Rak piersi
Jestem po mastektomii dwa lata i nie mogę jeszcze dojść do równowagi ,nie mam żadnego wsparcia borykam się z nim sama ,czasami mam wszystkiego dosyć.Proszę o jakieś rady bo nie mam nawet z kim o tym porozmawiać .
-
Mądra z ciebie kobieta :-) W sumie racja, czy z chemią czy bez ryzyko ponownego ataku zawsze istnieje. Ale wiem na pewno, ze gdybym zrezygnowała z typowego onkologicznego leczenia i było coś nie tak nigdy bym sobie nie darowała. A powiedzcie mi czy brałyście coś na własną rekę żeby ochronić nerki, wątrobę i serducho? Mam na myśli jakieś preparaty ziołowe itp. Ja teraz piję różne ziółka ale nie wiem kiedy je odstawić i kiedy znów mogę zacząć? Czy między chemiami czy już zupełnie po?
-
Andziu na karcie konsultacyjnej mam napisane: w związku z wynikiem oznaczonych receptorów do leczenia włączono hormonoterapię- Tamoxifen dali mi też receptę . coś tam mieli wyczytać z biopsji gruboigłowej, ale jak pytałam to mówili że jeszcze nie wiedzą . Zoladox na pewno przed operacją bo mówili że jak wykupię to mam przyjechać na zastrzyk z tym Tamoxfenem to będę dzwonić do gliwic :/ dzięki
-
mrteacher
to bardzo dobrze, ze interesujesz się, jak sobie pomóc w naturalny sposób
dieta, tryb zycia sa bardzo istotne
ale uważaj też na fałszywe wiadomości, od nich się aż roi w internecie
na twoim miejscu nie brałabym NIC przed chemia a tym bardziej w jej trakcie
chyba że wyniki krwi będą niedobre, wtedy pytaj lekarza o radę
niektóre rzeczy zmieniają metabolizm i chemia nie robi tego, co powinna, a chyba nie po to się cierpi, żeby leczenie nie dawało oczekiwanego rezultatu
chemia jest toksyczna, ale dzięki niej coraz więcej osób z diagnozą RAK jeszcze żyje
kiedys rak to był wyrok
serdecznie ściskam
-
kasik
to bardzo dziwne z tym Tamoxifenem
koniecznie zasięgnij drugiej opinii!
-
Witam. Jestem nowa, mnie tez niestety dopadło to wstrętne bydlę :( . Mam 43 lata, w czerwcu wymacałam sobie guzka, po usg lekarka uspokajała że to na pewno nic grożnego. Guzek był niewielki, ok 8 mm. Na mmg wyszło mi niewielkie skupisko mikro zwapnień, w związku z czym miałam zrobioną biopsję. Wyniki z biopsji to receptory estrogenowe i progesteronowe ujemne , Ki-67 około 40% Her2 na 1+, inwazyjny rak piersi. Powiedzcie mi kochane cos na temat tych wyników bo jak czytam w necie to aż mnie mdli ze strachu bo to chyba jakieś bardzo wredne bydle :(. operację mam wyznaczoną na 18 września
-
Mam mieć wyciety guzek i pobrane próbki z wartowników. Lekarz powiedział, że to guz potrójnie ujemny, ale skoro Her jest + to ja juz nic nie wiem z tego, czy lepiej czy gorzej ?
-
Mam mieć wyciety guzek i pobrane próbki z wartowników. Lekarz powiedział, że to guz potrójnie ujemny, ale skoro Her jest + to ja juz nic nie wiem z tego, czy lepiej czy gorzej ?
-
Mam mieć wyciety guzek i pobrane próbki z wartowników. Lekarz powiedział, że to guz potrójnie ujemny, ale skoro Her jest + to ja juz nic nie wiem z tego, czy lepiej czy gorzej ?
-
Dzisiaj opiszę Wam jak działa nasza słuzba zdrowia o mało co wyjechałabym ze szpitala nogami do przodu. 25-08-2015 podano mi chemię .Po krótkim czasie zaczęłam się dusić i stałam się czerwona jak burak na twarzy , miałam uczucie ,że umieram. Córka która na szczęście moje była zemną i natychmiast wyłączyła chemię i szybko poleciała do dyżurki pielęgniarskiej prosząc o pomoc dla mnie ,jednak usłyszała , żeby wróciła na salę i zadzwoniła na dzwonek i czekać. Sytuacja robiła się bardzo niebezpieczna więc nie doczekawszy się żadnej reakcji poleciała drugi raz z prośbą o natychmiastową pomoc jednak też się nie doczekała , bo pielęgniarka zwróciła się do niej słowami z pretensjami : to niech mama tu przyjdzie , to naprawdę nie jest do uwierzenia , ja widziałam już siebie w tunelu ze światełkiem. W końcu moja córka Iza poszła po pomoc do dyżurki lekarskiej i pojawił się lekarz , który udzielił mi pomocy. Nie mam pojęcia jak by to się skończyło dla mnie wiadomo.W sali byłyśmy 3 , ale dwie koleżanki wyszły na papierosa i zostałam sama ,gdyby nie Iza to wąchałabym kwiatki od spodu. Teraz gdy pojadę 15-09-2015 na chemię to bez mojej córy tam nie zostanę , bo tylko ona zapewni mi bezpieczeństwo , na personel medyczny/pielęgniarski/ nie można liczyć , bo one chyba uważają że wykonują swoją pracę za karę.Personel lekarski był w porządku , lekarz prowadzący zaglądał do mnie interesował się jak się czuję ale jaśnie Panie chrabianki absolutnie.Będę do końca życia wdzięczna mojej córce do końca życia.Serdecznie Was wszystkich pozdrawiam i przesyłam Wam dużo buziaczków.Bardzo się cieszę , że żyję.Czekam na wiadomości.PA , PA.Bardzo przepraszam za błędy , ale jak sobie to wszystko przypomnę to mnie ponosi.Uważajcie na szpitale i pielęgniarki bo nic dobrego z ich strony się nie doczekacie.Ewa.
-
Jestem tu nowa, mam 43 lata , a raka(jajnika) pozbyłam się jak miałam 31!!! Było ciężko , ale tylko chwilę. Mam bardzo osobliwe podejście do życia.. Ale pisze tutaj nie żeby się chwalić; w mojej rodzinie i wśród znajomych mam 2 osoby chore na raka piersi. Mieszkam w Gliwicach, więc staram się pomóc gdy ktoś chce się dostać do IO. Może Wy poradzicie jak przenieść się z leczeniem z jednego ośrodka do innego. Byłam ostatnio jako osoba towarzysząca na konsultacji u dr M.Maciejewskiej i ...była bardzo urzędowa, nie chciała słyszeć o przenosinach i jak mantrę powtarzała o jednakowym leczeniu w całej Polsce... :( Gdy juz pozwoliłyśmy się jej wygadać, zaczęła mówić co ona by zrobiła i....okazało się, że w Lublinie widzą to inaczej. A chodzi tu o wznowę po operacji w 2011roku... To jakiś koszmar... Może poradzicie coś... Pozdrawiam :)