dziękuję Heńku, teraz już rozumiem słowa lekarza czemu powiedział Tacie, że rak jest inwazyjny i ten "najgorszy" ...
Heniu czy on ma dużą tendencję do nacieków? Gdzies wyczytałam, że jesli są nacieki do ściany to raczek "lubi" sie przerzucić...
Ech czemu akurat in situ i mój tata??? :/
Heniu może to i dobry pomysł,ale Wasze losy nie są mi obojętnie.Przez ten rok czasu "poznalam" tu wielu wspaniałych ludzi i tych zmagajacych się z chorobą i ich bliskich za których mocno ściskam kciuki.Czytam Was regularnie i raz po raz wtrące trzy słowa i obiecuje że już nie będę się zalic:) bylam caly czas z moją mamą i może kiedyś i moja rada komuś się przyda,bo widzialam i bralam czynny udział z jej zmaganiem z chorobą.
Aniu miło Ci widziec,też czasami myślę co u Ciebie.Ty jestes twarda kobitka:) Dobrze ze mamy nasze pociechy,przez nich nie ma czasu na rozczulanie się bo trzeba sie trzymać.Sciskam Cię mocno:)
Ania i Enni to miło że zaglądacie na nasze forum, nie ma słów które mogły by was pocieszyć ,a rana po utracie kogoś bliskiego goi się bardzo długo,moi rodzice zmarli jeden 20 a drugi 16 lat temu a jadąc na ich grób do dziś płaczę i brakuje mi ich bardzo , mąż zmarł w marcu 2016 na raka płuc ,to świeża rana ale musimy żyć dla swoich żyjących , dla dzieci ,męża no i dla siebie bo świat mimo wszystko jest piękny,choć serce się kraje to musimy być silni by samemu nie popaść w jakąś chorobę i nie martwić bliskich, dziewczyny macie swoje dzieciaczki i to jest najważniejsze a czas choć powoli to zagoi rany,życzę wam zdrowia i pociechy z dzieci bo one są najlepszym lekarstwem na wszystko, pozdrawiam serdecznie i zaglądajcie tu do nas
Anetaaa witaj, ja niestety nie pomoge za wiele,ale są tu tacy ktorzy maja duuuuza wiedzę na temat tej choroby. Rok temu tak jak Ty szukalam tutaj wsparcia i informacji i)chorowala moja Mamcia,jej już nie ma a ja nadal tutaj jestem mimo ze choroba mnie nie dotyczy. Wiem że są to dla Was trudne chwile po uslyszeniu diagnozy,szok i niedowierzanie,ale glowa do góry,jest tu wiele osób które zwyciężyły i cieszą się zyciem,czego i Twojemu tacie życzę.
Maba nie wiem co Ci napisac...może to chwilowy kryzys?Dobrze że mąż nie cierpi,że go nie boli.Duzo siły życzę i nie załamuj się.
A mi serce rozdziera:(Dzisiaj moje blizniaki maja drugie urodzinki.Niestety nie bedzie na nich ani babci ani dziadka:(rok temu byli jeszcze na roczku a teraz....już mi sie chce wyc,a jak przyjda goscie i nie bedzie wsrod nich moich kochanych rodzicow to bedzie rozpacz.Wiecie nie moge sie z tym uporac tak mi ich brakuje..:( codziennie mysle,placze,ciezko mi.Przepraszam ze tak się uzalam,ale mie mam komu:(
Jose-leon informacji jest mnóstwo i z opisu z internetu faktycznie wynika iż nie jest to najgorszy stan, lekarz powiedział, że jeszcze pęcherza nie usunie... martwi mnie tylko iż lekarz powiedział Tacie, że ta odmiana raka tis bądź cis jest inwazyjna... i jego słowa, że jest nieciekawie...
Sama nie wiem co myśleć... może się nakrecilismy niepotrzebnie.
witajcie
Jestem tu nowa, od kilkunastu godz obserwuje forum.
Mojemu tacie wykryli raka pęcherza moczowego, nie pamiętam dokładnej nazwy, ale na pewno lekarz stwierdził iż niestety stopień jest inwazyjny... carcinoma urotheliatae papillarae low grade oraz carcinoma urothelialae in situ??? (Mogłam popełnić literówki)
Póki co lekarz nic nie wspomina o rokowaniach, podobno sytuacja jest poważna, dostanie po Nowym Roku wlewki ze szczepionką. Kochani powiedzcie jaki jest stopień inwazji???
Witam was. Tata dostał dziś chemie wyniki miał dobre. Troche lżejsza dawkę, ale dostał. Za tydzień kolejna później tomografia i decyzja co dalej. Ja już myślami jestem daleko daleko w przodzie....nie muszę wam mówić co czuje człowiek czekający na wyniki po leczeniu😳 Ale jak zwykle "mam nadzieje", ze będzie dobrze. Trzymajcie się ciepło. Maba a ty szczególnie! Musicie dac rade Walcz ile sił!
Taty wynik jest w języku niemieckim, więc chyba nie połapie się gdzie co i jak. Jak będę u rodziców to poczytam dokładnie i postaram się przetłumaczyć.
Maba ja również mocno trzymam kciuki.