witam moje kolezanki, od razu mi lepeij jak do mnie napisalyscie. od razu mam wiecej sily wiec jesli ktora ma gorszy dzien to walcie jak w dym-wyslucham:) ojj, ciezkie te zycie choc czasem wydaje mi sie ze to wszystko spada na mnie bo mam "silny" charakter...
dzis odebralam wyniki tsh - wynik 2,4 wiec niby niezle, lepiej niz 0,01 :)
nie mam dobrego endo bo jeden byl zakrecony, przeklinal i mowil do mnie dziecinko, a 2 bierze kase i tylko mowi wieksza dawka, mniejsza dawka, czasem jak sie mu skarze na zle samopoczucie, mowi- przejdzie. za 1,5 mca mam wizyte u onkolga wiec moze cos zaradzi.
dziewczyny-ktoras z was pytala o moja siostre. chcialalbym by wiecej osob to przeczytalo, ponieaz moze to da komus do myslenia. wiec moja siostra, matka 2 dzieci 30 lat, zaczyna chudnac-to byl pierwszy objaw,musze dodac ze moja siostra nie byla zamozna miala bardzo choego meza wiec napewno nie miala czasu jakos "latac" do lekarza. po 4 latach od porodu 2 dziecka to byl maj zaczyna sie skarzyc na dziwne uplawy ale wyjezdza do anglii za praca i znow wszystko odklada na bok, we wrzesniu dostaje krwotok, w anglii robia wszystkie badania i ta diagnoza rak szyjki macicy. na poczatku yslelismy ze ja uratuja, od razu oczywiscie powiedzieli ze nie zrobia operacji tylko naswietlania... w grudniu po kolejnym tomografie fajnie, z macicy guzy znikaja, po 3 tyg kolejny tomograf-18 przerzutow. "dajemy Pani 3 mce zycia"- nie dozyla. sluchajcie"kochane" jakie to zycie jest okropne, ona umierala, ale umarla godnie. w anglii miala "wszystko" czego tam potrzebowala, miala leki morfine, hospicjium... kiedy umierala pielegniarki masowaly jej dlonie...
odbiegam od plenty ale jest to dla mnie pocieszenie ze mogla spokojnie odejsc. chodzi mi jednak o to ze jej choroba postapila blyskawicznie, nawet lekarze byli zdziwieni, bo nawet jesli nie robila cytologii to 4 latat od porodu nie bylo dla niej ratunku. wiec dziewczyny-badajcie sie . zwlaszcza te co juz mialy raka, bo jestesmy w grupie WYSKOIEGO ryzyka.
moja 2 siostra-karierowiczka, praca szkoly pieniadze i co, nagle nogi zaczely puchnac,dziewczyna nie mogla chodzic. zrobili jej rtg pluc-zmiany. na 99%lekarze mowia ze sarkoidoza-choroba ukladu odpornosciowego-niewyleczlana. a tu 2 malych dzieci...
wiecie dziewczyny, tak sie mowi ze trzeba byc silnym-zgadzam sie. ale czasem poprostu ma sie taki zal, do losu...
dobra to tyle, o mnie. naprawde milo mi ze jestescie :) pozdrawiam