Zoe , czekam na wiadomości.
Takamala, nie wiem co Ci doradzić odnośnie Twoich lęków, bo wiele w tej sytuacji zależy od Ciebie! Weź się w garść!
Tata w momencie operacji, rok temu w lutym, nie miał przerzutów, jednak nie byli tego pewni na 100%, bo to nie była operacja onkologiczna, tylko życie mu ratowali.
W chwili obecnaj ma przerzuty na wątrobę i jednen węzeł chłonny. Przy takim rozsianiu liczę się z sytuacją, że mikroprzerzuty są może wszędzie, ale jeszcze ich nie widać. Ma jeszcze coś w okolicy trzustki i w dolnym płacie płuca, ale tego nie określili jako nowotwór, może jeszcze to zbyt wcześnie, żeby tak to opisać. Tak czy inaczej, wg tabelek tata ma 4, czyli ostatnie stadium. Jest w świetnej kondycji, nie można rozpoznać, że jest chory. Zachowuje się i pracuje jak w 100% zdrowy człowiek. Nic go nie boli, nie cierpi, nie narzeka. Wiesz, w mojej sytuacji, jego dobry stan nas uspokaja, i w związku z tym żyjemy sobie normalnie- oby jak najdłużej, wiem, że złe momenty gdzieś przed nami, ale teraz o tym nie myślę, bo cieszę się tym co jest tu i teraz. Ty też tak musisz. Być wsparciem, a nie dolować!
Wlasnie dopiero wrocilam od rodzicow...i od razu na kom.
Dominiko dziekuje ze pytasz...a wiec wczoraj bylismy i onkologa.Na wstepie stwierdzil zs bardzo szkoda ze tacie od razu nie zrobili tomografii.Byloby wiecej widac.Ale tomografie i tak bedzie miec robiona tylko juz przed operacja.ogolnie bardzo mily i sympatyczny lekarz...stwierdzil ze operacja musi byc,dokladnie wytlumaczyl na czym ona polega,co beda robic.Zbadal tate...i dal namiar na szpital do siebie.
Teraz tata i my tez nie wiemy gdzie zrobic ta operacje...czy w Kielcach w Sco czy u nas w szpitalu.U nas nie ma onkologow....i w tym caly sek.
W sobote jeszcze jestesmy umowieni do ordynatora chirurgii u nas-on juz zna sprawe bo od razu przyszedl do taty jak wyszla mu zla kolonoskopia.
Naprawde noe wiemy...mamy galimatias w glowie.Tata za bardzo tez nie chce jechac gdzoes dalej bo tu ma lepsze samopoczucie i wie ze my jestesmy ma wyciagniecie reki.
Musicie brać pod uwagę doświadczenie chirurgów w takich operacjach i ważne jest samopoczucie pacjenta, to jest bardzo wazne.
Samopoczucie psychiczne jest ok ,fizyczne do konca nie jestesmy przekonani bo zawsze mowi ze czuje sie dobrze a lekarzowi powiedzial ze czasami bardzo slabo.Wyczulam ze po prostu nie chce nas zamartwiac jeszcze gorzej.
Teraz konsultacja tu u nas z ordynatorem i szybka decyzja.Czuje ze nastepny tydz.bedzie ciezki...
Przepraszam za bledy-pisze z telefonu,szybko i wychodza literowki.
Znowu cisza.... Tęsknie za waszymi wpisami. Tata jutro jedzie na kolejną chemię. Pozdrawiam i czekam na wiadomości!!!
Dominiko, Twój tato jutro na chemię do CO, a mój jutro w tym samym CO ma operację...Bardzo się denerwuję, jutro rano z tatą jadę zawieźć go do szpitala...i niewiem jak to wygląda, wiem że jutro będzie operacja(jelito ma oczyszczone), różnymi sposobami operację udało się przyspieszyć...jako że jadę z tatą nie wiem czy mam czekać aż operacja się skończy, aby porozmawiać z chirurgiem...cczy lekarze niechętnie rozmawiają z rodziną po zakończonej operacji,....jak to wszystko wygląda, niewiem, jestem "zielona" w tych tematach.....czy po operacji mogę odrazu iść do taty, czy będzie na OiOmie?
Z tego co tata rozmawial z lekarzem, operacja ma być przeprowadzona laparoskopowo....
Jestem tak zdenerwowana,nie mogę zasnąć, w głowie kłębią się różne myśli...
Proszę o wsparcie modlitewne jutro....
Gdy będę w CO pomyślę Zoe o Twoim tacie...i pomodlę się o pomyślny przebieg chemii dla niego..
Boję się tego jutrzejszego dnia....
To świetnie, że laparoskopowo, mniej inwazyjnie. Ja po operacji rozmawiałam z lekarzem, a po 2 godzinach byłam u taty na oiomie, tylko, że mój tata był 5 dni w śpiączce. Wpuszczali nas dwa razy dziennie po godzinie. Tylko, że to było w Poznaniu.
Ja na Twoim miejscu bym poczekała, będzie to dla Ciebie lepiej i tata będzie czuł się lepiej, że jest ktoś blisko, że się na niego czeka.