Zawsze myślalam,że jjestem twardzielką,kogo byście nie zapytały to każdy by wam powiedział z ludzi,których znam,że jestem twardą babką. Teraz nie umiem nikomu z moich bliskich powiedzieć co czuję, mało kto wie,że mam podejrzenie raka, a kto już wie tego sama przekonuję,ze jest on wyleczalny,że spoko dam rade ,że traktuję to jak grype,nawet mężowi nie powiedziałam co czuję,bo boje sie,że on będzie się bał o mnie. A tak naprawdę panicznie się boję,boję się,że moje dzieci mnie nie będą pamiętały,że zapomną jak ich kocham bardzo,że zostaną bez matki,że mąz o mnie zapomni,że nie wykozystałam tylu szan. Poprostu panicznie boję się,że jest we mnie coś co mnie zabije. CZęsto płacze ale tylko wtedy jak nikt nie patrzy,nawet moja córka ciagle pyta dlaczego jestem smutna,nic nie odpowiadam. Wiem,że te wyniki to jeszcze nie jest wyrok,że jeszcze nic nie wiadomo,ale i tak sobie z tym totalnie nie radze. Wiem,że niektóre z was pewnie pomyślą,że jestem panikarą,ale nawet najtwardsza z nas czasem w obliczu strachu pęka,ja teraz sie boję jak nigdy w życiu i teraz pękłam.