Dzień Dobry Wszystkim !
Daaaawno tu nie zaglądałem, operację miałem pół roku temu. Usunięta tarczyca, rak brodawkowy, "przy okazji" pozbyłem się przytarczycy i mam problemy z wapniem (do dzisiaj biorę alfadiol i ok 2-3 tys mg wapnia)
Wiem, że to co napiszę wielu kojarzyć się będzie z nieosiągalną dla każdego z osobna zmianą sposobu życia. Każdy (w tym ja) w początkowym okresie rozczula się nad sobą. Do tego nie czuje się dobrze, mi drętwiały ręce przez brak wapna, do tego waga co miesiąc 1-2 kg w górę, słowem - masakra i brak perspektyw na zmianę. TSH wciąż ok 20, zamiast 0,20 itd itp, blabla... można by jeszcze wymieniać.
W końcu człowiek zaczyna sobie zadawać pytania - czy tak ma wyglądać dalsze życie po 40-stce? Przecież to właściwie niewiarygodne szczęście, że wykryto nam nowotwory w czas i dało się je usunąć wraz z całą (jak u mnie) lub częścią tarczycy. Hormony jak hormony, wstawać się z łóżka nie chce, nogi bolą, puchną. Słowem - położyć się do trumny i czekać na szybki koniec :)
Dwa miesiące temu powiedziałem sobie - wóz albo przewóz. Znalazłem grupę (przez internet) biegającą "bez spinki" i gotową na przyjęcie nowych ludzi. Bieganie (początkowo człapanie, marszobieg itp) spowodowało, że naturalnie zmieniła się dieta (po zjedzeniu tłustego i ciężkiego posiłku przed biegiem zaliczymy wymioty i będzie lżej).
Uświadomiłem sobie dzisiaj rano, że minęły 2 miesiące, a moje życie zmieniło sie diametralnie.
Zamiast powtarzanego jak mantrę "dlaczego ja ?!?!?" można zapytać "dlaczego nie ja, tyle ludzi choruje" i zamknąć temat raz na zawsze. Każdy z nas mógł wpaść pod auto i nie miałby takich rozkminek.
Ludzie - przestańcie odliczać czas na wizyty między endokrynologiem, a endokrynologiem. To już zawsze będzie część Waszego życia, życia, którym macie się cieszyć, a nie nad nim biadolić.
Jeden niech zacznie pływać, drugi chodzić z kijkami, trzeci jeździć na rowerze, NIEWAŻNE. Wyjdźcie z domu, ZRÓBCIE COŚ DLA SIEBIE.
Wczoraj podczas 10 km biegu uświadomiłem sobie, że gdyby nie rak, to pewnie nigdy bym nie zaczął się ruszać, tylko siedział i spijał browara.
A tak rano 150 hormonu, wapno, alfadiol i to cała niedogodność.
PS. nie jestem żadnym "trenerem osobowości" - chciałem po prostu podzielić się czymć pozytywnym, bo - z tego co pamiętam - pół roku temu świat mi się zawalił i niemal umarłem. A teraz niemal zmartwychwstałem :)