Joanno nic dodać nic ująć od wypowiedzi Jacka.
Nowa to fantastycznie, że tato ma się dobrze, a tak jak piszesz z psychiką to musi to też sam przepracować.
Aisogg dobrze że tato ma zajęcie przynajmniej na trochę jego myśli odpoczywają.
U nas tato dochodzi do siebie ale tym razem idzie to gorzej bo dodatkowym problemem jest u nas nawracające zwężenie cewki moczowej i tym razem znów trzeba było je likwidować by pobrać wycinek. Myślałam że gdy odłącza cewnik wszystko wróci do normy a tu jest gorzej niż poprzednimi razami. Może potrzeba więcej czasu by się to wszystko zrosło. No i to oczekiwanie na wynik, jeszcze dwa tygodnie. Aj wiem że muszę być silna dla wszystkich ale chyba mam jakiś kryzys, czuje że mnie to przerasta i przeraża że nie mam na tego gada wpływu.To minie, jutro będzie lepiej, ale musiałam się komuś wygadać.
Witajcie. My dalej czekamy na wyniki, jest napięta atmosfera.
Jacku trzymam kciuki...walcz z bakterią.
Nowa77 dobrze, że wszystko idzie do przodu.
Co do chemii to chyba lepiej ją przejść. Zobaczymy po wyniku. Jutro znowu będę dzwonić...do skutku.
Tata z mężem mają dużo pracy. Mam poligon w ogrodzie...pozdrawiam
Witam.
Joasiu,ten piesek to był w takiej chwili dobrym krokiem,spacery z nim rozładowują u Ciebie te emocje i pewnie czujesz się o wiele lepiej.Bardzo cieszy,że Twój stan ducha normalizuje się,jeszcze tylko wyrzuć z siebie to poczucie winy,zrobiłaś wszystko dla mamy co było w Twojej mocy i nawet gdy będą dobre wyniki to nie możesz gdybać itd.
Bakterię może da się dość mocno ograniczyć czy wyeliminować ją na dłuższy czas ale z tym zrostem jednak to nie jest taka prosta sprawa.Tydzień temu byłem u chirurga aby sprecyzował tak dokładniej co można zrobić w tej sprawie,powiedział jasno,że zrosty oczywiście można poddać zabiegowi w celu ich nacięcia czy usunięcia ale nie bardzo się tego podejmują gdyż przez ten zabieg mogą powstać kolejne.Trochę jest mi ciężko z tym pogodzić się,bo jednak przez ten zrost mam bóle i jak tu funkcjonować dalej,tak nie może być aby non stop być na lekach przeciwbólowych.Mam trochę mętlik w głowie.We wrześniu kolejne badania TK,jak ta zmiana będzie dalej w takim samym stanie to chyba będę naciskał jednak nad zabiegiem usunięcia tego zrostu.
Nowa77,bardzo dobre wieści,dokładnie trzeba trochę czasu aby to wszystko poukładać sobie i zaakceptować zmiany jakie nastąpiły,a za jakiś czas to będzie dla niego normalność i wróci dobry stan psychiczny,wiem to po sobie.A tata ma wyłonioną stomię na zewnątrz?Zdrowia i cierpliwości dla taty.
Toska co tam u Was?
Pozdrawiam Jacek.
Heniek przyznam się szczerze,że Twoja odpowiedź mnie trochę wystraszyła... Tyle razy musiałeś przechodzić przez to wszystko, jak my już po tej operacji nie mamy sił... Jakoś byłam przekonana, że skoro to wycięli, to koniec już tego strachu. Czyli to prawie pewne przy tym typie nowotworu, że się gdzieś jeszcze pojawi?
Skąd Wy bierzecie siły i jak pokonujecie ten paraliżujący strach?
My od czerwca w tym szpitalu onkologicznym,zobaczymy co oni powiedzą, i jak wyjdzie reszta badań...
Witajcie kochani.Każdy dzień rozpoczynam od krótkiego spaceru z pieskiem,ale zaraz po tym włączam komputer i czytam co u Was.Tośka,bardzo się cieszę,ze u Was tak wszystko sprawnie i szybko idzie ku dobremu.Trzymam kciuki by mąż jak najszybciej wrócił do pełni sił.Ado,Aisogg-jak pozostali czekam na wyniki,muszą być dobre..
Jacku,oczywiście,najważniejsze jest to że u Ciebie jest czysto onkologicznie,ale ta zmiana i cholerna bakteria też mogłyby dać Ci w końcu spokój.Wierzę,że w końcu obie pokonasz definitywnie..
