od 2019-12-06
ilość postów: 229
Axxk, ja też wiem, że kiedyś odejdę, i że nie będzie to bynajmniej za 50 lat, choć bardzo bym tego chciała. I dlatego postanowiłam, że tak długo jak dam radę będę się śmiać i cieszyć, że żyję a nie płakać. Na smutek i płacz jeszcze przyjdzie czas. Wokół mnie też było dużo śmierci, odchodziły cudowne osoby, niektóre bardzo młode. We mnie, paradoksalnie, choroba tchnęła nowe życie. Ty też dasz sobie radę. Trzymam kciuki za jutrzejszą wizytę.
Axxk, każdy przeżywa diagnozę. Poczekaj spokojnie na ostateczny wynik. W szpitalu na pewno poznasz ludzi, którzy przechodzą przez podobne piekło. I z nimi najlepiej sobie porozmawiasz, bo oni najlepiej będą rozumieć przez co teraz czujesz. Ja miałam szczęście i spotykałam tylko ludzi pozytywnie nastawionych, którzy dali mi dużo siły. A może intuicyjnie omijałam tych o złym nastawieniu...
Dea1989, bądź silna i nie dopuszczaj złych myśli. Modlić się nie umiem, ale myśleć o Tobie napewno jutro będę.
Axxk, bardzo się cieszę, że coś się ruszyło. Daj znać jak będziesz po dalszych badaniach.
Axxk, wiem, że jest Ci trudno, ale jeśli to rak jajnika to zdecydowanie musisz skonsultować w dobrym ośrodku onkologicznym zajmującym się leczeniem raka jajnika. Podstawą jest dobrze przeprowadzona operacja. Zadzwoń do najbliższego ośrodka i dowiedz się jak się dostać na konsultację albo komisję kwalifikacyjną.
Axxk, przykro, że tak zostałaś potraktowana. Niestety z rakiem jajnika tak jest, że czasem nie można go łatwo zdiagnozować. Nie poddawaj się i pędź do ginekolga. Mówię Ci to ja, która zaniedbałam zdrowie. Ile kilometrów masz do Warszawy? Może tam spróbować?
Axxk. Nie ma nic gorszego niż niepewna diagnoza. Jak już człowiek wie co mu jest to łatwiej podejmuje walkę. Ja trafiłam na usg z dużym wodobrzuszrm, które u kobiety w większości przypadków oznacza raka jajnika. Miałam szczęście, że trafiłam do bardzo doświadczonego radiologa, który poradził iść od razu do ginekologa onkologa. Znajdź jakiegoś w dobrym ośrodku, bo tylko w takim są w stanie porządnie zdiagnozować i przeporowadzić dokładną operację. Zarówno rak jajnika przerzuca się na jelito jak rak jelita na jajnik. Do ginekologa nie potrzebujesz skierowania więc działaj! Idź do dobrego specjalisty nawet jeśli jest gburem, byle pomógł. Dopiero jak Cię otworzą, zobaczą i zbadają, będą mogli podjąć działanie. PS możesz wejść na główny wątek raka jajnika założony przez Goykę.
Awa, u mnie wszystko działo się tak szybko, że przyznam, nawet nie wiedziałam o avastinie. Ja miałam operację po trzeciej chemii. Ta operacja musi być przeprowadzona jak najszybciej po podaniu chemii. Organizm musi dojść do siebie po operacji (bardzo ciężkiej) i przed kolejną chemią. A przerwa między chemiami nie może być dłuższa niż (tu nie pamiętam dokładnie) 5-6 tygodni. Więc wg mojego rozumowania operacja w trakcie chemioterapii wyklucza podanie avastinu. Ale nie denerwuj się. Poczekaj na potwierdzenie planu działania. Chyba za dużo razy użyłam słowa chemii i głupio się to czyta, ale nie mam słowa zastępczego😁
Awa, czy Twoja mama ma dostać 3 chemie ,następnie mieć operację i po niej kolejne 3 chemie?
Katarzyno, z menopauzą da się żyć, z rakiem nie bardzo. Te objawy nie trwają non stop. Jeśli o mnie chodzi to mam nawet jeden pozytyw: mój cykl dawał mi zawsze w kość pod względem emicjonalnym. Kilka dni energi, wręcz euforii, kilka dni apatii i totalnej niemocy i kilka dni normalnego życia. I tak co miesiąc. Dużo czasu zajęło mi uświadomienie sobie, i zaakceptowanie, że to hormony. Teraz nie mam z tym problemu i jest mi z tym naprawdę dobrze. Oczywiste, że wolałabym być zdrowa, ale trzeba szukać pozytywów w tym co mamy.