Witam Kochani. Bardzo dlugo nie było mnie na forum. Dzisiaj włączyłam i zaczęłam na nowo czytać posty. Chcę przede wszystkim złożyć wyrazy współczucia dzielnej Annie S..W podobnym czasie nasi mężowie zachorowali. Aniu bardzo mi przykro z powodu odejścia Twojego męża.. Natomiast mój mąż jak zawsze czuje się bardzo dobrze. Do worków przyzwyczaił się jakby było to normalne. Miał w czerwcu robione Tk , było wszystko dobrze. Walczy z anemią ponieważ po operacji brał mnóstwo antybiotyków z powodu ciągłych zakażeń moczu. od kilku miesięcy jest spokój. Bierze żelazo i po mało hemoglobina się podnosi, ale nadal jest za niska. Martwi mnie natomiast poziom kreatyniny 2,62. Czy możecie coś na ten temat napisać jak to było u Was po radykalnej. Dziękuję i pozdrawiam wszystkich.
Moni 12 dopóki nie będziesz miala pewności nie zmartwiaj się! To nic pewnego jedynie przypuszczenia! Działaj kobieto!
Myślałam, że wyczerpałam już limit nieszczęść w swoim życiu...
Miałam dzisiaj gastroskopię, mam w żołądku guza 5 cm. Według lekarki może to być Gist, rzadki nowotwór. Mam skierowanie do szpitala i jutro będę działać.
W styczniu zmarł mąż, ja mam tylko 25 lat i małe dzieci...
Przepraszam ale chciałam się wyzalic
Mam nadzieję W przypadku męża nie ma szans na wyleczenie, choroba jest zbyt zaawansowana, ale leczenie może poprawić stan zdrowia i ustabilizowac objawy. Ważne jest teraz żeby nie cierpiał i w miarę dobrze funkcjonował. Nie jest to łatwe przy kłopotach jelitowych, teraz męczą męża biegunki, bardzo mało je, dodatkowo skutki chemii sprawiają, że jest osłabiony. Przeważnie leży, chwilę pochodzi i już zmęczony kładzie się do łóżka. Przy jego temperamencie i aktywnym trybie życia jakie prowadził do niedawna jest to dla niego udręka. Stara się telefonicznie sterować firmą ale widzę, że męczy go to, więc syn teraz musi się wykazać. Zawsze za" plecami tatusia ", też ma ciężko. A ja... zabrałam się za porządki, okna, firany, dywany, takie tam, byleby nie myśleć.
Pozdrawiam wszystkich serdecznie 🙂
Maba jak czytam twoje posty to nie tracę nadzieji na pokonanie choroby. Jutro wizyta u onkologa i decyzja co dalej.
Witam. Wczoraj cały dzień spędziliśmy w Brzozowie, wróciliśmy po 18 - stej i już nie miałam siły pisać. Ale mąż zakwalifikowany został do chemii, po badaniach dostał pierwszą wlewke Taxolu. Mamy jeździć raz w tygodniu, bo dawka leku jest mniejsza, przez co mniej obciążająca, druga opcja to wlewy co trzy tygodnie ale dawka odpowiednio wieksza. W obecnym stanie zdrowia męża wolimy nie ryzykować,mamy prawie 100 km, ale to nie problem, drogę znam na pamięć. Co prawda lekarz nie obiecuje cudów, ale też nie odbiera nadziei, że stan męża może się poprawić. Mąż też ma lepsze samopoczucie, fakt, że cały czas się leczy jest dla niego bardzo ważny. Ja również dostałam przypływu energii, wierzę , że damy radę, nie poddamy się tak łatwo.
Mam nadzieję, przykre co piszesz. Przechodzilam przez to, najpierw radość, że choroba się zatrzymała, a potem dramat kiedy okazało się, że jest rozsiew choroby. Myślałam, że zwariuje z rozpaczy, ale życie toczy się dalej, jest nadzieja na poprawę stanu zdrowia i tylko to się liczy. Bardzo pomogła mi Agnieszka, dziewczyna z innego wątku, ( jest aktywna na całym forum) jej rzeczowe i serdecznie wsparcie pozwoliło mi spojrzeć trochę inaczej na to co nas spotkało.
Aniu, enni dziękuję za pamięć,postaram się pisać częściej, ale nie zawsze mam czas i... ochotę. Kiedy jest gorszy okres, mam ochotę schować się i udawać, że mnie nie ma. Tak już mam... Niestety. Pozdrawiam serdecznie.