Rak pęcherza moczowego

14 lat temu
Walczę z nim już 8 lat,po pięciu latach walki okazało się, że są nacieki i jedyne wyjście to usunięcie pęcherza i wszystkiego co jest w pobliżu. Decyzja musiała być podjęta błyskawicznie. Oczywiście zdecydowałam się na tak skomplikowaną operację. Od trzech lat mam pęcherz zrobiony z jelita, początki były trudne, ale już jest ok. Myślę, że przerzutów nie będzie, wierzę w to bardzo mocno. Pozdrawiam wszystkich chorych i zdrowych, życzę wytrwałości i wiary w siebie:))
11998 odpowiedzi:
  • 13 lat temu
    To jeszcze raz ja zastanawiam się jeszcze nad psychologiem dla mojego taty ale nie wiem czy to coś pomoże , widzę że ostatnie logowanie było 2 miesiące temu może jednak będę miała szczęście i ktoś się do mnie odezwie tak bardzo potrzebuje chociaż małego wsparcia,już nie daje rady brak mi sił
  • 13 lat temu
    Początki są straszne ale jak człowiek pogodzi się już z tą chorobą to spokojnie można sobie jakoś poradzić.Najważniejsze jest poddać się leczeniu i to jak najszybciej,tutaj czas ma ogromne znaczenie.Jak tato zobaczy ile ludzi zmaga się z tą chorobą to stwierdzi że nie jest sam.Jeśli tato jest na chodzie to zaproponuj spacery w cieplejsze dni,nie ma to jak ruch na świeżym powietrzu a i spotka kogoś,pogada,zapomni choć na chwilę.Mi osobiście spacery z dobrą muzyką bardzo pomagają.Wszyscy w pierwszym momencie płaczemy i chcemy krzyczeć dlaczego "ja" ale takie jest życie.Popłakać sobie ale nade wszystko zacząć działać...Dla mnie taką motywacją było spotkanie na pierwszej chemii kobiety która walczyła dziewięć lat i walczy dalej.Trzeba codziennie sprawić sobie jakąś przyjemność,powodzenia...
  • 13 lat temu
    Ciesze się że ktoś się odezwał teraz wiem jak jest to bardzo potrzebne że człowiek nie jest sam DZIĘKUJĘ jutro jadę do taty ale wiem że nie będzie łatwo ja o tej decyzji dowiedziałam się dzisiaj a tata jeszcze nie wie ale już się domyśla ja wiem że teraz najważniejsze jest pozytywne myślenie ale to się tak mówi a myśli same się cisną tata dowie się jutro wieczorem bo idzie do lekarza po wynik prosiłam lekarza żeby rozmawiał z nim jakoś tak łagodnie jest ciężko patrzeć na własnego tatę i na jego łzy ale nadal mam nadzieje że będzie dobrze . Jest wiele książek które pomagaja miedzy innymi książki Luizy Hay zawsze bardzo mi pomagały są super ale teraz to nawet ciężko do nich wrócić ale ja życzę wytrwałości i wielkiej nadziei bo wiem jakie to ważne i raz jeszcze dziękuję wiem że będę tu wracać bo tu są ludzie właśnie tacy jakich szukam czyli tacy którzy rozumią
  • 13 lat temu
    Jak tam tato?Poczuje się lepiej jak spotka się z ludźmi w podobnym przypadku.Czas leczy rany,musicie wziąć się w garść i zebrać wszystkie siły na leczenie.Będą lepsze i gorsze dni,oby tych lepszych było o wiele więcej.Niech tato zacznie teraz myśleć o sobie i zajmie się rzeczami które sprawiają mu przyjemność a na które nigdy nie miał czasu.Człowiek w trakcie tej choroby bardzo mocno przewartościowuje swoje dotychczasowe poglądy i zapewniam że można jeszcze cieszyć się z wielu rzeczy.Każdy dzień niesie tyle pozytywnych emocji.Wielu ludzi nie wie że jest chorych,natomiast Wy już znacie swojego wroga więc trzeba wytoczyć działa i zacząć walczyć.Pozdrawiam i trzymam kciuki...
