Witaj Heniek, u nas sprawy maja sie tak, ze mama jest na Biziela w Bydgoszczy, zostal pobrany wycinek z guza (a wlasciwie sa dwa jak wczesniej opisalam), nie wyglada to za ciekawie, spora czesc pecherza wypelniaja te guzy, podobno na macicy, jajnikach tez cos jest ale wiesz wlasnie to takie gdybanie i nie nazywanie rzeczy po imieniu mnie nieco irytuje, bo cos jest to moge mowic ja jako laik w temacie, a lekarze powinni to nieco dokladniej sprecyzowac i przede wszystkim nie mowienie nic, tylko zobaczymy, to tez wprowadza napiecie w zycie i ciagle glowkujesz co jest, co to moze byc etc. Na dzien dzisiejszy sprawy maja sie tak, ze krwawienie po pobraniu wycinka ustapilo i prawdopodobnie jutro lub pojutrze mama ma isc do domu i tam czekac na wyznaczony termin operacji (jutro sie dowie kiedy). Ja caly czas sie boje, ze te przesuwane terminy doprowadza do tego, ze otworza i stwierdza, ze juz za pozno, po dalo przerzuty jeszcze w inne miejsca, wiesz jak jest jak to cholerstwo ciagle masz w sobie i wiesz ze to tam jest i nie wiadomo jaki numer jeszcze wywinie;P Heniek a jak tam u Ciebie wygladaly sprawy cisnieniowe? Wiesz moja mama strasznie sie boi i denerwuje, jak miala miec w grudniu w grudziadzu ta operacje, to musieli wszystko odwolac, bo miala cisnienie 190 na 100 mimo srodkow i dozylnych zastrzykow na uspokojenie..nic nie pomagalo. Teraz jak pobierali probke to tez niby jakas tam narkoze dostala ale nic na nia nie dzialalo. Boje sie, zeby znow nie bylo tak, ze przyjdzie termin tej powaznej operacji usuniecia pecherza i reszty organow pobocznych i znow cisnienie podskoczy w kosmos i znow nici...Juz mamie powiedzialam, wiesz jestem na forum, gdzie sa osoby, ktore przeszly to co ciebie czeka i w jej przypadku lekarz powiedzial, ze czekaja ja worki, ze zastepczy pecherz z jelita u niej nie wchodzi w gre, nawet to jej powiedzialam, ze to z jelita tez ma swoje minusy i nie u kazdego sie sprawdza, wiec ten worek to tez nie taka tragedia, wazne ze bedziesz zyc. No nawet ja ta wiadomosc pocieszyla i byla odrazu pozytywniej nastawiona do tematu, choc pierwsze dwa dni przeplakala. Najbardziej przeraza mnie fakt, ze ta operacja trwa tak dlugo i ze mamie tak skacze cisnienie...Jak to bylo u Ciebie Heniek? Jak dawales sobie rade ze strachem i obawami przed ta operacja? Jak to wyglada po samej operacji? Mama jak byla w grudziadzu to na sali lezala z pania, ktora miala ta operacje, ktora trwala 6,5h i jak ja przywiezli na sale to lezala biedna jak mumia nawet glowa nie mozna bylo ruszac. Jak Ty to odczuwales, czy bylo cos czego bys sobie w tym czasie zyczyl? Nie wiem, ze ktos zwilza ci usta woda, ze poprawi poduszke, czy wolales zeby wszyscy dali Ci spokoj i nie chciales niczyjej obecnosci? Mieszkam 1000Km od domu rodzinnego i jak mama pozna termin operacji to chcemy z mezem wziac urlop i byc na miejscu w miare mozliwosci. Mama jest waleczna i czesto mowi, ze nie chce zebysmy przyjezdzali, ze wszystko bedzie dobrze i ze po co bedziemy jechac, ale jak mi sie wydaje, to napewno jest mile jak ktos bliski jest w tym czasie przy tobie, nie musi nic mowic, nic robic, wazne ze jest...czy moze sie myle? Pozdrawiam serdecznie