Ostatnie odpowiedzi na forum
Awa, a Twoja mam dostała już chemię po operacji?
Właśnie, Awa, a jak Twoja mama się czuje? Jest już lepiej? Nabrała sił?
Karo, ja trafiłam bardzo szybko do szpitala, bez wcześniejszej diagnostyki ( miałam tylko usg, marker i z tym trafiłam na komisję lekarską), po operacji przy wypisie dostałam skietowanie na chemię neoadjuwantową, czyli chemia-operacja-chemia, więc lekarz się tego musiał trzymać. Po trzeciej chemii operacja musi być przeprowadzona dość szybko. Możesz poczytać nasze wcześniejsze wpisy. Karo, jeszcze jedno, operacja powinna być przeprowadzona w szpitalu specjalizujacym się w leczeniu raka jajnika przez doświadczony zespół, ale to pewnie wiesz.
Witaj Karo, ja miałam taką diagnozę. Dokładnie dwa lata temu. Na stole operacyjnym mogą się różne rzeczy okazać. Mnie też podczas pierwszej operacji zaszyto, tylko wycinki pobrali. Po trzech chemiach miałam drugą operację, i kolejne chemie. Tak że spokojnie, są takie procedury, niestety. I niestety ta choroba spada zawsze jak geom z jasnego nieba. Najważniejsze to nie załamywać się od razu tylko z podniesioną głową podjąć leczenie, i szukać wokół siebie pozytywnych ludzi. Powodzenia.
Ussta, jeszcze do Ciebie chciałam napisać, że mój tata był tak zestresowany w pracy, że myślał, że ma raka kości bo bolały go dosłownie wszystkie stawy i wszystkie kości w rękach i nogach. Po przejściu na emeryturę bóle stopniowo zaczęly mijać, teraz nie ma po nich śladu. A moja koleżanka przez stres w pracy i domu doszła do stanu, w którym traciła przytomność i majaczyła, a wszystkie badanie (kardiologiczne, naurologiczne, rezonans) wychodziły ok. Dopiero wysokie dawki leków uspakajających pozowliły jej wrócić do jako takiej normy. Tak, że wszystko jest możliwe. Oby u Ciebie było podobnie, wiem, że to głupio brzmi!!! Ale lepiej jeść tabletki na uspokojenie i ćwiczyć opanowywanie emocji niż cierpieć na jakąś chorobę. To wszystko jest trudne, ale człowiek musi sobie jakoś pomóc żeby to wszystko przetrwać.
Awa, "nasze raki" najczęściej są hormonozależne i nie przepisuje się na nie hormonów, niestety. Mi tylko lekarz polecił jakieś ziółka, ale ich nie kupiłam. Przez wszystko trzeba przejść "samodzielnie". Ja przez kilka tygodni cierpiałam na straszny niesobór ciepła ;-) Chodziłam ubrana na cebulę, a nadmienię, że było to bardzo gorące lato. Wieczorami z kolei miałam napady gorąca niemalże do utraty przytomności; takie napady trwają krótko, ale są intensywne (kilka miesięcy temu miałam napad w pracy, szefowa prawie zamdlała z przejęcia). Do tego szybkie bicie serca, skoki ciśnienia, rosnąca waga...
Teraz jest już ok, ale co kilka tygodni organizm przypomina sobie, że coś jest nie tak. Ostatnio cierpię w nocy: kołdra płonie, poduszka płonie, ja płonę! Budzę się jestem przez chwilę zła i zdezorientowana a po chwili myślę: przynajmniej żyję. Tak, że pociesz mamę, że owszem będzie troszę ciężko, ale do zniesienia. Normalnie kobiety przechodzą przez menopauzę dłużej niż my, to jest mizerne, ale pocieszenie ;-)
Czarownica, znam te autosugestie! Ilekroć pomyślę, że dawno nie było z czymś problemu to nagle jest, pojawia się! Niedawno cieszyłam się, że skończyły się problemy z nietrzymaniem moczu i... otóż proszę, znów je mam. Jest coraz lepiej bo coraz częściej o nich zapominam, i to mi uświadamia, że to tylko moja głowa. Nie wspomnę, że jak odwołali mi wizytę kontrolną w marcu to w ciągu godziny zaczął mnie boleć cały brzuch, plecy itd. Zawroty głowy i niemalże utratę przytomności w różnych sytuacjach też kilka lat temu przechodziłam. Czasem nadal mi się to przytrafia, ale nauczyłam się, że wtedy muszę wziąć kilka głębokich wdechów i wracam do normy.
Co do jelit to prawda, ja po ostaniej operacji problem z jelitami miałam chyba z 5 tygodni, już miałam się umawiać do lekarza i odeszło jak ręką odjął...może to też taka autosugestia :-)
ussta, te strzykania to tak jakby po chemii, ale tak mi się przypomniało, że kiedyś pod wpływem długotrwałego stresu tak mnie bolały kark i głowa, że też nie mogłam wygodnie się ułożyć. Byłam ciągle spięta i miałam wrażenie, że unoszę się nad poduszką zamiast leżeć. To było strasznie męczące.
A jak się zdenerwuję to "odcina" mi stopy, tzn. drętwieją i tracą czucie jak podczas brania chemii. Hmm, tak jakby skutki uboczne poszły mi w nogi
Czarownica, racja z tymi bólami. Ja rano mam strasznie obolałe i sztywne nogi, śmiesznie muszę wyglądać jak się kołyszę na tych sztywnych nóżkach😉
Awa, dobrze, że mama już w domu. W domu zawsze człowiek szybciej dochodzi do zdrowia. Ja też byłam słaba, tzn. wstawałam i chodziłam ile dałam rady, ale nie byłam bohaterką i np. nie prowadziłam auta po dwóch tygodniach. Było mi ciężko i wszystko mnie bolało. Myślę, że to też może głowa się zablokowała😉. Ja niedawno miałam zabieg na nerce i wszystko wróciło, wszystko się przypomniało i szczerze mówiąc też mnie zablokowało. Nagle wszystko było na nie, nagle świat stracił kolory. Zajęło mi kilka tygodni, żeby znów nabrać chęci do życia. Więc daj mamie trochę czasu. Namawiaj żeby troszkę spacerowała po domu i dobrze się odżywiała bo zaraz kolejna chemia ją czeka. Musi nabrać sił. Pozdrów mamę i powiedz, że wszystkie dałyśmy radę to i Ona da!