mar.s
Najpierw trafiłam do psychologa na onkologii, pomogły mi rozmowy z nią, a w sumie na początku mój monolog również ze ściśniętym gardłem i lejącymi się łzami. Mimo dobrych relacji w domu i olbrzymiego wsparcia ze strony bliskich pewne rzeczy trudno było wyartykułować. Tak jak Wy osoby wspierające nie chcecie nas martwić, tak my chorujące nie chcemy Was obciążać. I efekt jest taki, że po obu stronach jest kumulacja emocji. Później Elbe z naszego forum napisała, że w naszym ŚCO są zajęcia z psychoonkologiem i tak dowiedziałam się o Stowarzyszeniu Niebieski Motyl. Skorzystałam z kilkudniowych warsztatów, gdzie na głos wiele osób wypowiada swój strach, zmartwienia, sytuacje życiowe. Z drugiej strony psycholog z ogromną uwagą czuwa nad nami. W moim przypadku była i nadal jest Beata Pachońska z Krakowa. Na pewne rzeczy nie mamy wpływu, ale na to jak na to patrzymy już tak, bo szklanka może być do połowy pełna, bądź pusta. Szukaj w ośrodku gdzie leczy się mama informacji o wsparciu, również pomoc psychologiczną mogą uzyskać osoby wpierające.
Betti dziękuje bardzo. Mama miała operacje w Gdyni Redłowie, zobaczymy co pokaże badanie PET, może później zorientuje się czy jest tam jakiś psycholog. Rozmawiałam z nią wczoraj przez telefon to mówiła ze nie wierzy ze znowu coś w niej jest i ze jest zdrowa, ale pytanie czy naprawdę tak myśli czy tak jak mówisz nie chce nas martwic. Ehhhh...myśle o tym codziennie. Ale chce mieć nadzieje ze będzie dobrze. Dziękuje za odpowiedz, pozdrawiam :-)
Witam.
Jestem tu nowa. Znalazłam Wasze forum dziś.
Moja mama walczy z rakiem jajnika, a może od początku.
Moja mama zawsze miała problemy z miesiączkami, kilka lat brała tabletki. Wkoncu lekarz stwierdził, że odstawiamy. No i sie zaczęło - miesiączki nieregularne, straszne krwotoki. Jedno łyżeczkowabie, po jakimś czasie kolejne. Na lewym jajniku była jakaś torbiel i wynik z łyżeczkowania średni. Wkoncu ginekolog stwierdził, że usuwamy macie.
Operacja 14 lutego usunięta cała macica z przydatkami. Czekamy na wynik hist.par- wkoncu to tylko formalność. Przychodzi wynik - rak jajnika g2. Tomografia, wyniki - wszystko ok. Z tomografii czysto. Lekarze mówią, że zadkość, tak wcześnie wykryte, bo przez przypadek.
Ale profilaktycznie kolejna operacja- 11 kwietnia-usunięcie węzłów chłonnych, wyrostka i pobranie materialu do badań.
I dziś telefon od koordynatorki, że za tydzień w czwartek mama ma się zgłosić na chemię. Nic więcej nie powiedziała, bo lekarz wszystko wyjaśni..
Cały koszmar, nerwy wszytsko powróciło, tak się boje o nią... Mama jest twarda, albo tylko tak mówi.. Staramy sie ją wspierać, mówić, że będzie dobrze.
Nie wiem co nas czeka, boże dziewczyny moja mama jest taka młoda- ma 48 lat.
Tak się boje....
Napisałam tu z myślą, że może mi trochę ulży..
Pozdrawiam
Hej Dorcia94. Ja tez bardzo martwię się o mamę, moja ma 54 lata. Podobnie jak Twoja moja mama miała usunięte wszystko, z tym ze rak był o złośliwości g3:( mieliśmy spokój przez 2,5roku a teraz znowu czekamy na badanie PET i wyniki bo mamie powiększyły się węzły chłonne i troszke wzrósł marker. Moja mama tez po operacji radykalnej miała chemię.
