lilith.p bardzo dziękuję za odpowiedź! No właśnie z tym obrazem zmian nie naciskamy, bo onkolog powiedział, ze nie ma sensu narazie robić TK, skoro marker jest nadal dość duży, wiec zmiany napewno są, ale mam jej zaufać bo spada bardzo duzo. Kurcze, Pani pisze, ze Pani mama przyjmowała furosemid 3 razy dziennie, a mama bierze tylko raz. I ale pomyslałam zeby zapytać onkologa o zwiększenie dawki? Nie wiem tylko czy nie zaszkodzi.. poczytam o masażach😊
No coś mało tego furosemidu bo mój jamnik ważący 6 kg bierze pół tabletki.... Dla mamy to chyba za mała dawka. Masaż limfatyczny tak jak pisała poprzedniczki. W nogach zbiera się limfa. Często niestety organizm sobie nie radzi. U kobiet po raku piersi puchnie ręka po stronie operowanej, u nas nie mając węzłów chłonnych limfa źle krąży a co dopiero u mamy kiedy otrzewna nie odprowadza płynów więc wszystko się zbiera w brzuchu i nogach....
Przelew wzobiony. ELBE wielkie dzięki
lilith.p - taaak, to niestety przykra prawda, że w tej chorobie człowiek nieraz musi podejmować samodzielne ryzykowne decyzje, bo coś wykracza poza specjalizację onkologa.. przerabiałyśmy to z mamą po mikro udarze, gdy był konflikt między lekami zlecanymi przez onkologa i neurologa - jeden mówił to, drugi tamto, i weź Ty szary człowieku zdecyduj co będzie lepsze.. no ale niestety, oni też ludzie..no i miło mi :)
Margareta, dziękuję za odpowiedź, chociaż tyle dobrych informacji! :)
czarownica11 - również dziekuję. Napewno w tym tyg będę rozmawiać o zwiększeniu dawki furosemidu w takim razie. To wszystko co Pani napisała o tej limfie ma dużo sensu i mnie przekonuje, tylko co do tych masaży.. Sama nie wiem.. Zapytałam o nie zaprzyjaźnioną mi Panią reumatolog, i powiedziała, że odradza w przypadku nowotworu.. Chyba zapytamy jeszcze onkologa, zobaczymy co powie, bo boję się, żeby nie narobić więcej złego niż pożytku, aczkolwiek dobrze byłoby spróbować
co do zmalenia obrzęku przy punkcji - normalne. U mojej mamy też tak było.
Furosemid to klasyka na obrzęki (tzw. lek na "odwodnienie") od wielu wielu lat. Prawie cała moja rodzina w wieku podeszłym czasem brała pół tabletki na zalecenie lekarza. Mama w ostatnich dniach dostawala nawet do 2 tabletek, ale głównie po 0,5 tabletki właśnie, bo jak mówię - dość powoli nam się zbierało wodobrzusze.
Port również mama miała - mama była wówczas przyjęta na oddział na 1,5 doby. Pierwszego dnia trzasnęli badanka. Następnego sama potuptała do zabiegówki, gdzie anestezjolog znieczulił miejscowo. Sam zabieg wykonuje odpowiednio przeszkolona pielęgniarka. po wszystkim zostaje plasterek i dostaje się superancką kartę, że się ma swój port. W sumie mieliśmy z niego niezłą radość :D Taki port "prywatnie" kosztuje ok. 5000 więc często śmialiśmy się, że to nowa biżuteria :D Albo, że będziemy do mamy podpinać telefon do ładowania, bo nie dość, że po TK jest napromieniowana jak żarówka to jeszcze teraz ma port USB :D Albo mama się śmiała, że port już ma, to teraz pora na jacht :D :D :D Bardzo przyjemnie to wspominam, nic jej nie bolało, a było ogromnym ułatwieiem później - przy chemii, ale także przy domowym hospicjum czy szpitalu, bo mogłam samodzielnie podpinać jej kroplówki, gdyż port ma fajne zamknięcie łatwe :)