołała z Niej zrobić umęczonego ludzkiego łachmana uzależnionego od decyzji innych ludzi.
Odeszła z godnością.
Hej, od jakiegoś czasu czytałam forum anonimowo, teraz postanowiłam utworzyć konto i sama czynnie zacząć się udzielać. Nowotwór nie dotknął mnie, lecz najbliższą mi w życiu osobę, moją babcię, która jest mi bliższa niż mama, gdyż to ona mnie wychowała. Babcia od kilku lat cierpiała na zaparcia, ale poza tym nic. Żadnych dolegliwości bólowych, krwi w kale, spadku masy ciała. Wyciągnęłam ją siłą na kolonoskopię. Potem wszystko potoczyło się tak szybko. Diagnoza - guz esicy. 2 tygodnie temu babcia przeszła operację. Godziny, gdy czekałam na chirurgów jak wrócą z sali operacyjnej odebrały mi kilka lat życia...Usunęli kawałek jelita, zespolili, nie było potrzeby robienia stomii. Potem babcia niesamowicie szybko dochodziła do siebie. Jest bardzo silna i jej chęć do życia i powrotu do domu zwyciężyła. Po tygodniu wyszłyśmy ze szpitala i babcia bez pomocy weszła na 4 piętro. Dzisiaj odebrałam wynik HP. Stadium III (T3N1)...Jutro wizyta u onkologa. Sama nie wiem czego się dalej spodziewać. Byłam pełna nadziei, że to już koniec, że węzły będą czyste. I klops... Nie wiem czy dadzą babci chemię, a jeśli dadzą to czy jej nie zaszkodzi. Teraz czuje się tak dobrze, ma dużo siły, apetyt jej dopisuje i już nadrabia stracone w szpitalu kalorie. Martwię się czy zamiast jej pomóc pogorszę jej stan...Wiem, że każdy indywidualnie znosi chemię i nie mogę sugerować się opiniami innych. Mój cały świat się wywrócił do góry nogami :(
Po dlugiej przerwie o nas slow kilka. Moj maz wciaz pracuje i ma chemioterapie( probuja ja odstawic bo jest wciaz stabilnie). Poza tym wszystko ok. Jestesmy 1,5 roku dalej.
Co do babci, to od niej powinno zalezyc czy chce die podac chemioterapi i jej decyzje nalezaloby uszanowac. Koledzy Petera maja po 65 lat niektorzy 70 i znosza chemie dobrze.pozdrawiam