  • 13 lat temu
    Dzisiaj tato się dowiedział wszystkiego jest strasznie załamany ,rozmawiałam z lekarzem i tata musi zrobić tomograf i jak wszystko będzie dobrze to może mieć rekonstrukcję pęcherza powiedział mi lekarz że mamy to traktować jakby to była gwiazdka z nieba że można leczyć bardzo jest ciężko ale muszę dawać radę w domu płaczę ale jak jestem u taty to trzymam się bardzo dzielnie ,dzisiaj był krytyczny dzień dla mojego taty ale musimy się trzymać mam nadzieję że z każdym dniem będzie lepiej nie wiem czy rozmawiam z Panią czy z Panem ale bardzo mi pomaga że jest ktoś taki kto zapyta i pocieszy teraz widzę że takie osoby są potrzebne DZIĘKUJĘ czy mogę zapytać czy Pani/ Pan też choruje bo jakoś tak zrozumiałam przepraszam za takie pytanie ale to nie jest wścibstwo tylko ludzka życzliwość . Operacja ma być w grudniu ale wszyscy chcieliby mieć to już za sobą żeby te święta były w miarę spokojne ale lekarz mówił że jest długa kolejka jeszcze raz BARDZO DZIĘKUJĘ
  • 13 lat temu
    Witam serdecznie,nie ma za co dziękować.Jestem kobietą-dwa lata temu dowiedziałam się że jestem chora na raka piersi.Tak jak wszyscy byłam załamana.Cały świat w tym momencie się wali,co robić,jak powiedzieć bliskim,łzy cały czas cisną się na oczy.W pierwszym momencie pomyślałam że może lepiej tego nie ruszać to dłużej pożyję?Mąż nie chciał nawet o tym słyszeć,powiedział że tylko głupcy się poddają wiec postanowiliśmy powalczyć.Operacja,chemia,radioterapia-najgorszy okres mojego życia to brak włosów,byłam przerażona chodząc w peruce ale okazało się że wiem o tym tylko ja i moi najbliżsi.Ludzie nabierali się na te moje sztuczne włosy,nawet niektórzy stwierdzali że wyładniałam albo pytali do jakiego fryzjera chodzę bo mam tak ładną fryzurkę.W trakcie chemioterapii poznałam bardzo życzliwych ludzi,każdy chciał opowiadać swoją historię a mi zrobiło się na duszy lżej że tulu ludzi zmaga się z tym "gadem".Jakby mi ciężar spadł z pleców ,już nie byłam sama,jest nas wielu.W trakcie radioterapii musiałam być 7 tygodni w szpitalu ale i wówczas dałam radę.Pięć dni naświetlań a dwa dni w domu na przepustce.Poznałam świetne dziewczyny-było nas siedem na sali.Na początku każda opowiadała z przerażeniem w jaki sposób dowiedziała się o chorobie ale to już standard,potem już tylko lepiej,wspólne spacery,wyjścia do kina czy teatru i tyle przeróżnych historii.Doszłam do wniosku że nie jestem w najgorszej sytuacji a to dlatego że mam bliskich,którym bardzo zależy na moim zdrowiu.To wsparcie najbliższych w tym czasie jest najbardziej potrzebne i nie chodzi tu o wspólne użalanie się nad losem tylko na wspólne działanie,walkę.Tak jak już wspominałam,zacznijcie leczenie,potem rekonwalescencja a potem wspólne spacery i miłe spędzone chwile.Przecież nie ma innego wyjścia,takie użalanie się nad sobą do niczego dobrego nie prowadzi ani też nie da cofnąć się czasu i cokolwiek zmienić a wręcz przeciwnie,może doprowadzić tatę do jeszcze gorszego samopoczucia.Skończyłam leczenie w tym roku w maju,wróciłam do pracy i coraz częściej zapominam że mnie to spotkało choć doskonale zdaję sobie sprawę że to tylko wygrana bitwa a wojna ciągle jeszcze trwa.Do tej pory mało zabierałam głos na tym forum ale zrobiło mi się Ciebie żal więc postanowiłam się odezwać.Jeśli Twój tato byłby zainteresowany z czasem to pozwól mu troszeczkę poczytać o różnych przypadkach na tym forum.Trzymam kciuki za Was,głowa do góry,pozdrawiam....
