Cześć Dziewczyny i Chłopaki ! Od kilku miesięcy, odległy niegdyś, temat raka jest główną rzeczą, o której myślę w dzień i w nocy. Często czytałam Wasze wpisy na tym forum i dużo się z nich dowiadywałam, więc też postanowiłam w końcu napisać. Chodzi o moją mamę. W lipcu 2014 zaczęła kaszleć i najpierw chodziła do lekarza POZ, który przepisywał syrop na kaszel. Niestety, nie pomógł. Po kilku tygodniach skierowano Mamę do pulmonologa i na RTG, z którego wyszły zmiany w płucach. Pulmonolog stwierdziła, że to pozostałości po wcześniejszym zapaleniu płuc i przepisała kolejny syropek, nie diagnozując przyczyny oraz kazała przyjść za pół roku (t.j. w styczniu 2015). Mamie syrop nie pomagał, mocno schudła, a kaszel i duszności męczyły coraz bardziej. Czekała z niecierpliwością na styczniową wizytę, na której okazało się, że zmiany się nasiliły, jednak lekarz dalej nie widziała jakiego rodzaju są to zmiany ! Dopiero, jak mama pokazała pierś i ranę (myślała, że ukłuła się fiszbiną ze stanika) pulmonolog zaczęła przypuszczać, co może być przyczyną choroby. No i zaczęło się.... Jeżdżenie po szpitalach chorób płuc, onkologicznych, zielona karta (która wtedy dopiero wchodziła i nikt nie potrafił jej wypisać), biopsje, badania itd. Diagnoza: rak piersi, mnogi rozsiew do płuc, rozsiew do wątroby.
Mama jest w czasie leczenia FAC, 27.05 dostała ostatni 6 wlew. Kontrolny tomograf po 3 wlewach ukazał poprawną tolerancję leczenia i zahamowanie rozwoju wcześniejszych zmian nowotworowych, ale pojawiły się kolejne nowe w płucach i płyn wokół wątroby. Jak myślicie? Czy jest jakaś szansa na wyleczenie? Onkolog mówiła, że zna przypadki, kiedy zmiany przerzutowe zupełnie się wycofują. Wiem, że zawsze trzeba mieć nadzieję i wszystko zależy od człowieka, ale może znacie jakieś przypadki osób z podobnym rozpoznaniem, jak przebiegała choroba. U mnie w rodzinie nikt nie chorował na raka, nawet nie mam pojęcia na co trzeba się przygotować. Ta wiadomość była szokiem dla całej rodziny. Zawsze mocno wierzyliśmy, że mama będzie żyć bardzo długo- pochodzi z długowiecznego rodu, a tu ten gad się przypałętał nie wiadomo skąd :(