...za szybko wysłałam wiadomość więc kończę: brwi i rzęsy wypadły mi dopiero po piątej chemii. Ja skończyłam chemię pod koniec października, a w święta już miałam zadziorną fryzurę. Tylko, że włosami akurat się nie przejęłmowałam, więc na temat stresu związanego z ich wypadaniem niewiele mam do powiedzenia. Włosy to pestka, wyniki krwi, nerki, wątroba - to jest ważne podczas chemii. Jak to mówiła koleżanka mojej mamy: włosy nie ręka, odrosną!
Bardzo dziękuje za odpowiedzi :-) Czyli wszystko przed nami... Wierzę, że to nie włosy, a wyniki są teraz najważniejsze (oczywista sprawa!) jednak na pewno łysienie to jedno z bardziej traumatycznych chwil. Mama w ogóle ma włosy liche, rzadkie, wiec pewnie straci wszystkie. Po niedzieli trzeba będzie odwiedzić perukarnię ...
Mika, nie wiem, dla każdego inna rzecz jest traumatyczna. Dla mnie włosy nie stanowiły problemu, perukę miałam założoną dwa razy, chodziłam w chustce, w domu bez niczego, nawet jak przychodzili goście. Ale w tym trudnym czasie ważne jest żeby czuć się w miarę komfortowo, chociaż to może wydawać się niewłaściwe słowo. Dobierzecie fajną perukę i będzie dobrze:-)
mi włosy też wypadły po pierwszej chemii. Miałam włosy do ramion i mnie bardzo bolała skóra głowy kiedy myłam włosy więc poprosiłam męża o obcięcie włosów maszynką na chłopaka😉 tak trochę podchodziłam, ale kiedy zaczęły mi jeszcze bardziej wypadać to zgolilismy je razem na 3mm jeża, jeż później też wypadł 😉 brwi i rzęsy straciłam chyba po 5, 6 chemii. Peruki nie znosiłam, miałam ją na głowie chyba raz kiedy moje dziecko miało przedstawienie w szkole i nie chciałam żeby wszyscy patrzyli na mnie zamiast na występujące dzieci😉 w domu chodziłam z łysą głowa, na ogród, do sklepu w turbaniku. Jest ich mnóstwo i można mieć różne kolorki do różnych strojów, ja tak zrobiłam 🙂 dla mnie najgorsze była polineuropatia- u mnie padło na ręce. Poza tym złe wyniki z krwi, przekładanie chemii, ból zębów.. same włosy to gorsze dla psychiki.. z własnego doświadczenia mogę podpowiedzieć że warto zająć się jakimś hobby- szyciem, czytaniem książek, oglądaniem filmów cokolwiek by mieć cel i nie myśleć ciągle o tym co nas spotkało. Mi pomogły też książki nt. choroby, odżywiania w czasie leczenia a także modlitwa/ medytacja, spotkania z bliskimi... I cieszenie się z tego ze wciąż tu jestem i mogę spędzać czas z ludźmi których kocham. Życzę dużo zdrowia i serdecznie pozdrawiam
Dziękuje Mysza18 za odpowiedz. Widzę dużo pozytywnej energii w waszych wpisach :) Dziś zabieram mamę do sklepu z perukami i chustami. Wczoraj zaczęły jej wychodzić włoski ...
Chciałam zapytać was jeszcze jak to jest z tymi skutkami ubocznymi chemii? Czy każdą chemię przechodziłyście inaczej czy w miarę podobnie? Czy im dalej to trudniej? Mama po pierwszym wlewie czuła się nienajgorzej, 3 dni miała bardzo słabe, ale tak to ma energię, apetyt i wygląda pięknie, jakby wcale nie była chora :) Za tydzień kolejny wlew i nie wiem czy spodziewać się podobnej reakcji czy już raczej nie będzie tak kolorowo...?
Miłego dzionka wszystkim!
Aniu, bardzo dziękuję za podzielenie się swoim doświadczeniem. Wygląda na to, że moja mama ma porównywalną diagnozę i podobne leczenie do twojego. Tyle, że jest dopiero na początku swojej chemioterapii a ty - z tego co widzę- właśnie skończyłaś. Mam pytanie- Czy miałaś w międzyczasie TK kontrolne? Czy po zakończeniu chemioterapii skontrolowali jak wyglada stan guzów/ przerzutów czy cały czas lekarze opierają się tylko na markerach? Dużo ciepełka przesyłam wszystkim w ten pochmurny dzień.
Mika, w zasadzie wszystkie mamy taki sam schemat leczenia, bardzo rzadko zdarza się inny schemat. A to dlatego, że po prostu ten sposób leczenia jest najskuteczniejszy. Odnośnie TK, ja miałam tylko po zakończeniu leczenia bo w międzyczasie miałam operację więc tk nie było potrzebne. Ale pewnie dziewczyny, które miały taki sposób leczenia jak Ty bardziej będą mogły się wypowiedzieć.