A u mnie lada dzień mają być wyniki histopatologiczne .I chyba wolałabym by były złe,by okazało się,ze choroba była tak zaawansowana,że Mama i tak nie miała szansy.Byłoby wtedy lżej pogodzić się z tym co się stało.A tak,to wciąż gdybam...Jakoś funkcjonuję,bo muszę,dla dzieci,dla taty,który też jest w rozsypce,ale jest bardzo ,bardzo ciężko ..
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i dużo sił życzę.
Witam.
Tośka,bardzo cieszę się,że mąż tak szybko wraca do zdrowia,że wszystko przebiega bez zawirowań.Ja ten pas używałem jeszcze chyba przez dwa miesiące po zabiegu,tylko dlatego aby nie dopuścić do powstania przepukliny stomijnej ale też również dla komfortu.Tosia,pisz jak tam u męża,kiedy do domu,a może już w domu.
Ado,wiadomo z tym czekaniem jak to jest ale najważniejsze aby wyniki były dobre,za co trzymam mocno.
Aisogg,wyniki już były ?A co do chemii to z tym jest różnie,ja mimo iż wszystko było czyste miałem przed operacją inni mieli po,a również nie ma jej przed jak i też po.
Heńku,pisałeś kiedyś,że od kiedy zacząłeś brać Furaginę i sok z żurawiny to z bakterią masz spokój.Od ponad miesiąca idąc za Twoją radą też zacząłem to stosować,zrobiłem posiew i cholera znowu jest,ta sama.Powiedz mi czy tak zaraz jej się pozbyłeś czy raczej potrzeba trochę więcej czasu i czy oprócz tego jeszcze coś wdrożyłeś do menu w sprawie bakterii?
Co u Marysi,Joanny,Leny nic nie piszą?
Pozdrawiam Jacek.
Heniek dziękuję za odpowiedź! A jeśli mogę zapytać, czy u Ciebie ten nowotwór się ponownie pojawił? Jeśli tak, to po jakim czasie? I czy miałeś podawaną jakąś chemię? Bo nie bardzo wiem, czy mamie mogą zaproponować chemię, jeśli póki co wszystko co złe wycięli...
I ostatnie pytanie, czy wspomagasz się jakimiś suplementami,dietą?
Przepraszam, że tak tylko o sobie, ale próbowałam nadrobić to Wasze forum, doczytałam do strony 100, wiele się od Was dowiedziałam, Wasze historie naprawdę pomagają zrozumieć jak działa ta choroba.
Pozdrawiam Was gorąco!
Ada, tata był u urologa onkologa. Pani doktor zdecydowanie lepiej podeszła do tematu. Powiedziała, że radykalna operacja to jedyna droga do WYLECZENIA I że nigdzie na świecie nie ma innej metody. Tata zdecydowanie lepiej to odebrał. Co do chemii I operacji powiedziała, że ośrodki w których był jak najbardziej się nadają do leczenia I są krótsze terminy.
Czekamy na wycinek.
Jutro zadzwonie I zapytam czy wynik już jest..a tata będzie zajęty bo przyjedzie kopara...:-/
MamaAni...bardzo szybko was zdiagnozowali..teraz trzeba szukać pomocy
Dzień dobry, chciałabym się podzielić historią mojej mamy i prosić o kilka odpowiedzi. Zaraz po świętach Wielkanocnych z podejrzeniem kamicy nerkowej, mama trafiła do szpitala, gdzie po około tygodniu odkryto dwa guzy w lewym moczowodzie - górnym i środkowym odcinku. Po badaniach histopatologicznych rozpoznano w jednym i drugim guzie - nienaciekający rak brodawkowaty z nabłonka dróg moczowych o wysokim stopniu złośliwości - pTa. I moje pierwsze pytanie, co oznacza ten wynik? Jak zachowuje się ten typ raka?
Koło tygodnia temu usunięto jej nerkę (było już bardzo duże wodonercze), moczowód i kawałek pęcherza przy moczowodzie. Zaraz po operacji miała podaną jedną wlewkę do pęcherza - prewencyjnie jak stwierdził lekarz. Teraz jak przyszedł wynik tych wyciętych narządów, to mamę wysłano do szpitala onkologicznego na początku czerwca i nie wiemy za bardzo w jakim celu. Wszystko zostało wycięte. Czego możemy się spodziewać?
I ostatnie pytanie, czy po wycięciu nerki powinna stosować jakąś dietę? A może jest jakaś specjalna przy chorobach nowotworowych, by zmniejszyć ryzyko przerzutów? A może jakieś suplementy? Proszę, podzielcie się swoimi doświadczeniami. Dodam tylko, że to moja mama to młoda kobieta, jeszcze przed 50tką i chcemy zrobić wszystko, by jak najszybciej ten koszmar się skończył.
Pozdrawiam Was gorąco, i każdemu z osobna życzę dużo siły w tej walce!