Rak pęcherza moczowego
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno.
Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
-
Witaj Eliee. Mój mąż także zachorował. Jest juz po zabiegu. Niestety czeka nas powtórka,gdyż w badaniu histopatologicznym nie znaleziono mięśniówki. Myślałam,że chociaż trochę odetchnę, a tu wszystko od początku. Od marca nosimy ten krzyż. Żyję w ciągłym lęku i wielkim strachu. Świat jest teraz taki piękny, a ja nie potrafię się cieszyć. Pozdrawiam serdecznie. Działaj , załatwiaj , bo życie ma się tylko jedno.
-
Aniu...nie wiem czy to dobrze, ze tak mowia. Przeciez nie moga wiedziec na 100%.Posiadlam wiedze , ktora na chwile mnie powalila psychicznie, a miala zly wplyw na kondycje mojego meza. Porozmawialam z innym lekarzem ( znajomym) i ten potrafil mnie uspokoic i co wazniejsze ustalic dalsza strategie postepowania. Jak chory ma wyzdrowiec gdyby przestal w to wyzdrowienie wierzyc? Okazuje sie , ze medycyna to nie jest nauka scisla , a lekarz ocenia na podstawie tylko wlasnego doswiadczenia. Lekarz z innym doswiadczeniem zawodowym juz powie inaczej.Czekamy na wyniki badan i mimo wiedzy o zlym rokowaniu -staram sie myslec pozytywnie.Wlasnie dowiedzialam sie , ze pewna mloda osoba z dalszej rodziny uslyszala w 2012 roku , ze pozyje 2 miesiace ...jej mama zmarla na raka. Mamy 2015 rok a ona zyje i funkcjonuje normalnie.Jest chora , ale nie poddaje sie.
-
Do eliee.... Tobie to chociaż powiedzieli....u mojego taty nic nie mówią..tylko załamują ręcę, i jak już coś powiedzą to że jest źle...bardzo źle. Nie chcą go operować...a rak rośnie. Tata się dławi od kaszlu...ja tak strasznie mu współczuje, i nawet nie umiem mu pomóc.
-
hej wszystkim, pisałam do Was jakiś czas temu...2-3 tyg temu, odnośnie mojego taty. W skrócie miał operacje w styczniu na nowotwor złośliwy pecherza. Miał usunięty. W lutym pojawiły się problemy, krwiomocz, krwotok, transfuzja...co się okazało powstał skrzep. Wszystko usunęli. W marcu mój tatuś zaczął potwornie kaszleć. Początkowo okazało się że zapalenie płuc.Dostawał antybiotyk, ale kaszel nie zszedł. Na początku kwietnia w wyniku TK okazało się że ma wodę w płuchach i zmiany wtórne na przeponie oraz gruczolaka nadnercza. Wodę mu usuneli. Wydobyli około 2 litrów, i nie całą wodę. Tata nadal bardzo kaszle. Dławi się od kaszlu. Przeszedł zawał serca.
Teraz nie może zdania powiedzieć, bo dusi się od kaszlu.
Dziś był u lekarza. Wiem że lekarze powiedzieli że jest źle. Że oni tego nie widzą. Dodam iż nowotwór odrósł. W maju ma mieć operację ponowną, ale przez duża ilość wody w płucach nie chcą go operować. Sytuacja beznadziejna. Czy ktoś z Was był w takim położeniu?Wiem że zmiana wtórna to przerzut....a przepona u mężczyzny związana jest z oddychaniem. Proszę Was o komentarz. Widzę że mój tatuś strasznie się męczy. To widać po nim bardzo. Chudnie. Nie ma siły na nic.
-
Wieczorem przeszlam do dzialania. Zadzwonilam do lekarza onkologa , ktory 4 lata temu pracowal w klinice na Ursynowie. Opowiedzialam jaki jest stan rzeczy i dostalam takie wsparcie , ze od razu uspokoilam sie. Przede wszystkim niczego nie przesadzal. Stwierdzil , ze 4 stadium to jeszcze o niczym nie swiadczy. W swojej pracy przezyl 5 przypadkow samoistnego cofniecia sie nowotworu i nie wiadomo z jakiej przyczyny.Mozna dywagowac o silach imunologicznych organizmu pacjenta czy jego psychice...jako przyklad podal mi biografie Solżenicyna.Powiedzial o radioterapii, ktora wykorzystywana w duzym natezeniu zastepuje noz chirurgiczny. A poza tym uslyszalam, ze w Polsce pacjent onkologiczny ma duze prawa, np do konsultacji drugiego lekarza. Tu wybralam prof. Tomasza Demkowa.Nie boje sie juz tak jak wczoraj, priorytetem stalo sie dzialanie. Tak podchodze do rzeczy i czuje sie z tym lepiej...a musze tak sie czuc aby maz mial z mojej strony wsparcie , a nie ciezar.