  • 13 lat temu
    Witam serdecznie nawet nie wiesz jak się ciesze że do mnie piszesz ciągle zaglądam na forum i czekam na wiadomość sama nie wiedziałam jak jest to potrzebne mój tata wczoraj się załamał strasznie ale moja mama zaczęła wierzyć bo na początku nie bardzo i była załamana mój brat też się podłamał i wszystko jakby spadło na mnie było tak bardzo ciężko ale teraz nie jest lekko ale inaczej jeszcze jak czytam wiadomości od Ciebie to ciesze się że tak dobrze sobie dajesz radę . Teraz i ja wiem co to znaczy słowo rak, kiedyś to było dla mnie tabu nie chciałam nawet o tym słuchać było mi tak bardzo żal tych wszystkich ludzi teraz kiedy dotknęło to mojego tatę to już wiem że to nie jest wyrocznia tę walkę MOŻNA WYGRAĆ A NAWET TRZEBA boję się bardzo a szczególnie jak widzę mojego ojca tak załamanego , on nic nie mówi ale już sam widok mnie przytłacza teraz czekamy co pokaże tomograf . Operacja ma być w grudniu jeszcze przed świętami wiem że jest to bardzo trudna operacja trwa kilka godzin obiecałam tacie że będę na niego czekała Boże dlaczego to jest takie trudne ale na prawdę się ciesze że Ty już masz to za sobą proszę odzywaj się do mnie czasami jak będziesz miała chwilkę mało kto teraz pisze na tym forum a tacie mówiłam o tych wszystkich ludziach że nie jest sam ale wiesz do niego teraz mało co dociera dobrze że chociaż mój mąż mnie wspiera bo bym się załamała życzę DUŻO DOBREGO i serdecznie cię pozdrawiam
  • 13 lat temu
    To jeszcze raz ja tak sobie chodzę i myślę o tych wszystkich ludziach i ich najbliższych czy nie byłoby łatwiej jakby tak były jakieś takie organizacje które by organizowały takie spotkania kto by miał potrzebę porozmawiać z innymi takimi samymi ludźmi można by było podtrzymać się na duchu bo kiedy czytałam to wszystko co napisałaś to tobie przecież też było ciutek lżej jak poznałaś innych ale to może tylko moje wyobrażenie , myślę tez o czarownicy44 z tego forum ona też tak bardzo podtrzymywała innych na duchu ale długo się nie odzywała ciesze się że są tacy ludzie jak Ty
  • 13 lat temu
    Wszyscy jesteśmy w takich chwilach bardzo podobni.Ja również zaglądam na to forum codziennie i czytam wszystkie wiadomości jakie napływają w danym dniu.Interesują mnie również blogi ale one ukazują się mniej.Dla Twojej rodziny wszystko teraz jest takie trudne ale jak już pogodzicie się z tym to będzie Wam łatwiej.Codziennie na drogach ginie tyle ludzi,tyle spraw zostaje po nich nie zamkniętych bo nikt nie spodziewał się takiego zakończenia.My mamy trochę czasu na rozmyślania co dobrego spotkało nas w życiu i co jeszcze możemy dobrego uczynić.Nikt z nas nie wie ile mu tego czasu zostało ale wiele można jeszcze zrobić.Dwa lata temu w jednym roku miałam trzy operacje,dałam radę a potem jak wszystko sobie poukładałam to kupiłam sobie samochód taki o którym całe życie marzyłam,pojechałam na wczasy najpierw na południe a potem nad nasze morze,pozwalam sobie na wiele więcej niż wcześniej-ten czas należy teraz do mnie,liczę się ja i moje zachcianki(oczywiście wszystko w odpowiednich dawkach-bez przesady),zmienił się mój pogląd na wszystko ale jest teraz tak radośniej.Czasami łapię doła ale bardzo szybko staram się z tego wyjść bo tłumaczę sobie że nie ja pierwsza i nie ostatnia.Musimy oszczędzać siły na gorsze chwile,teraz kiedy jest dobrze i w miarę funkcjonujemy należy cieszyć się każdym dniem bo nie wiadomo ile ich jeszcze mamy..Jest wiele organizacji które pomagają,są psycholodzy onkologiczni ale jak człowiek sam sobie nie poukłada w głowie wszystkiego to nikt nie pomoże.Do jutra....
  • 13 lat temu
    Witam dzisiaj byłam u taty jak przyszłam do niego był załamany ale wzięłam się za niego nie wiem skąd wzięłam tyle sił ale po rozmowie ze mną tak jakby coś w niego wstąpiło i zaczął troszkę inaczej myśleć i mówić zaczęłam opowiadać o tych wszystkich dzielnych i pełnych życia ludziach dzisiaj tak jakby we mnie wstąpiła nowa nadzieja boję się myśleć ale tak jakby coś się we mnie przełamało jutro tata zaczyna "działać " idzie do lekarza po skierowanie na tomografię tak bardzo chciałabym żeby wyszła dobrze pozdrawiam

    '


Zaloguj się lub Zarejestruj, żeby odpowiedzieć lub dodać nowy temat