Ostatnie odpowiedzi na forum
Spokojnie, dziewczyny. Może to o mnie pytacie - ja jestem 11 lat po raku. Marker nigdy nie był jednocyfrowy, choć większość koleżanek rakowych tak ma. Ja mam kilkanaście, nawet ponad 20, rośnie, potem spada....
Chcę was uspokoić, że to normalne. Żadna z nas prawdopodobnie nie wie, jakie miałyśmy wartości przed chorobą, jaki "nas urok". Mogę tylko uprzedzić jak weteranka, że jeśli jesteście niskomarkerowe, to każdy wzrost powinien być alarmem. Bo dziewczyny niskomarkerowe nawet przy 7 mają wznowę, więc bądźcie czujne.
Cześć Zanik :) Musiałam chwilę pomyśleć, kto ukrywa sie pod tym nikiem :) Fajnie, że sie odezwałaś. 10 lat temu nasze forum tetniło życiem. Część dziwczyn odeszło do innego świata, a częśc działa w przeróżnych branżach, pozakładały firmy, działają w różnych organizacjach, korzystają z życia. Mnie również minęło 10 lat, tyle że już w marcu. Pozdrawiam wszystkie walczące i żwyciężające :)
Asia, wejdz na fb na grupę Motyle w brzuchu. Tam jest dużo dziewczyn po i w trakcie leczenia. Na pewno Cię pokierują i podpowiedzą. Tu na forum już mało osób bywa. Wesołych świąt. L
Na fb jest grupa dla nas - chorych na raka jajnika i po nim: Motyle w brzuchu... Tam można dostać potrzebne informacje i wsparcie. Ja po prostu żyję swoim życiem, realizuję marzenia i cieszę się każdą chwilą. Zrobiłam już rewolucje w swoim życiu prywatnym, a teraz się szykuję do rewolucji zawodowej. Kto mi zabroni? Mogę wszystko! Siłę dała mi właśnie choroba. Tej siły i Wam życzę :)
Sandra, ja zaglądam :) Codziennie! Nie udzielam się, bo są tu już inne osoby, niewiele wpisów. Zabieram głos, gdy widzę, że jest potrzebny. Jestem 9 lat po. Pozdrawiam wszystkich czytających.
Dobry wieczór, Katarzyno 74, kobiety, które przeżyły raka, wróciły do życia, korzystają z niego na maxa, oddają się pasjom, cieszą każda chwilą. Ja jestem 9 lat po :) Co roku 6 marca organizuję imprezę "urodzinową". Takich jak jest sporo. Zawarłyśmy przyjaźnie i kontynuujemy je poza forum. Na fb jesteśmy na grupie "Motyle w brzuchu... " Znajdziesz tam wsparcie i mnóstwo kobiet w trakcie i po leczeniu. Pozdrawiam.
Pozwolicie, że się wtrącę w dyskusję o paleniu. Sama byłam palaczką, choć taką niedużą i podczas leczenia onko trochę popalałam. Obecnie nie pale od kilku lat wcale. Oczywiście to nic dobrego i nie ma o czym dyskutować. Jest tylko jedna sprawa. Takie nagłe odrzucenie nałogu nie jest dobre, Organizm teraz musi podwójnie walczyć : z rakiem i z nałogiem. To wcale nie jest dobre. Znam osoby, u których po rzuceniu palenia rak się szybciej rozbujał. Jest też taka niepisana zasada, żeby nie drażnić raka. Lepiej dać mu zapalić i niech siedzi cicho. Może to głupie, ale taką mam sugestię. Jestem na tym forum 9 lat :) , choć już rzadko piszę, ale czytam na bieżąco.
Hej, dziewczyny pytacie o wsparcie. Wejdzice na stronę UNICORNU w Krakowie. To ośrodek wsparcia dla chorych onkologicznie. Oni teraz prowadzą różne zajęcia online. Ja dostaje informacje na maila, bo maja mnie w rejestrze.
Dla tych, co są nowe - jestem 8 lat po raku. Jest super. Przez kilka lat byłam tu bardzo aktywna, teraz tylko zaglądam. dziewczyny, które w tamtych latach chorowały, teraz wróciły do życia i aktywności zawodowej. Innych już nie ma wśród nas . Wspominamy je serdecznie. Pozdrawiam. PS.Zawsze służę pomocą jakby co :)
ussta, jak się chce, to się schudnie. Ja się zawzięłam to schudłam. Mimo, że miałam dużo przeszkód. Menopauza, problemy z tarczycą, pesel, mało ruchu- jeżdżę wszędzie samochodem i rzuciłam palenie. Kupiłam dietę w internecie (30 zł, więc nie majątek) , nauczyłam się pić wody, co nie było łatwe, bo miałam zawsze wrażenie, że woda mi wysusza jamę ustną. I w kilka tygodni schudłam 6 kilo. Utrzymałam to 2 lata i teraz włączyłam fitness i już mam mniej kolejne 4 kilo. Moja rada - odpocznij trochę po chemii, postaraj się okiełznać apetyt ( ja najwięcej przytyłam już po zakończeniu chemii) , zejdzie opuchlizna posterydowa. Pij dużo wody. I do dzieła.... Życzę powodzenia :)
Moje stadium to 1a g3 plus mutacja genu BRCA1. Rak wykryty podczas badań kontrolnych wynikających z dziedziczności raka. Bez żadnych niepokojących objawów. Nie stosowałam żadnych niekonwencjonalnych metod, byłam wtedy zbyt zielona. Gdybym miała obecną wiedzę, na pewno inaczej bym się zachowała. Przyjęłam 6 cykli karboplatyny + taksolu i 24 opakowania dexametazonu, bo leciały mi leukocyty i miałam kilka razy przesuwaną chemię. Oczywiście od drugiego wlewu neulasta albo coś podobnego. Byłam gruba, brzydka, łysa, a potem siwa. O zębach nie wspomnę, polineuropatii też, bo to wszyscy znają. Wszystko się przeżyło :) Obecnie od 2 lat stosuję nutraceutyki i czuję się lepiej niż gdy byłam byłam młodsza i "zdrowsza". A może to tylko chęć życia daje pawera?