mycha, Wygrał

od 2012-09-14

ilość postów: 74

Ostatnie odpowiedzi na forum

Rak jajnika

12 lat temu
Kobietki. Jest sposób aby w miarę godnie żyć w naszym kraju. Widziałyście? http://emerytury.wp.pl/kat,2752,title,2974-zl-dla-kazdego-Wystarczy-skonczyc,wid,14916546,wiadomosc.html
No to co? Ja postanawiam - żyć do 110lat! Jest jeszcze jakaś chętna?

Rak jajnika

12 lat temu

Użytkownik @Jasia11 napisał:
Witam was i mocno sciskam nie wiem czy to wejdzie .Jesli nikt mi nie naprawi tego kompa to nie umre na raka tylko ze zlosci niedosc,ze brakuje mi czasu to jeszcvze jakies figle sie pojawiaja a moze ja za duzo pisze dlatego sie zawiesil .BUZIAKI


No właśnie kolejna kobieta potwierdziła opinie wielkich myślicieli - NA RAKA SIĘ NIE UMIERA! Ja np. umrę ze śmiechu:) Choć wcale nie powinnam, to od rana śmieję się jak wariatka - jak któryś z moich umierających na katar samców słabym głosem poprosi o herbatkę (dobrze, że nos muszę wycierać tylko temu mniejszemu:))
Szkoda, że zdalnie ciężko naprawić kompa, ale... podaj co to za cudo techniki i czym Cię wkurza, a spróbujemy postawić diagnozę;)

Widziałam Waszą dyskusję nt. grup krwi - jeszcze ankietyzujecie? Ja mam AB Rh(-) i wiecie co Wam powiem/napiszę? Ludzie z tą grupą rzeczywiśie najrzadziej zapadają na nowotwory i ogólnie najrzadziej umierają, giną w wypadkach samochodowych, najrzadziej są kąsani przez psy czy najrzadziej chorują na grypę. Wiecie dlaczego? Bo jest ich najmniej! :) [oczywiście ja nadal się nabijam - nie przyjmujcie tego dosłownie;)]

Rak jajnika

12 lat temu

Użytkownik @kuka37 napisał:
i nie wiem co znaczy czy tu pasujesz czy nie,czy coś takiego


nie wiem czy pasuję, ale czuję się tu rewelacyjnie:) Tak mi się skojarzyło z tym jogurtem - chemia konserwuje jogurty, to i babkom po chemioterapii wróżone jest długie życie... itd. no może rzeczywiście dziwne skojarzenie?:)

Co do dr. Dudziaka - nie znam, ale... poznam:) A że słyszałam same pozytywy - jestem nastawiona pozytywnie. No i jak operacja nad morzem, to i Neptun mi pomoże.

Ja staram się nie myśleć o nowotworach, troszkę z tego wszystkiego pokpiwać, itd. No, przynajmniej nie przejmować się tak bardzo. Na początku miałam fazę paniki, stresu i agresji, teraz chyba przyszła faza zmęczenia i pogodzenia się z tym wszystkim. Co ma być to będzie i ja tego nie zmienię. Mogę sobie pomóc, ale jak było zapisane, że miałam mieć potwora, to miałam. Zapisane - wykonanie i koniec. Jestem nowotworowo naznaczona ze strony taty - babcia nowotwór nosa (usunięty, kobietka ma ponad 80 i żyje bez większych "sensacji" zdrowotnych), ciocia - rak piersi - mastektomii, usunięte narz. rodne, itd. - nawrót po 13 latach - przerzuty do kości - zmarła w 2008, wujek - rak jądra - nie dokończył chyba nawet 1 chemii, żył ponad 30 lat i żyłby do dziś, gdyby nie zignorował guzka (i nie ignorował go przez kilka lat aż stał się nieoperacyjny) -zmarł w 2009,itd. Badałam się systematycznie - 2x w roku ginekolog, badania dodatkowe, etc. I co? I wyszło na to, że "zaniedbałam kwestię", bo istnieje podejrzenie, że potwora miałam już jakiś czas.
Dlatego też zmieniłam lekarza (skoro "przez ogródek" obarczał mnie winą za swoją niekompetencję to papa!), teraz Opatrzność postawiła na mojej drodze specjalistów i musi być dobrze. Mam nadzieję, że w piątek usłyszę - ma pani córkę i wszystko jest super, zobaczymy się na kontroli za 6 m-cy, przez 6 tygodni proszę nie nosić męża na rękach:)

