Smutek i żal ...
Mama zaledwie 20 kilka lat. Moja Mama zmarła na raka pod koniec 2011 roku. Po 10 latach przerwy. Miała ogromną wolę walki ! Gdyby nie to by się poddała, bo lekarze nie byli zbyt zainteresowani jej losem i innych chorych. Często gdy przychodziliśmy do szpitala, lekarz nie wiedział na jakim etapie leczenia jest Mama. Były problemy z chemioterapią zbywanie… Ciągła męczarnia i przepychanie się łokciami. Mama w efekcie nieudolnego leczenia w którym były przerwy w chemii dostała przerzutów do wątroby i zmarła. Chce nad mienić, że Mama regularnie się badała przez całe życie, a guzka na piersi wymacała sobie sama, mammografia nic nie wykazała. Dlatego proszę wszystkie kobiety by same obserwowały swoje ciało i dotykały swojego ciała. Mamie latem odebrali nadzieje, mówiąc, że wyczerpała wszystkie metody leczenia (być może już wtedy leków nie mieli, mam była po 50-ątce to nie opłacało się jej leczyć)… a gdy Mama już umierała i ost sił zawiozłam ją do szpitala błagając o pomoc lub oczekując potwierdzenia, że już nic nie da się zrobić.. czekałam na lekarza 5 godzin… oznajmili, że są nowe nadzieje i nowe leczenie i chemia A był to ten sam eakrz co latem twierdził, że to koniec… Ale Mama już by tego nie przeżyła i ja się na to nie zgodziłam, nie chciała by cierpiała. Zgodnie z jej życzeniem zawiozłam ją do domu, była wyczerpana, splątana, położyła się już do lóżka.. każdego dnia było gorzej. A lekarz prowadzący w ogóle się do nas nie odezwał. Mama umarła a ze strony szpitala nie było żadnej informacji, telefonu ..niczego. .zero zainteresowania…
-
Jestem kobietą i uważam, że powinnam teraz szczególnie uważać na swoje zdrowie, być objęta jaką opieką, ze względu na chorobę nowotworową Mamy… Ale co z tego, jak polska służba zdrowia tak się zachowuje ??? Jestem pogrążona w wielkim smutku i żalu.. nadal jestem w szoku, że Mamy już nie ma ze mną, a nie dostałam żadnej pomocy. Mama była przypadkiem już jej nie ma, a jej rodzina ich nie obchodzi. A ze strony lekarza nie usłyszałam żadnych słów, tylko jak Mama ledwo stała na nogach mamił mnie nowymi metodami leczenia.
Nie rozumiem takich akcji jak „policzmy się z rakiem”… po co to komu ? Chorym na raka trzeba dać leki, nie stresować ich tym,że może ich zbraknąć, nie zbywać ich w szpitalach, objąć ich troską. Ja uważam, że rak to wyrok… jak udało się wyleczyć to jeszcze nie koniec walki, bo może być nawrót, a z nim już bardzo trudno zwyciężyć. Tyle ludzi teraz umiera na raka, co dziennie prawie słyszę. Wy mówicie ile osób wygrało..lepiej powiedzcie ile w tym czasie przegrało ta walkę i w jaki okropny sposób byli traktowani, tylko dlatego, że walczyli o własne życie.
Bardzo brakuje mi mojej Mamy., każdego dnia, po pół roku.. nadal jej rzeczy leżą tak jakby za chwile miała je użyć. Łzy to to już norma... Najwięcej wylałam ich w ostatnie dni Mamy... nie da się opisać tej bezsilności, pamiętam jak trzymałam ją za rękę do ostatnich minut...
-
Witaj kochana, widze ze jest ci bardzo ciezko.Trudno pogodzic sie z przedwczesna smiercia kogos bliskiego, zwkaszcza jesli byla poprzedzona choroba i cierpieniem.
Przykro mi strasznie, ze mieliscie tak zle doswiadczenia ze sluzba zdrowia. Ale bywa roznie, wiele osob chwali swoich lekarzy.
Moja mama tez zmarla na raka, byl za pozno wykryty.
Ale znam osoby ktore wyleczone zostaly z nowotworu. Moja przyjaciolka, mija 6 lat niedlugo po raku tarczycy, moj przyjaciel, 17 lat po raku jadra.
Nowotwor to bardzo ciezka choroba, leczenie jest wyzwaniem, ale sa osoby ktorym sie udalo.
Taka akcja jak ta Policzmy sie, ma szanse wplynac nie tylko na nasze myslenie o nowotworze ale tez uswiadomic jak walczyc o swoje prawa w leczeniu i podnosi wiedze. Wiedza to potega.
I masz racje, trzeba o siebie dbac,
zycze ci, zebys nigdy nie zachorowala.
-
11agatha1989 .....zgadzam się z Tobą moja droga w rodzinie mam kilka osób walczącym z rakiem gardła i krtani, płuc a moja świętaj pamięci kuzynka przegrała walkę z rakiem piersi....służba zdrowia jest słaba trzeba się przepychać łokciami tak jak mówisz wszyscy mają cię gdzieś i trzeba kombinować na własną ręke i to ludzie którzy myślą czy przeżyją ...czy przeżyją walkę z rakiem a nie mają głowy o walkę o pomoc lekarzy....a link do artukuły który podsyłam mnie zaskoczył....no tak walka firm farmaceutycznych i walka o pieniądze zamiast pomóc drugiemu człowiekowi....
http://gramzdrowia.pl/choroby/nowotwor-rak/badacze-uniwersytetu-alberty-wyleczyli-nowotwor-nikt-nie-jest-zainteresowany.html
pozdrawiam serdecznie
-
Witam! Chciała bym Państwa prosić o pomoc,poradę (mam nadzieję że dobrze trafiłam). Mam chorego tatę na raka kości,chorobę lekarze zdiagnozowali w lutym,ale tata wciąż nie ma żadnej chemioterapii,ani nic co mogło by mu pomóc wyzdrowieć.Lekarze wciąż mówią że trzeba znaleźć główne ogniwo tego raka i stale kierują mojego tatę na różne badania: gastroskopię teraz kolonoskopię. Nie było by w tym nic dziwnego poza tym że na badania długo się czeka a,potem jeszcze na wyniki.Mamy już maj,a stan choroby mojego taty znacznie się pogorszył,oraz stan psychiczny jest tragiczny... Mój tata jest załamany, a ja nie mogę na to patrzeć jak z energicznego,pełnego życia człowieka stał się jego wrakiem. Nie mogę patrzeć kiedy ból jest dla taty tak silny że albo próbuje go przespać,albo udaje przed nami że wszystko jest dobrze (leki przeciw bólowe już nie działają). Boję się że kiedy wreszcie lekarze wezmą się za leczenie mojego taty,będzie już za późno...Dlatego proszę o odpowiedź czy to jest normalne,że lekarze tak odwlekają z leczeniem mojego taty?
Jak mogę mu pomóc,aby stan jego psychiki się poprawił i żeby uwierzył że warto walczyć z tą wstrętną chorobą? Mam dwójkę dzieci które kochają swojego dziadziusia nad życiem, ja również bardzo kocham mojego tatusia i nie wyobrażam sobie,aby go nie było wśród nas,aby mój syn nie pamiętał swojego dziadzi ( mój syn ma 1,5 roku ). Kiedy idziemy do dziadzi,on już z daleka woła "dada". Boję się jeszcze że moja mama również powoli się podłamuje tym wszystkim, a nie może.Musi być silna dla taty. Jeszcze raz bardzo proszę o pomoc.
Joanna.