Witajcie!
Od lutego czytam to forum z zaciekawieniem i podziwem. Rak jajnika dotknął moją Mamę. Początkowo bóle brzucha, które Mama zrzucała na problemy z woreczkiem żółciowym, później rosnący obwód brzuszka, jak i brak apetytu. Siłą zaciągnęliśmy Mamę na USG, okazało się, iż w otrzewnej znajduje się znaczna ilość płynu. Skierowanie do szpitala. Kilka straconych dni w placówce w rodzinnym mieście, lekarze przez 3 dni zrobili kilka badań i zabronili jeść. Mama słabła w oczach. Drugiego dnia lekarz przyszedł i powiedział, marker podwyższony, po czym wyszedł z sali. Byliśmy w szoku. Raz, że to rak, dwa, że tak nas potraktowano. Mama wypisała się z placówki, pojechaliśmy do szpitala uniwersyteckiego w Bydgoszczy. Zupełnie inne traktowanie. Badania zrobione w jeden dzień, wyznaczono szybko termin operacji. Niestety... Rozsiany proces nowotworowy. Rak jajnika 3b. Zajęta otrzewna. Kolejne załamanie. Mama po operacji zamknęła się w sobie. Nie chciała z nikim rozmawiać. Lekarze zdenerwowani, źli. Był psycholog, psychiatra. Żadnej poprawy. Co gorsza... Pojawiła się martwica skóry. Rana źle się goiła. Wypis ze szpitala. Zabrałam Rodziców do siebie. Pierwsza wizyta w CO i słowa otuchy, możemy Pani bardzo pomóc pomimo, iż jest to stan zaawansowany. Jeden problem - rana i martwica. Wizyty w szpitalu, gdzie była operacja nic nie dały. Maści, zioła, nic. Chemia odroczona. Czas nam uciekał. Do czasu... Marker podskoczył, Ordynator CO nie pozwoliła nam czekać. Słabsza chemia. W tym czasie zdecydowaliśmy się na opatrunek z larw. Dzisiaj... Mama jest po drugiej chemii, rana pięknie się goi. Nie ma martwicy, robaki zjadły to paskudztwo! Wiele przeszliśmy, ale jesteśmy razem. Opiekuję się Mamą i widzę, że można wygrać kilka lat. Stosujemy lekkostrawną dietę, gotowanie na parze, soki z wyciskarki. Mama uwielbia sok z własnej kiszonej kapusty. Po chemii ma super apetyt! Zniknęło wodobrzusze. Tyle przeszliśmy od lutego... Mieliśmy ciągle pod górkę. Na swej drodze spotykaliśmy wielu ludzi. Wiem jednak jedno, w wielu sprawach trzeba wziąć wszystko w swoje ręce. Należy czytać, rozmawiać i szukać. Dzięki Wam od samego początku podaję Mamie Ecomer, strosuję soki z buraka i marchwi. Wiem, że rak jajnika to cichy zabójca, ale można z nim powalczyć! Po kursie karboplatyny i taxolu chcę wybrać się do Sopotu na rozmowę o chemii wprowadzanej do jamy otrzewnej. CO w Bydgoszczy raczej tego nie praktykuje.
Dziękuję Wam bardzo. Dajecie ludziom siłę!!!!