Rak jajnika

12 lat temu

Użytkownik @moniaRak napisał:
Do mychaU mnie też w 4 tyg ciąży lekarz stwierdził torbiel o średnicy7cm,spytałam się,czy może trzeba usunąć,bo slyszałam,że tak się robi,lub rozgania zastrzykami,ale powiedział,że to nić złego,że torbiel podtrzymuje ciąże.Niestety ciąża obumarła ;(.


Bardzo mi przykro. Czytałam o maleństwie we wcześniejszych postach. U mnie nie było dyskusji - na stół i koniec marudzenia. Hormony nie pomogły od stycznia do maja, "torbiel" rosła jak głupia i na wizycie u ordynatora ginekologii w moim szpitalu usłyszałam - ma pani skierowanie na laparotomię i koniec. Modliłam się żeby to dziadostwo pękło, ale... dzięki Bogu nie pękło! Przed operacją ryczałam jak głupia, bałam się, że stracę dziecko. Przez cały pobyt leżałam pod kroplówką podtrzymującą i bałam się poruszyć. Nawet bałam się brać leki przeciwbólowe - dostawałam Parcetamol w kroplówce - operacja była w czwartek, w sobotę o 6 rano zgodziłam się na ostatnią żeby tylko maluszkowi nie zaszkodzić. Ktoś miał plan, abym urodził tego bobasa i urodzę choćbym miała wisieć nogami do góry! Wierzę, że będzie dobrze i u Ciebie - jeśli ma się pojawić ta NAJWAŻNIEJSZA OSOBA - pojawi się. Nie ważne w jaki sposób, ale się pojawi!

Rak jajnika

12 lat temu
Tak czytam co tu naskrobałyście kobietki i znalazłam TO:

Użytkownik @makro000 napisał:
jestem jak jogurt , mam termin przydatnościa on mówi:...kazdy jest jogurtem i kazdy z nas ma termin przydatności..

i taka myśl (nie wiem skąd i dlaczego) mi wpadła do głowy: Skoro im więcej jest chemii w jogurcie - tym dłuższy ma termin przydatności, to super info dla wszystkich "chemiczek:)
Czyż to nie logiczne?;)

Rak jajnika

12 lat temu
:) Zawsze to powtarzałam mężowi - masz niepowtarzalną żonę. He he. Boję się tej Gdyni jak ognia (a właściwie nie Gdyni tylko szpitala), całej sytuacji. Pobyt z dala od domu (150 km!), od rodziny, na niezbadanym terenie... No, ale maleństwo będzie dzieckiem wiatru, morza i bursztynu (koooocham to). Mam pytanie - orientujecie się kobietki jak wyglądają możliwości "hotelowe" w okolicy Szpitala Morskiego? Słyszałam, że można się zatrzymać w hotelu przy Centrum Medycyny Morskiej i Tropikalnej. Nie wiecie jak to wygląda technicznie? Czy daje się zarezerwować z dnia na dzień, jaki jest koszt, itd? Nie wyobrażam sobie żeby rodzina dojeżdżała codziennie do Gdyni.

Rak jajnika

12 lat temu

Użytkownik @Elbe napisał:
Mycha, ale ty zaradna jesteś:) Obsługujesz dwóch facetów, robisz czekoladki i jeszcze udzielasz się na kompie:)

He he... i to z wielkim kopiącym brzuchem:) Przyznam się, że boję się, że jak się zatrzymam na chwilkę, to się rozpłaczę i załamię. Dzięki Niebiosom - ktoś wymyślił małe laptopki i bezprzewodowy internet - mogę czytać i pisać gdzie tylko chcę:) Chłopcy oglądąją DaVinci Learning, a ja (zamiast pakować się do szpitala:/) czytam forum. Jeszcze 10 stron i będę na bieżąco:)

Rak jajnika

12 lat temu
Obiecane czekoladki http://blog.popielska.pl/2011/02/czekoladowo/ te są oryginalne z łyżeczką, ale własnoręcznie robione na patyku lub wykałaczce też poprawiają humorek:)

