Przemo11
co do tych szczegółowych cyferek, to nie odczytam, ale samo określenie rak brodawkowaty to dobrze rokuje. Każda pracownia ma swoje metody opisywania wyników i stąd mogą być różne opisy. Rozumiem,że mama roztrzęsiona, jak każda z nas, bo tu większość kobitek, ale i mniej licznym tu panom też pewnie po diagnozie strach zajrzał w oczy.
To przez to ,że większość z nas myśli stereotypowo, że rak to rak,nie ma żartów. Tymczasem rak brodawkowaty tarczycy nie taki straszny jak brzmi po nazwie.
Jak może zorientowałeś się czytając tutaj niektóre historie, to niektórym zdarzają się dłuższe perypetie i wydłuża się czas leczenia, ale ogólnie jest dobrze. Wiem ,że łatwo mówić żebyście się nie denerwowali, każdy musi to sam poukładać w głowie, ale zobaczysz wszystko będzie ok. Tylko trzeba słuchać lekarzy , poddawać się procedurom, trzymać się zaleceń. Po przejściu leczenia jodem , jeśli taki zalecą, bo czasami nawet nie, tylko każą kontrolować wyniki krwi, robić co jakiś czas usg szyi , można nawet normalnie prowadzić taki tryb życia jak dotychczas,
Ja byłam w szoku po diagnozie, była dla mnie całkowitym zaskoczeniem, ale po jodzie leczniczym i później diagnostyce, po okresach nerwowych, bo dodatkowa biopsja, itd. teraz jest ok. Prowadzę taki tryb życia jak przed operacją. U mamy tez tak będzie, zobaczysz.
Bywa ,że niektórzy źle znoszą konsekwencje wycięcia, ale to są indywidualne sprawy.
Tutaj nie ma znaczenia czas trwania operacji, wielkość guza, tylko rodzaj tego raka. Można powiedzieć, że rak brodawkowaty, to szczęście w nieszczęściu
Jak mama czuje się po operacji, tak fizycznie?