Dostałam w końcu histopatologie. Potwierdzony brodawkowaty. Generalnie potwierdziło to już badanie srodoperacyjne. Nie wiem jak płat prawy bo nie znam się na tych literkach i cyferkach ale nigdzie nie ma (+) więc chyba jest ok. Węzeł usunięto jeden - czysty.
Leczenie w WCO konsylium uznało póki co za zakończone. Kontrola endokrynologiczna i skierowanie na jod (ponoć może nie być konieczny).
Jod mam 26 lutego w Poznaniu. Na dokumentach napisano, że aby zdecydować o wskazaniu do leczenia jodem muszą zrobić badanie na jodochwytnosc, usg szyi i scyntografie. Jednocześnie kazali miesiąc wcześniej odstawić hormony. I teraz nie wiem, czy to znaczy że mimo wszystko leczenie będzie czy okaże się po badaniach u nich....
Odpowiadajac na wcześniejsze pytania innych osób.
- Hormony (poza wyższym tsh, z racji niedoczynność) miałam w porządku mimo nowotworu.
- Jeśli guzek wydaje się podejrzany to warto nawet prywatnie zrobić biopsje. I poszukać dobrego endokrynologa.
Tydzień temu miałam robiona biopsję w Krakowie i muszę czekać na wynik aż do 22 stycznia... Bo święta, urlopy itp. zwariuje mimo, że raczej wychodzę z założenia, że będzie ok. Dwóch endokrynologow robilo mi USG i żaden nic mi powiedział ani żadnego opisu USG nie dał. No jedynie, że trzeba będzie i tak wyciąć coby to nie było. Totalna niewiedza a z nowym rokiem chce wrócić do pracy (mam małe dzieci) i nie wiem co robić. Ehh sorry po prostu chciałam się wygadać.
Mostu dziękuję ale nie wiem czy to dość wyraźne... To są dwa guzy, jeden ponad 2 cm, drugi mały jakoś 7 mm. Żałuję, że nie zrobiłam biopsji prywatnie, wszyscy mi mówili, że guzy są powszechne, żebym się nie martwiła ale nigdy nie wiadomo, tym bardziej, że jak już tu pisałam oboje moich rodziców chorowało na raka, dziadki... Nikt co prawda nie na raka tarczycy niemniej z tyłu głowy mam jakieś obawy
Mostu dziękuję ale nie wiem czy to dość wyraźne... To są dwa guzy, jeden ponad 2 cm, drugi mały jakoś 7 mm. Żałuję, że nie zrobiłam biopsji prywatnie, wszyscy mi mówili, że guzy są powszechne, żebym się nie martwiła ale nigdy nie wiadomo, tym bardziej, że jak już tu pisałam oboje moich rodziców chorowało na raka, dziadki... Nikt co prawda nie na raka tarczycy niemniej z tyłu głowy mam jakieś obawy