Rak jajnika

12 lat temu
:)
Miałam laparotomię - czyli otwarcie powłok brzusznych cięciem pionowym od pępka do spojenia łonowego - w 22 tygodniu ciąży - znieczulonko w kręgosłupik. Otworzyli, bo wykryta w 5 tygodniu ciąży torbiel (ok. 50mm) nie wchłaniała się, ani nie pękła do 22 tygodnia (pomimo hormonoterapii). Z 1-komorowej zrobiła się 2 lub 3-komorowa (rozbieżne opinie). Na podstawie USG nie udało się rozpoznać potworniaka:/ W 22 tc. trafiłam na stół, rozcięli mnie pionowo i wycięli potwora. Jajnik oszczędzili - założyli tylko szwy uwagi na możliwość krwotoku. Sprawdzili co mam w środku (fajne uczucie jak wkładają łapkę i macają wątróbkę:) ). Guz został sprawdzony na miejscu i w badaniu śródoperacyjnym (na oko) wyszedł potwór dojrzały. Niestety znaleźli pole lite ("o średnicy do 4cm")i po 3 tyg. otrzymałam wynik: Potwierdzam rozpoznanie teratoma immaturum G1, stage IA.
Miałam mieć konsultację natychmiastową (13 czerwca, wynik dostałam 8), ale postanowiono, że "skonsultują mnie" razem z cesarką w 38 tc.

No i będą mnie "konsultować" w przyszły piątek w Gdyni:) (no, nie wiem czy tu :) pasuje?)

Rak jajnika

12 lat temu
Witam.
Dziś walczę z pioruńskim bólem głowy. Wiecie jak to jest spać na 160cm z wieeelkim brzuszyskiem i 2 facetami? Tu juz nawet kawa nie pomoże:/ Młody kicha, prycha, kaszle jak zepsuty kaszlak i strasznie jęczy i marudzi. Starsze (37-letnie) dziecko zaczyna postękiwać, bo też go coś chwyta (no, przecież ojciec nie może być gorszy od syna). Klinika dosłownie. Dziś przemknęła mi głupia myśl, że w szpitalu sobie odpocznę. Desperacja,co?
Jak się dziś tak porządnie wścieknę, to zafunduję sobie dzień czekoladowy. Widziałam gdzieś w necie wynalazek - czekolada na patyku - taka, którą się wkład do kawy. No i nie byłabym sobą, gdybym nie stworzył swojej wersji:) Borę foremkę do kostek lodu (najlepiej głębszą, sylikonową). W rondelku topię tabliczkę czekolady i przelewam do foremek. Później wciskam patyki i do lodówki:) W zależności od tego kto "wyczai", że mam to cudo - wystarcza na 1 do kilku kawek. Mmmmm. Jak znajdę fotki z net - podrzucę. A co tam - życie składa się z małych przyjemności od czasu do czasu. A ponadto moje maleństwo długo nie pozna smaku czekolady, to je porozpieszczam odrobinkę:)
Kasiorek - tak - laparotomię miałam szybko ze względu na ciąże i masakycznie szybko rosnący guz - na USG dzień prze cięciem miał... 16cm! Jak wycięli - okazało się, że jest nieco mniejszy... Laparoskopia nie wchodziła w rachubę ze względu na wielkość guza i maleństwo. Postanowili więc zaryzykować i szybko otworzyć mi brzuch. Mam piękne cięcie - od pępka do dołu na 15 szwów (czyli nosek), teraz dorobią mi buźkę:/ Obmacali mi wnętrzności, obejrzeli w max powiększeniu i nic dodatkowego nie znaleźli. Teraz mają mnie dokładnie skontrolować (myślicie, że jak dobrze zagadam, to mi usuną troszkę tłuszczu;)?). Pomimo tego, że wierzę w moich "operatorów" i ich dokładność - boję się, że jak mnie otworzą, to niezbyt szybko zaszyją, bo znajdą znów jakieś cudo. Mam nadzieję, że to był guz pierwotny z "włsnymi" komórkami nowotworowymi, wycięty dokładnie i po całym choróbsku pozostnie mi tylko wynik histo i piękna blizna:)