Heńku, dziękuję za dobre słowo :) To własnie Twoja historia towarzyszyła mojemu mężowi podczas najtrudniejszych momentów w jego chorobie. Upór i konsekwencja z jaką walczyłeś z rakiem oraz Twó optymizm i radość z " nowego" życia dodawały nam skrzydeł. Pozdrawiam Cię serdecznie.
Agnete, rozumiem Twój brak odwagi, też się z tym borykam :) ale właśnie takie wiadomości są tu na wagę złota , myślę, że wszystkim pomagają i dodają sił do walki z tą straszną chorobą.
Witam wszystkich serdecznie,
Bardzo długo nie odzywałam się, ale nie miałam po prostu odwagi - chociaż większości może wydać się to niezrozumiałe...
Aniu S. głębokie wyrazy współczucia...Nawet nie wiesz jak bardzo przeżyłam, to co się stało. Mimo że nie znam Was osobiście. Zawsze stawiam Cię za przykład, kiedy rozmawiam z moją mamą na temat choroby taty.
Maba wierzę, że wszystko się poukłada. Mój tata bardzo ciężko zniósł pierwszą chemię - ale każda kolejna przechodzi już duuużo duuużo lżej. Miej nadzieję, że Twojego męża też wzmocnią i zmodyfikują odpowiednio leczenie, jak było to w przypadku mojego taty. Tata jest leczony w COZL, a Wy w końcu gdzie zostaliście zakwalifikowani?
Mam nadzieję, wierzę że będzie dobrze. Podoba mi się Wasze podejście - WALKA to jest to, czego trzeba się trzymać!
A teraz kilka słów jak u nas wygląda sytuacja:
Przypominając, bo trochę nas tu jest: tata jest po radykalnej pod koniec marca - pT3a-4N0M0. (7lat temu miał też usunięte płuco). Operację zniósł świetnie i bardzo szybko doszedł do siebie. Odkąd wyszedł ze szpitala nie pojawiły się właściwie żadne komplikacje :D
Po 3 miesiącach od operacji został zakwalifikowany na chemię uzupełniającą M-VAC (4 kursy)
Pierwsza przebiegła dość ciężko i trafił po niej do szpitala z gorączką i ogromnym osłabieniem. Postawili go na nogi i zmodyfikowali leczenie kolejnymi chemiami oraz "obstawili" dodatkowymi lekami. W najbliższy czwartek rozpocznie ostatni kurs chemii i wierzę, że nic się po nim nie zmieni. Decyzja o chemioterapii została podjęta ze względu na komórki w linii cięcia.
Na tę chwilę tata czuje się bardzo dobrze. Świetnie radzi sobie ze stomią, ma bardzo dobry humor i jeszcze większy apetyt! Niedawno "bawił się" całą noc na weselu mojego brata i zabawiał gości na chrzcinach mojej córki.
Wierzę, że uda nam się pokonać tego gada a los kolejny raz puści nam oczko!
U mnie osobiście wszystko też całkiem dobrze - od niedawna wróciłam do pracy a malutka poszła do żłobka - niestety często się przeziębia, ale mam nadzieję, że to szybko minie.
Pozdrawiam wszystkich i przepraszam za tak długi wpis, ale musiałam trochę nadrobić :D
Maba i u nas podczas przyjmowania chemii było podobnie. Mąż taki właśnie był - słaby, podsypiający, leżący i patrzący w sufit. Stracił zainteresowanie tym, co go otacza. Był nawet moment, że przestał rozumieć to, co czyta. A potem odbyła się operacja radykalna, to było w sierpniu 2014 roku. Dzisiaj otrzymaliśmy wynik z kolejnego kontrolnego TK, który brzmi:... zmian podejrzanych o wznowę nie stwierdzono, stan stabilny. Maba, warto walczyć i mieć nadzieję .
Mam nadzieję masz rację, już nie raz mąż przechodził kryzysy, a potem wychodził z tego. Teraz też tak musi być! Ale jest nieobliczalny, byłam chwilę u córki, wracam, a mąż zamiast delikatnego krupniczku który mu przygotowałam, zjadł na obiad spaghetti z mięsem wieprzowym. Myślałam że padne ze złości,teraz tylko czekać na odpowiedź jelit. Cały On...
Maba musisz wierzyć ze takie osłabienie to tylko stan przejściowy i za kilka dni będzie lepiej. Nie każdy przechodzi tak samo chemię i ta chorobę. Ja tez na myśl o chemii i dalszym leczeniu dostaje gęsiej skórki ale i onkolog i chirurg i urolog taty mówi jednym głosem WALCZYMY! Wiec nie poddaje się. Tata ma uciążliwe biegunki meczy go to widzę a do tego nerwy przed chemia i kumulacja.... ale głęboko wierze w to ze jeszcze z nami dugo zostanie. Chociaz dzień odbył sie pogrzeb żony kuzynami 49 lat rak piersi nie podjęła sie leczenia tylko na własna rękę ziółka i te sprawy niestety przegrała. Maba głowa dób góry!
Aniu, ja z kolei znając z Twoich wpisów przebieg ostatnich miesięcy choroby męża jestem przerażona tym, co nas czeka. Nawet to, że jest w trakcie chemioterapii nie podnosi mnie na duchu. Przez to cholerne zapalenie jamy ustnej dalej nic nie może jeść, jest bardzo słaby, praktycznie nie wychodzi z łóżka. Ma wyostrzone rysy twarzy i ogólnie wychudzone ciało. Myślę, że chemia w poniedziałek odpada, bo po prostu jest w złej kondycji. Martwię się jak w ogóle dojedzie do onkologa. Z drugiej strony może lekarz zatrzyma go na oddziale i trochę podleczy i wzmocni. Nie jest dobrze...
Witam. Moni, dziwne to, bo przecież na skierowaniu na TK powinno być wstępne rozpoznanie i uwidocznienie żołądka to priorytet. Przy chorobach żołądka to jednak gastroskopia i wycinki pobrane do hist-patu są najbardziej wiarygodne. Najważniejsze, że wszystko jest czyste, bez powiekszonych węzłów. Czy proponują Ci następne TK, czy inne badania diagnostyczne? Tak jak pisze Heniek, szkoda, że znowu trzeba czekać i się denerwować.
U nas znowu kiepsko, mąż dostał zapalenia i grzybicy jamy ustnej, skutek uboczny chemii. Ma owrzodzenia i afty, spuchniete wargi i znowu nie może jeść,nawet picie sprawia mu ból .Miejscowo stosuje Nystatyne i doustnie Fluconazol, jest ciut lepiej, ale ustępuje to bardzo powoli. A w poniedziałek ma mieć kolejną chemię, czy w ogóle się zakwalifikuje w takim stanie? Jest słaby i podsypiajacy, stracił jakby zainteresowanie czymkolwiek. Zmniejszylam dawkę Targinu do 20 mg 2x dz.Przestal boleć go kręgosłup, brzuch jest znacznie mniejszy i miękki, ale ogólnie serce ściska kiedy na Niego patrzę. Z silnego, pełnego wigoru i wiecznie usmiechnietego faceta, został zamknięty w sobie, zmęczony chorobą człowiek. Trudno to zaakceptować... Ja musiałam "podkasac rękawy" i przejąć większość obowiązków, tak samo syn. Doceniam jaki komfort życia zapewniał mi do tej pory mąż,a wydawało mi się to takie naturalne...do teraz.
Zastanawiam się też nad przypadkiem choroby męża, na naszym forum nikt nie walczył z rozsiewem do otrzewnej, chyba nie jest to typowe dla raka pęcherza. Pozdrawiam.