corkataty,
mam prośbę, czy mogłybyśmy się skontaktować mailowo?
Podaję maila 4protas@interia.pl
My jesteśmy po wynikach TK,
na szczęście węzły chłonne nie są powiększone.
TK wykazał pogrubioną sciane pęcherza, ale podobno może to być blizna po poprzednim TURB ..
Lekarz nadal zaleca usuniecie pęcherza, a mąż nadal się waha...
W ostateczności 28 marca mamy ponownie RE TURB - potem czekamy na wyniki histopatologiczne i musimy podjąć ostateczna decyzję.
Dzisiaj jesteśmy po konsultacji u onkologa - kazał się wstrzymać do kolejnego wyniku..
Mówi, że można jeszcze próbować chemii lub wlewek ...
Sama juz nie wiem co byłoby najlepszym rozwiązaniem..
Mąż natomiast twierdzi, że chce mieć pewność , czy wynik sie potwierdzi..
A czas niebłagalnie płynie dalej... czy to musi być takie trudne 😢
Nitka, jest to prawidłowe postępowanie. Bardzo ważny jest ponowny zabieg docięcia miejsca po guzie. Ma on na celu wyeliminowanie błędnej oceny zaawansowania guza. W tej chwili, nie ma jakiegoś specjalnego leczenia. Jezeli diagnoza sie potwierdzi i bedzie to T1, to mozna i nawet warto by bylo zrobic wlewki. Ale to wszystko na spokojnie. Podsumowując leczenie jest prawidłowo prowadzone bo docinka guza jest kluczowa. BTW moj tato mial takie samo rozpoznanie, pierwsza wycinka w maju a pierwsze wlewki dopiero po roku.
Beata żadne słowa nie ikona twojego żalu. Jedyne co możesz zrobić to być teraz przy tacie. Najgorsze jest to ze do końca człowiek jest świadomy całej sytuacji i nie może się z tym pogodzić. Ja staram się nie myśleć ale wiem ze kiedyś ten czas nadejdzie.....
Maba napisz co u ciebie.
Beata42 bardzo Ci współczuję:(doskonale wiem co teraz czujesz....nie będę pocieszać Cię na siłę bo to i tak nic nie pomoże.Jedynie co mogę powiedzieć to żebyś trzymała się dzielnie,spędź z tatą ten czas który Wam został,buziaki kochana i wiedz że bardzo mi smutno czytając takie wieści:(
5 LAT WALKI I ZBLIŻA SIĘ KONIEC !!!
Bywam tu mało teraz...ale czytam czasem. Niektórym się jakoś udało...a mojemu tacie NIE!!!
Pęcherz potem płuca a na koniec mózg....leży teraz na paliatywnym oddziale od kilku dni stan się tak bardzo pogorszył w ciągu właściwie tygodnia.Nie dawno samochód prowadził dziś może i nas poznaje ale nie chodzi, mówi od rzeczy i stał się bardzo agresywny...śpi dużo...
Owszem były radości jak po chemiach których było mnóstwo (zazwyczaj dobrze się po nich czuł) następowały zmiany , guzy się zmniejszały ...tak nas życie oszukiwało...aż nagle pewnego dnia zaczął się potykać zawracać...badanie głowy i doszedł już tam...raczysko...Radioterapia.Płakać nie mam sił - zresztą nie pomaga, pewnie każdy to przerabiał...Widzę jak cierpi, wie ,że umrze ...i pyta dlaczego...
Miło czytać pozytywne wieści. Jeżeli chodzi o nas to tata powoli dochodzi do siebie po chemii i radioterapii. Niestety w międzyczasie okazało się ze ma zaćmę, która wymaga szybkiej operacji i teraz zajmujemy się również tą kwestią. Widzę ze ciężko mu z tym bo - jak mówi - los się uwziął na niego- najpierw płuco, potem pęcherz a teraz z oczami problem. Ja jednak wierze ze wszystko jakoś się poukłada.
W marcu mija rok od radykalnej i 8 lat od usunięcia płuca...
W środę mamy usg i ogromny stres w związku z tym. Stosunkowo dawno były robione jakieś badania obrazowe (ostatnia tk była w grudniu) ale mam nadzieje ze w środę zostanie wyznaczone jakieś badanie.
Pozdrawiam