Witam. Ja jak wcześniej pisałem zaszczepiłem się 17.03. Pfajzerem. Następnie 22.03. moja żona zachorowała na COVID ja miałem objawy 23.03. test zrobiłem 26.03 i otrzymałem wynik pozytywny. Przeszedłem w sumie lekko chyba ponieważ 2 dni wieczorem gorączka gdy osiągnęła 38 stopni brałem lek przeciwgorączkowy. Zanikł mi smak i zapach ale pozwoli wraca do normy. Nie czułem się zmęczony, głowa lekko bolała tak jakby coś działo się z zatokami, miałem także kaszel odksztuszałem wydzielinę. Stan podgorączkowy 37, 5...37,3 a rano osłabienie utrzymywał się ponad tydzień. Powoli wracam do sił. Na 21.04 został wyznaczony termin szczepienia drugą dawką. Poszedłem do punktu szczepień i przekazałem powyższy stan rzeczy, ma być ustalony nowy termin. Konsultowałem się też z lekarzem rodzinnym który to powiedział że szczepienie po 1,5 miesiąca do 3. A rozmawiając z moją stomatolorzką która stwierdziła że po 6 miesiącach...lub nawet nie brać drugiej dawki!? Czy Wy mieliście podobny przypadek? Po jakim czasie wskazywano termin drugiej dawki szczepionki? Może jakieś inne przemyślenia lub decyzje otrzymaliście od lekarzy?
Najgorsze jest to, że lekarze mają różne zdania. Mi dr rodzinna kazała się zaszczepić po 1,5 miesiąca od ustąpienia objawów choroby, nat omiast w szpitalu na oddziale hematologii lekarka powiedziała że po 3 miesiącach. Powiedziała, że nawet nie wielka ilość p. ciał nas zabezpiecza. Tylko czy my wytwarzamy te p. ciala jak zdrowi. ... Pozdrawiam