Nie będę kłamać bo był to bardzo ciężki czas, dużo wylanych łez i bólu ale musisz być dla mamy i ją wspierać. Moja mama nie straciła wszystkich włosów ale mocno się jej przerzedziły. Najważniejsza jest Twoja obecność, mam nadzieje ze Twoja mamcia dobrze zniesie chemię. Niestety w tej chorobie strach jest nieodłączny..i rozumiem Cię w 100% bo czuje to samo. Pozdrawiam i dawaj znać co u Was.
Do dziewczyn wspierających mamy:
Ja zachorowałam, gdy miałam 45 lat. Teraz jestem 7 lat po wszystkim. Co przeżyłam, to moje, ale obecnie jest super. Muszę być wdzięczna chorobie, że przyszła, bo dzięki niej zrobiłam porządki wokół siebie i w swojej głowie. Dziś jestem innym człowiekiem. Możecie mamom podać mój przykład na dowód, że można tę chorobę przeżyć i żyć dalej, lepiej. Jak macie pytania, pytajcie. Jestem.....
Elbe witaj kochana, dobrze to słyszeć ze masz się świetnie! Dajesz nam nadzieje ze można!❤️ Tak, na pewno taka choroba zmienia patrzenie na świat, nagle problemy które miałaś do tej pory nie mają żadnego znaczenia i jedyne co się liczy to zdrowie. A powiedz mi proszę jakie miałas stadium? Próbowałaś jakichś metod niekonwencjonalnych dodatkowo po chemioterapii?:-) właściwie to pytanie do wszystkich dziewczyn🙂
Moje stadium to 1a g3 plus mutacja genu BRCA1. Rak wykryty podczas badań kontrolnych wynikających z dziedziczności raka. Bez żadnych niepokojących objawów. Nie stosowałam żadnych niekonwencjonalnych metod, byłam wtedy zbyt zielona. Gdybym miała obecną wiedzę, na pewno inaczej bym się zachowała. Przyjęłam 6 cykli karboplatyny + taksolu i 24 opakowania dexametazonu, bo leciały mi leukocyty i miałam kilka razy przesuwaną chemię. Oczywiście od drugiego wlewu neulasta albo coś podobnego. Byłam gruba, brzydka, łysa, a potem siwa. O zębach nie wspomnę, polineuropatii też, bo to wszyscy znają. Wszystko się przeżyło :) Obecnie od 2 lat stosuję nutraceutyki i czuję się lepiej niż gdy byłam byłam młodsza i "zdrowsza". A może to tylko chęć życia daje pawera?
Elbe to bardzo wcześnie wykryty, wielkie szczęście! Moja mama tez się dowiedziała na kontrolnej wizycie u ginekolog. Chodziła regularnie co rok, czasami pół roku a w momencie wykrycia było już 1c..ale mutacji brca1 nie ma. W momencie jak się dowiedziałam ze ma powiększone węzły to kolejne 2 dni chciało mi się płakać non stop, teraz już się trochę uspokoiłam ale bardzo się martwię. Badanie PET ma 21.05( w ten sam dzień wieczorem zjeżdżam do Polski na tydzień) a potem czekanie na wyniki. Cieszę się ze będę z rodzina ale i bardzo boje tego co nas czeka. Dziś z nia rozmawiałam i czuje po głosie ze ona tez się boi(dodatkowo popija sobie trunki %%%) ale mówi ze nie ma sie co martwic.
Apropo metod niekonwencjonalnych czytałam o pestkach moreli i innych cudach..ale w głębi duszy człowiek się boi żeby nie pogorszyć sprawy. Bo tak naprawdę nic z tych rzeczy nie jest pewne w 100%. Myślałam ze moze tutaj ktos ma coś sprawdzonego:-)
Dzięki wielkie Elbe za odp i słowa otuchy:-) ściskam mocno i trzymam kciuki za wszystkie!