Mój rak piersi
Hmm... od czego zacząć? Mam na imię Ania, lat 49.
Miałam nowotwór endometrium, G1 (śluzówki macicy). Pewnego pięknego dnia , półtora roku po udanej operacji, będąc na badaniu kontrolnym usłyszałam że jest wszystko super i teraz możemy się zacząć spotykać rzadziej (raz na 6 miesięcy, tak kontrolnie:) Dzień był cudowny, ja dodatkowo po USG, które dodało mi pewności, że naprawdę jestem zdrowa, czekałam jeszcze na mammografię, mój wiek pozwalał na takie badanie bez skierowania, było to moje pierwsze tego typu badanie w życiu, pierwsze i nie jedyne...
Idąc na mammografię miałam nadzieję, że wynik będzie dobry i cała szczęśliwa nareszcie odpocznę od chorowania. Martwił mnie jednak fakt, że w grudniu 2011 jeden sutek na ponad miesiąc był dosłownie wessany w pierś, po czym znów powrócił na swoje miejsce.
-
Kasiu ja niestety tez mieszkam dość daleko od Warszawy ale jeśli mogę pomóc pisząc to pytaj. Piszesz że usunięcie piersi a może wystarczy operacja oszczędzająca. Na usunięcie, jak powiedział mój lekarz jest zawsze czas i czasami warto rozpocząć od takiej perspektywy. Oczywiście jeśli tak można, czasami kobiety zakładają tę ostateczną diagnozę a wcale nie musi to być dobre rozwiązanie. Jednak o tym decyduje lekarz. Ja walczę z chorobą od wrzesnia ubiegłego roku ale podobnie jak ty wspieram swoją koleżankę, która w lipcu dowiedziała się że ma guza jajnika. Jest po operacji i rokowania niefajne, posiało sporo po jamie brzusznej, dostaje chemię ale stan poważny. Dziwne to życie, wspierała mnie a teraz sama walczy. Straszny ten nasz "przyjaciel rak" i nieprzewidywalny. Pozdrawiam.
-
Ja mam podobna sytuacje, od roku walcze z rakiem piersi, a moja przyjaciolka zostala zdiagnozowana 4 miesiace temu, tez rak piersi. Do dzis jestem w szoku, ze ona mnie tak mocno wspierala a teraz , tak szybko, ja moge sie odwdzieczyc
-
no niestety coraz wiecej ludzi choruje :( ale dzieki bogu coraz mniej umiera
-
Ale trzeba jak najwięcej o tym mówić że to choroba uleczalna że leczenie nie jest aż tak straszne i że walka ma sens, bo za dużo ludzi się za szybko poddaje!
-
wicia
dokladnie tak !!! tutaj gdzie jestem sa ciagle jakies akcje !!!! np w niedziele wszyscy slawni ludzie ktorzy maja lub mieli raka wystapia w tv i beda mowili o swoich historiach i o tym ze z tego mozna wyjsc !!! no i oczywiscie beda zbierac pieniadze (takie cos jest co roku)
jest tez tutaj BARDZOOOOOO duzo takiego czegos ze chodzi sie iles km - i to tez robia ludzie po raku i ich rodziny !!! (nie wiem jak to sie nazywa bo nie pielgrzymka) i wszystko pokazuja w tv
w polsce duzo ludzi wstydzi sie swojej choroby :( albo jak maja objawy wogole nie ida do lekarza bo boja sie uslyszec cos zlego :(
no ale naszczescie sa i ludzie tacy jak Wy :) no ale mysle ze im wiecej bedzie sie robilo takie akcje (w polsce) tym wiecej ludzi oswoi sie z choroba
tu gdzie mieszkam ludzie rozmawiaja o raku jak o grypie !
-
i wiecie co dlatego tez mi sie wydaje ze dzieki takiemu nastawieniu te osoby sa zdrowe :)
-
Zastanawiam się (mając nr 345 tys coś tam...) gdzie Ci wszyscy ludzie z nr przed mną...Nie gadają tu?:x:)
-
-
Też o tym słyszałam, że na zachodzie ludzie inaczej podchodza do tej choroby i może stąd lepsze efekty leczenia, bo wcześniej rozpoznają te choroby. U nas też chyba powoli, powoli coś sie zaczyna zmieniać, ale ja odnosze wrażenie że mimo wszystko choroba jest traktowana wstydliwie. Zastanawialam się z czego to wynika i nie bardzo potrafie to wytłumaczyć..
-
cos w tym jest, ze w Polsce ludzie sie ukrywaja. Ja mieszkam w Belgii, nie ukrywalam swojej choroby i bardzo dobrze, bo zaraz poznalam kilka osob, ktore tez chororwaly, wzajenie sie wspieramy i kibicujemy sobie, nie czuje sie osamotniona