Witam wszystkich. Zaczęłam szukać informacji na temat raka pęcherza, bo mojej Mamie zdiagnozowano carcinoma urotheliale invasivum G3, T2. Mama jest już po 2 resekcjach tych zmian, ale wcześniej była nadzieja, że to nie jest groźne. Mama miała miesiąc temu operację wstawienia protezy stawu kolanowego i jest bardzo wymęczona, a teraz jeszcze to...Jest zapisana na wizytę do ordynatora urologii w szpitalu praskim na 20.02, ale myślę, że warto poszukać konsultacji onkologa. Czy ktoś mógłby polecić dobrego lekarza w Warszawie?
Niektóre Wasze wpisy, zwłaszcza czarownicy 44 skopiowałam i wydrukuję dla Mamy. Jest przerażona wizją życia bez pęcherza.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie
Joanna
Pistacja Dziekuje za odpowiedz.
Mama wlasnie ma robiona krew, usg i rtg na wizytach.
Zastanawiaja mnie czy trzeba sprawdzac markery.
Heniu, tak pięknie napisałeś o swoich relacjach z żoną... Masz rację, to bardzo zbliża. Ja się tylko martwię, co będzie w przypadku "awarii", gdy mamy nie będzie w pobliżu, dlatego chciałabym tatę sprowokować do większej samodzielności.
monia123, mój tata też po operacji i późniejszej chemii miał badania po dłuższym odstępie czasu - jakoś tak 4 miesiące po ostatniej chemii. Nie robił w tym czasie dodatkowych badań. Teraz, ponieważ jest pod opieką 2 onkologów (chirurga i chemioterapeuty) wizyty kontrolne (na przemian) wypadają co 3 miesiące - i wtedy w zależności co zaleci lekarz - USG, badania krwi i zawsze RTG płuc, TK
Witam
Juz jakis czas jako gosc czytalam wasze wpisy,ktore duzo mi daly.
Moja mama miala usuwany pecherz i robiona stomie w kwietniu 2012,przeszla chemioterapie i jak narazie jestdobrze,
Mam pytanie bo wizyte mamama dopiero w kwietniu. Nie wiem czy trzeba robic markery nikt nam nic niemowil.Powiem szczerze ze sie nie znamy.
Zycze wam szykiego powrotu do zdrowia.
Jesteśmy, jesteśmy Heniek! Tak to juz jest ze dla weteranów walki z tym gnojkiem kazdy dzień to juz szara codzienność. Ale zwycięstwo zawsze cieszy. Masz super żone!! A w ogóle to bardzo mi imponuje Twoje podejście do tego co sie wokól Ciebie dzieje!!
Heńku, rodzynku Ty nasz męski :) Wybacz mi bardzo może intymne i delikatne pytanie - jak sobie radzisz z "samoobsługą" worków? Pytam, bo mój tata - pod każdym innym względem świetnie radzący sobie z choroba i całą sytuacją - w tej kwestii jest oporny. Czyli traktuje mamę jak prywatną pielęgniarkę stomijną ;) To na pewno bardzo wygodne (dla taty), ale chyba zaczyna mamę trochę "uwierać", a ja nie wiem jak go podejść i zmusić do większej samodzielności.
Agatko80, tak jak piszą wszyscy - NIE MA TAKIEJ OPCJI ŻEBY TWOJA MAMA NIE PODDAŁA SIĘ OPERACJI!!! Tak jak pisałam już wcześniej, mój tata jest ponad rok po operacji usunięcia pęcherza. Nie wiem jak bardzo się bał tego zabiegu - był dzielny albo udawał, bo na pewno zdawał sobie sprawę, że to bardzo poważna operacja, tym bardziej w jego wieku bo jest już po 70-ce, a do tego problemy z nadciśnieniem. Tak jak pisze tatinka - ryzyko jest zawsze, przy każdej operacji i nie tylko. W końcu na drogach codziennie ktoś ginie, ale jakoś wsiadając do samochodu raczej nie myślimy czy z niego jeszcze wysiądziemy.
Operacja jest faktycznie długa (choć nie zawsze aż tak - u mojego ojca 4,5 godziny), a potem powolne wybudzanie i doba na sali pooperacyjnej - na ogół pod wpływem środków przeciwbólowych, więc niezbyt świadomie. Tata mówi, że niewiele z tej doby pamięta ;) Potem też nie jest łatwo, bo cięcie rozległe, worki, rurki itp., ale jak byłam u taty w drugiej dobie po operacji to już wstał z łóżka, bo przecież trzeba się ogolić ;)
A potem powoli, powoli wszystko wraca do normy i naprawdę można NORMALNIE żyć z tym, czyli z workami, a raczej trzeba myśleć, że w końcu żyje się bez tego - czyli bez raka!!! No i najważniejsze - ŻYJE SIĘ. Mama mojej znajomej, też "z workiem" mawiała ponoć nawet, że ma to swoje plusy - teraz może "sikać" na stojąco, jak facet :)) I to jest właściwe podejście!!! Nie dać się, mieć do tego dystans i przegnać raczysko.
ba67
cieszę się że wszystko dobrze,miło czytać takie wpisy.pozdrawiam
Agatka80 ryzyko jest zawsze,ale równie dobrze zdrowy człowiek może położyć się spać i już się nie obudzić.Agatka80 mój Tata człowiek którego kocham ponad życie też ma raka i jest to dla mnie cięzkie doświadczenie i boję się jak to będzie co go czeka. Te ostatnie trzy miesiące jego choroby nauczyły mnie że życie jest nieprzewidywalne i trzeba WALCZYĆ I NIE PODDAWAĆ SIĘ!!! Ja sobie obiecałam ze koniec z użalaniem,pora żeby tata szedł na wojne z tym potworem!!! Wspieraj mamę i moze namów ją do poczytania wpisów na tym magcznym forum,opowiedz o doświadczeniach osób które są po operacji i co prawda posiadają worek ale co z tego, najważniejsze że żyją i mogą robić wiele rzeczy i cieszyć się życiem.GŁOWA DO GÓRY I NAMAWIAJ MAMĘ BO NIE MA TAKIEJ OPCJI ŻE NIE ZGODZI SIĘ NA OPERACJĘ!!! trzymam kciuki
p.s mam taką refleksję,kiedyś to rodzice się nami zajmowali,a teraz role sie odwracają...wiedziałam że kiedyś przyjdzie taki moment ale nie wiedziałam że tak szybko.
corka
odezwij się co się dzieje?
Pani Haniu jak Pani się czuje?
Tatinka i Heniek dziekuje Wam za wsparcie i slowa otuchy, mam naprawde gleboka nadzieje, ze to tylko nerwy i strach kieruja Mama i dlatego tak mowi, narazie poki co jeszcze ze szpitala nie dzwonili. Powiem szczerze Heniek, ze sama sie obawialam tego czasu operacji, bo jednak sporo narkozy musza wpompowac w organizm przez tak dlugi czas operacji, wiec sama pomyslalam, ze to musi byc niebezpieczne. Mama poprostu sie boi, ze sie nie wybudzi, ze umrze na stole operacyjnym i tak sie nakreca. Mam pelne zrozumienie dla tej calej sytuacji, bo jasne, ze jako osobie stojacej obok latwo sie pomadrowac a moge sobie tylko wyobrazic, co Mama czuje w tej chwili. WIem moze to pytanie jest idiotyczne, ale czy istnieje jakies ryzyko podczas tej operacji, ze mozna sie nie wybudzic etc? Jak dobrze, ze jestescie-dziekuje!!!