witam się, dzięki dziewczyny za pamięć
niestety, żadnych dobrych wieści. W poniedziałek wezwano mnie na spotkanie z lekarzem, pewna byłam, że to dlatego iż co jakiś czas trzeba mnie poinformować...i same przykre wieści.
Dobrze, że miałam tabletki, bo szybko działają, łyknęłam se-jak tylko dowiedziłam się, że tłumacz i lekarz już na mnie czekają.
Mąż bez zmian, ale wczoraj zrobili mu tracheotomię, bo nie mogli dłużej czekać. Na razie nie mogą go wybudzić, bo ma za wysoką saturację i byłby bardzo niespokojny i nerwowy, a to mogłoby powodować, że brakuje mu tlenu i koło się zamyka.
Pytałam dzisiaj dlaczego nie dadzą mu w końcu właściwych antybiotyków, skoro od 3 tyg hodują tylko bakterie bezskutecznie. Ano dlatego, że badają kilka razy dziennie krew i ma 4 inne antybiotyki a układ immunologiczny po chemii nie jest już taki zły jak przypuszczałam, bo to pół roku minęło, i próbują dawać zbliżone antybiotyki, żeby organizm sam się wziął do obrony . Ten właściwy zostawiają na koniec. Okazuje się, że tak może i kilka tyg. jeszcze leżeć, póki organizm choć trochę będzie walczył i nie będzie pogorszenia. Jeśli doszłoby do tego , że już trzeba podać to podadzą, ale potem nie ma już nic ponadto i nie mogli by już mu pomóc w żaden sposób, więc póki co czekają.
Bakterii na razie nie ma żadnej w organizmie, zostało tylko to zapalenie płuc.Gdyby nie palił papierosów to już by powoli wychodził z tego, a tak płuca są zniszczone długoletnim paleniem i nie dają sobie rady z 4 zapaleniem płuc w przeciągu 7 m-cy.
No i na koniec-niestety-znaleziono 2 nowe guzy, jeden mniejszy, a drugi ogromny, pięknie ukryty w miednicy. Z tego małego już pobrano biopsję bo był na wierzchu-lekarze w szoku, że po chemii w tak krótkim czasie urósł guz w jamie brzusznej. Drugi schowany pod narządami w miednicy. Mimo kilkunastyu Tomokomputerów nie mogli go wyszukać, tak był schowany, ale nie dali za wygraną-bo skoro on tak cierpiał przez te miesiące po operacji i chemii-to szukali powodów. Do tego guza nie dostaną się na razie, dopóki nie wyleczą go z zapalenia płuc. Wiem już jedno, że nie będzie chemii i operacji, bo tego już by nie przeżył. Zobaczą co będą w stanie zrobić, żeby złagodzić jego ból, żeby przez jakiś czas mógł jeszcze pobyć z nami.
Jeśli tylko się wybudzi i wróci do domu, zaraz zabieram go do Polski, bo będzie potrzebne hospicjum, a tutaj ja już sobie sama nie dam rady w domu z małym dzieckiem i osobą tak chorą.
Kilka dni zajęło mi dojście do siebie , przedyskutowałąm to ze znajomą , co pozwoliło mi w końcu spojrzeć na to wszystko. Przetrawiłam to, jeśli można tak to ująć, wiem na czym stoję. Lekarze obiecali, że spróbują postawić go na nogi i zrobić wszystko, żeby pobył jeszcze z nami, ale... wszystko w rękach Boga!
Dbajcie o siebie dziewczyny. Ja zaglądam w wolnej chwili, ale mam ich coraz mniej, bo muszę wszystkie sprawy pozałatwiać-poprzenosić rachunki na mnie, wszelkie opłaty, umowy , sprawy urzędowe itp. Muszę więcej czasu poswiecić córce poki on śpi, aby potem z czystym sumieniem poświęcić więcej czasu jemu gdy już się obudzi.
Dobrej nocki i zdrówka wszystkim Wam.