-
Wieczorem przeszlam do dzialania. Zadzwonilam do lekarza onkologa , ktory 4 lata temu pracowal w klinice na Ursynowie. Opowiedzialam jaki jest stan rzeczy i dostalam takie wsparcie , ze od razu uspokoilam sie. Przede wszystkim niczego nie przesadzal. Stwierdzil , ze 4 stadium to jeszcze o niczym nie swiadczy. W swojej pracy przezyl 5 przypadkow samoistnego cofniecia sie nowotworu i nie wiadomo z jakiej przyczyny.Mozna dywagowac o silach imunologicznych organizmu pacjenta czy jego psychice...jako przyklad podal mi biografie Solżenicyna.Powiedzial o radioterapii, ktora wykorzystywana w duzym natezeniu zastepuje noz chirurgiczny. A poza tym uslyszalam, ze w Polsce pacjent onkologiczny ma duze prawa, np do konsultacji drugiego lekarza. Tu wybralam prof. Tomasza Demkowa.Nie boje sie juz tak jak wczoraj, priorytetem stalo sie dzialanie. Tak podchodze do rzeczy i czuje sie z tym lepiej...a musze tak sie czuc aby maz mial z mojej strony wsparcie , a nie ciezar.
-
Witam,
moj maz ma guza pecherza moczowego, wczesniej myslano ,ze jelita grubego.Trafil do szpitala na Woloska w Warszawie po stwierdzeniu na Banacha obustronnego wodonercza.
Maz nalezy do ludzi, ktorzy po prostu nie "chodza po lekarzach" i bagatelizowal wczesniejsze objawy. Dotychczasowe leczenie to stworzenie alternatywnego pozbywania sie moczu z organizmu, czyli wszycie rurek do kazdej nerki -polaczonych ze zbiornikami, ktore chory musi sam oprozniac. Zaczeto od biopsji jelita grubego ( jeszcze nie ma wynikow) , nastepnie biopsja i wyciecie czesci guza z pecherza moczowego -zauwazony podczas biopsji z jelita.Nie ma jeszcze badan histopatologicznych. Maz zloscil sie gdy pytalam o stan rzeczy , nie informowal mnie, a 20 kwietnia zadzwonil , ze ma dobra informacje: jest zdrowy i wychodzi do domu. Niestety wczoraj zle sie poczul i pojechalam z nim do lekarza prowadzacego, ktorego zmusilam w tzw cztery oczy do przedstawienia mi pelnej wiedzy i najgorszej opcji. Oto czego sie dowiedzialam : Rak pecherza jest bardzo duzy , 4 stadium, nie ma wynikow , ale kazdy rak pecherza jest zlosliwy. Maz za pozno przyszedl i nawet nie chcial powiedziec czy mial wczesniej objawy. Guz nacieka tylna sciane pecherza i chyba wypycha jelito grube . Sceptycznie wypowiedzial sie o operacji, ze bylaby zbyt inwazyjna , zaleca chemie ( pewnie tak bardziej paliatywnie) ...a na moje zapytania o ewentualna dlugosc zycia to uslyszalam , ze moze nawet pol roku...///! Niestety nie bylam przygotowana psychicznie do pozyskania takiej wiedzy , wyszlam z gabinetu ledwo powstrzymujac placz-maz to widzial. //Kilka godzin rozpaczalam , ale wiedzialam ze musze sie szybka wziac do kupy bo nie takiego wsparcia oczekuje moj maz.
-
Witam Wszystkich
Tak mam nadzieje że będzie dobrze nie może być inaczej jestem zdania że ludzie mają gorsze problemy i dają radę to ja też dam radę
Pozdrawiam wszystkich
-
Heniek brawo:)) i tak już będzie zawsze:)
roza123 z tego co się orientuję to powtórka zabiegu bo pobrano za mało mięśniówki i nie mogą dobrze zdiagnozować. Cystoskopią nie da rady tego zrobić.
Musicie jeszcze raz to przejść.
Powodzenia:)
bolek1950 będzie dobrze:))
Pozdrawiam wszystkich:))
-
Heniek gratulacje i tak ma być już po każdej kontroli.
Bolek na pewno będzie dobrze, onkolog to sprawdzi bo z tymi opisami wyników to bywa różnie.
Pozdrawiam wszystkich i życzę zdrówka.