a co z tymi co przegrali walkę?

14 lat temu
niestety w moje rodzinie 2 osoby przegrały tę walkę, jedna jako bardzo małe dziecko, druga jako młoda dziewczyna. Do ostatnich dni walczyła i wierzyła, że będzie dobrze, nie dopuszczała do siebie myśli, że może nie wyzdrowieć, a jednak...Trzymam kciuki za wszystkich, którzy nie dają się temu sukinsynowi
15 odpowiedzi:
  • 14 lat temu

    w życiu , w tej chorobie są wygrani i przegrani.
    Przykro, że masz takie doświadczenia.
    Ale jako WALCZĄCA mogę powiedzieć, że my WALCZYMY nie tylko dla siebie, swoich bliskich którzy nas wspierają ale także dla tych co odeszli. Może ktoś nas zobaczy i znajdzie na niego jakąś trutkę.
    Serdecznie pozdrawiam.
  • 13 lat temu
    to prawda w tej chorobie sa wygrani i przegrani moja mama przegrala 5 lat temu te walke a ja walcze i sie nie poddam sie chociaz jest ciezko jestem juz po chemi i radioterapi mam dla kogo zyc a zycie jest takie piekne teraz to widze pozdrawiam :))
  • 13 lat temu
    Dużo jest przegranych. Np. mój dziadek i mój tato (zmarł na raka 3 tygodnie przed tym jak ja się dowiedziałam, że mam raka) ale tu chodzi o to by dawać wiarę, że da się z tym dziadem wygrać. Ja przez raka ogłuchłam i zostałam kaleką, ale się nie poddaje i z rakiem wygrałam teraz czas z kalectwem, a takie strony są potrzebne moim zdaniem.
  • Ja wygrałam ale moją przyjaciółką którą poznałam w szpitalu przegrała, do dziś pamiętam jej uśmiech na twarzy pomimo cierpienia i słyszę słowa "pozbędziemy się tego przyjaciela" planowałyśmy wspólne wycieczki po lesie w Kartuzach.Niestety się nie doczekałyśmy.Zmarła.Nigdy jej nie zapomną, na zawsze pozostanie w moim sercu.
  • 13 lat temu
    Kasiu jak też miałam taką koleżankę w szpitalu.Młoda dziewczyna 21 lat,pełna optymizmu którym obdzielała cały oddział.Ostatnio przestała odbierać tel,odpisywać na sms-y i zlikwidowała swoje konto na nk..i już wtedy coś przeczuwałam ale nie dopuszczałam myśli tych złych.Dopiero ostatnio jak byłam na chemii to dowiedziałam się od lekarza że Paulinka odeszła.Modlę się każdego dnia i nie zapomnę o niej.
    Myślę tak jak Ewam że dla tych co odeszli też walczymy a oni patrzą na nas z góry i mówią nie poddawajcie się! Przecież my musimy walczyć....
  • 13 lat temu
    Ja przegrałam 2 razy. Moje dziecko zmarło w wieku 2,5 roczku na raka kości, a mój tata zmarł 14 lat temu na tego samego raka. I tu mam pytanie. Gdzie się udać na badania profilaktyczne w tym kierunku, żeby i ja nie musiała walczyć. To jest rak który jak się uwidoczni to nie ma już szans nawet na walkę.
  • 13 lat temu
    Przede wszystkim walczymy dla SIEBIE. Jestem przeciwniczką dopisywanie jakiejś "ideologii" do indywidualnych zachowań chorych, tylko dlatego, że chorują na raka. Z każdą chorobą trzeba walczyć, jeśli chce się wygrać. Nie ma innej drogi. Inna sprawa, że życie, także w tym wypadku, płata figle. Nigdy nie ma się gwarancji... to tragiczne, ale i fascynujące :)
  • 13 lat temu
    Mój dziadziuś zmarł miesiąc temu, chorował cale 3 tygodnie (ostra białaczka szpikowa):-( Walczył do samego końca, do ostatniego dnia brał chemie i mówił "kto nie walczy ten przegrywa"....i przegrał:-( Brakuje go tutaj ale wierze, że odszedł w jakimś celu, odszedł po to aby zrobić coś tam na górze aby moja mama wyzdrowiała. Mama ma cholernego raka płuc, z którym się podobno nie wygrywa, ale dziadzio teraz ma większą moc i nie zawiedzie mnie, nigdy mnie nie zawiódł!
  • 13 lat temu
    Ci którzy "przegrali" tę walkę już ją wygrali, to medycyna przegrała a nie oni, oni teraz mają cudownie, co prawda walczę by tu zostać i wygram z " łachudrą " ale oni nie przegrali, biedni są bliscy, i myślę że, na tej stronie powinniśmy, kłaniać się im za wsparcie i miłość jaką okazali, naszym kolegom co odeszli.
    Dziasti pięknie to powiedziała, Dziasti dziękuję ci dzięki tobie i mnie jest łatwiej, będę walczył i za &*$@% nie poddam się :)
    Mówi się że nadzieja umiera ostatnie, a właśnie że nie, ja jeszcze będę walczył nawet jak nadzieja polegnie.
    Dziwnie, zawsze myślałem że, gadanie na około "kocham was, kocham was" jest trywialne.
    KOCHAM WAS
  • 13 lat temu
    emi: jestem po mastektomii z przerzutami do kości. Masz rację. Widoczny w kościach gnojek jest już nie do opanowania.
    Jest na to rada!
    Pogadaj uczciwie z lekarzem opowiedz mu o raku w Twojej rodzinie, jeżeli bolą Cię kości zmuś go, tak zmuś, żeby skierował Cię na badanie: SCYNTOGRAFIA KOŚĆCA. To badanie które wykaże najmniejsze jego ogniwo! Rentgen kości pokarze gnoja dopiero w kiedy będzie 40% zaawansowania a to już zdecydowanie za późno. Samo badanie, jak badanie: dostajesz zastrzyk z izotopem promieniotwórczym, odsiedzisz 2 godziny w wydzielonej dla " trędowatych" hi hi hi poczekalni , następnie maszyna i po krzyku, jedziesz do domku świecić zamiast żarówek hi, hi hi, My mówimy na to "czarnobylek". Takie badanie można robić raz na pół roku. Ja leczę się w WCO Garbary Poznań. Wspaniali, cudowni lekarze. Pozdrawiam Cię serdecznie EWA
    masz pytania - pytaj odpowiem


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat